Proces toczy się przed sądem okręgowym w Szczecinie. Dzisiaj nie udało się go zakończyć, bo zeznający na poprzedniej sprawie psychiatrzy nie mogli dojść do porozumienia w sprawie stanu psychicznego 37-letniego Ireneusza J. Dlatego sąd zdecydował, że oskarżonego muszą przebadać nowi lekarze.
- Chcemy znać odpowiedź na pytania, czy w chwili czynu był poczytalny, jaki był stan emocji oskarżonego, czym wytłumaczyć fakt, że w swoich wyjaśnieniach pominął jeden dzień - tłumaczyła sędzia Małgorzata Puczko.
Dziś przesłuchano ostatniego świadka. To 33-letnia Monika W., koleżanka zamordowanej Edyty J. Wspominała ostatnie godziny z pokrzywdzoną.
- To była niedziela. Byłam u niej z dzieckiem. Ona powiedziała, że nienawidzi męża i w poniedziałek składa pozew o rozwód. Poznałyśmy się na dyskotece pół roku wcześniej. Miała krótki romans z didżejem z dyskoteki na Niebuszewie - wspominała.
Ciało koleżanki znalazła trzy dni później, 11 czerwca 2008 r. Zwłoki leżały w tapczanie w mieszkaniu Edyty J.
- Gdy weszłam do jej mieszkania zauważyłam brak dywanu i firanek. Poczułam brzydki zapach. Zaczęłam szukać Edyty. Za lustrem, w szafach. W końcu otworzyłam pojemnik pod tapczanem. Zobaczyłam jej nogi - mówiła.
Edyta J. osierociła troje dzieci w wieku 3, 10 i 12 lat. O zbrodnię prokuratura oskarżyła jej męża, Ireneusza J. Motywem zbrodni była prawdopodobnie zazdrość. Mężczyzna przyznał się do winy. Twierdzi jednak, że części zdarzeń nie pamięta. Grozi mu dożywocie. Kolejna rozprawa w marcu.
Zobacz także: Kronika policyjna gs24.pl/997
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?