Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces mordercy z Niebuszewa. Zabił żonę i schował w tapczanie. Dzieciom powiedział, że zaginęła

Mariusz Parkitny [email protected]
Wczoraj Ireneusz J. zaskoczył sędziów. Gdy decydowali, czy ma nadal pozostać w areszcie, stwierdził, że nie musi wychodzić na wolność i może zostać w celi.
Wczoraj Ireneusz J. zaskoczył sędziów. Gdy decydowali, czy ma nadal pozostać w areszcie, stwierdził, że nie musi wychodzić na wolność i może zostać w celi. Fot. Marcin Bielecki
Trzeci skład psychiatrów ma pomóc rozwiązać zagadkę śmierci 32-letniej kobiety, której ciało znaleziono w tapczanie. Ciągle nie wiadomo, czy oskarżony o zabójstwo mąż był poczytalny.

Proces toczy się przed sądem okręgowym w Szczecinie. Dzisiaj nie udało się go zakończyć, bo zeznający na poprzedniej sprawie psychiatrzy nie mogli dojść do porozumienia w sprawie stanu psychicznego 37-letniego Ireneusza J. Dlatego sąd zdecydował, że oskarżonego muszą przebadać nowi lekarze.

- Chcemy znać odpowiedź na pytania, czy w chwili czynu był poczytalny, jaki był stan emocji oskarżonego, czym wytłumaczyć fakt, że w swoich wyjaśnieniach pominął jeden dzień - tłumaczyła sędzia Małgorzata Puczko.

Dziś przesłuchano ostatniego świadka. To 33-letnia Monika W., koleżanka zamordowanej Edyty J. Wspominała ostatnie godziny z pokrzywdzoną.

- To była niedziela. Byłam u niej z dzieckiem. Ona powiedziała, że nienawidzi męża i w poniedziałek składa pozew o rozwód. Poznałyśmy się na dyskotece pół roku wcześniej. Miała krótki romans z didżejem z dyskoteki na Niebuszewie - wspominała.

Ciało koleżanki znalazła trzy dni później, 11 czerwca 2008 r. Zwłoki leżały w tapczanie w mieszkaniu Edyty J.

- Gdy weszłam do jej mieszkania zauważyłam brak dywanu i firanek. Poczułam brzydki zapach. Zaczęłam szukać Edyty. Za lustrem, w szafach. W końcu otworzyłam pojemnik pod tapczanem. Zobaczyłam jej nogi - mówiła.

Edyta J. osierociła troje dzieci w wieku 3, 10 i 12 lat. O zbrodnię prokuratura oskarżyła jej męża, Ireneusza J. Motywem zbrodni była prawdopodobnie zazdrość. Mężczyzna przyznał się do winy. Twierdzi jednak, że części zdarzeń nie pamięta. Grozi mu dożywocie. Kolejna rozprawa w marcu.

Zobacz także: Kronika policyjna gs24.pl/997

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński