Związki zawodowe powstają w firmie najczęściej wówczas, gdy zagrożone są lub łamane prawa pracownicze.
Od utworzenia UM upłynęło 17 lat i nigdy dotąd pracownikom nie przyszło do głowy, aby związki zakładać. Nawet wówczas, gdy PO przejęła władzę po SLD i zrobiła wyminę kadr.
- Chciałbym podkreślić, że związek nie ma żadnego charakteru politycznego, czy konfrontacyjnego nastawienia wymierzonego przeciwko pracodawcy, czy komukolwiek innemu - deklaruje jednym tchem Piotr Gumowski, przewodniczący nowo powstałego w UM związku zawodowego Samorządowiec.
Urząd Marszałkowski zatrudnia ponad 800 osób. Pracują w kilku rozrzuconych po mieście budynkach. Jak zaznacza przewodniczący, "w tych warunkach dialog z pracodawcą jest utrudniony".
Pracownicy urzędu oficjalnie nigdzie się nie skarżą, ale w rozmowach prywatnych nie do końca są zachwyceni atmosferą w urzędzie. Podobnie jest niemal w każdej firmie, ale sam fakt utworzenia związków akurat teraz, w dużej części z ludzi z PO, rodzi różne pytania.
Pracodawca, marszałek Olgierd Geblewicz wyraża się na ten temat mocno kąśliwie.
- Utworzenie związków zawodowych w urzędzie marszałkowskim może zaskakiwać, tym bardziej, że założycielami tej organizacji jest grupa osób na stanowiskach kierowniczych - stwierdza marszałek. - Nie mnie oceniać ich intencje, ale fakt, że na początku swojej działalności interesują się przede wszystkim liczbą osób, które zyskają związkową nietykalność, a nie najmniej zarabiającymi urzędnikami, daje do myślenia.
O "najlepiej zarabiających" przewodniczący mówi, że stanowią zaledwie około pięć procent tych, którzy do związku wstąpili.
- Natomiast założycielami i członkami są pracownicy różnych szczebli w hierarchii urzędniczej, a kadra kierownicza stanowi ich zdecydowaną mniejszość - podkreśla.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?