Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogoń walczy o ekstraklasę. Wywiad z Bartoszem Ławą

Marcin Dworzyński [email protected]
Bartosz Ława
Bartosz Ława
Portowcy wylecieli do Gdyni zatopić Arkę (początek w niedzielę godz. 17). Chociaż rywale dysponują pokaźną flotą (kilka osób związanych ze Świnoujściem), to nikt w Szczecinie nie wyobraża sobie dłuższego pływania w I lidze.

Transmisja z ostatniej serii gier I ligi w Orange Sport w niedzielę od godz. 17. Sezon I ligi składa się z 34 kolejek. Każde spotkanie punktowane jest w taki sam sposób. Jednak ostatnie mecze dla niektórych zespołów (tych, które walczą o utrzymanie lub awans) traktowane są w sposób szczególny.

W całym sezonie do zdobycia są 102 punkty. W Gdyni zaledwie trzy, ale to właśnie od tych gdyńskich oczek zależeć będzie ocena ogólna tego sezonu. Nie ma już teraz znaczenia, gdzie punkty zgubiliśmy. Wymieniając zabrakło by dłoni.

- Już dawno powinniśmy byli cieszyć się z awansu - pojawiają się liczne głosy. Oczywiście to prawda, ale nasza narodowa umiejętność - gdybanie - jest cechą tych, którzy żyją przeszłością.

W Gdyni do niczego się to nie przyda. W 34. kolejkę wchodzimy odcięci od pozostałych 33 spotkań. Ostatni ligowy pojedynek urasta do rangi czegoś większego niż tylko... ligowy pojedynek. Zwłaszcza, jeśli rywalem jest ktoś taki jak Arka Gdynia. Szkoda tylko, że prawdopodobnie gospodarze zagrają bez wsparcia swoich kibiców, którzy od dłuższego czasu bojkotują spotkania ukochanej drużyny. Na mecz z Arką wybiera się grupa ponad 750 kibiców ze Szczecina. Gotowy do gry jest Bartosz Ława, który ostatnio bardzo odczuwał spotkanie w Bydgoszczy.

Szczecińscy masażyści zadbali o dyspozycję pomocnika. Do zdrowia powrócił Hernani, którego nie oglądaliśmy w meczu z Wisłą Płock. Wszystkie spotkania ostatniej kolejki będą rozgrywane w tym samym czasie. Trener Ryszard Tarasiewicz nie chce myśleć o tym, co będzie się działo na innych boiskach.

- Już dwa miesiące temu wszyscy ostrzyliśmy sobie zęby na mecz z Portowcami, będąc przekonani, że będzie to starcie o promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej. I tak właściwie będzie, ale niestety tylko z punktu widzenia zespołu gości - czytamy na oficjalnej stroni rywali.

Jedziemy do Gdyni po awans, a niechęć kibiców Pogoni biorę na klatę

Rozmowa z Bartoszem Ławą, kapitanem Pogoni Szczecin, byłym piłkarzem Arki Gdynia, z którą Portowcy zagrają w niedzielę o awans do ekstraklasy.

- Stawka meczu w Gdyni jest wszystkim znana. Dla ciebie to także szczególny mecz.

- Nie patrzę na to z tej strony. Jest to jeden z ważniejszych meczów w życiu. Odkładam na bok sprawę, że jest to moja była drużyna.

- Paradoksalnie może dojść do sytuacji, że cieplej zostaniesz przywitany przez gdyńskich kibiców, niż tych ze Szczecina.

- Nie wiem, jak zostanę przyjęty. Faktem jest, że zostawiłem tam trochę zdrowia.

- W jakiś sposób odczuwasz niechęć niektórych szczecińskich kibiców do twojej osoby?

- Tego nie da się ukryć. Od kiedy tutaj przyszedłem niechęć jest widoczna. Nie przejmuję się tym zbytnio i staram się robić to, co potrafię najlepiej. Od dwóch lat gram na dobrym poziomie, a te mecze w których wypadłem słabiej, można policzyć na palcach jednej ręki. Radzę sobie z tym.

- Skąd się to wzięło?

- Pewnie przez to, że sześć lat grałem w Arce. Nie zawsze piłkarz wybiera, gdzie chce grać. Mój wybór był trochę przypadkiem, ale tego nie żałuję. Spędziłem w Gdyni sześć pięknych lat i jestem dumny z gry w tym klubie. A jeśli to nie pasuje szczecińskim kibicom, to niestety nie moja wina. To, że w jakimś sensie stałem się symbolem Arki, jest efektem mojej dobrej pracy. Nie wiem, czy wszyscy pamiętają, ale wcześniej z Pogoni nie odszedłem sam, tylko zostałem z niej wyrzucony. Dostałem zakaz trenowania z pierwszym zespołem. Ówcześni prezesi Les Gondor i Piotr Werner zabronili nawet kibicom pożegnać mnie. Podczas meczu szalik i kwiaty przekazano mi przez płot.

- No to jak to jest z tymi naszymi kibicami? Są to kibice sukcesu?

- Coś w tym jest. Wszyscy jesteśmy spragnieni wielkiej piłki i chcemy grać w ekstraklasie. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku i potrzebujemy wsparcia. Utożsamianie się z drużyną jest ważne szczególnie w trudnych momentach. Nie sztuką jest kibicować drużynie, kiedy ta wygrywa, ale także wtedy, kiedy jej nie idzie. To co działo się na meczu z Kolejarzem Stróże, to już było apogeum. Ubliżanie nam przez całe spotkanie było sprawą kuriozalną. Przy normalnym dopingu z Kolejarzem mogliśmy wygrać. Ja nie próbuję wchodzić w konflikty. Tę niechęć, o której wspomniałeś, staram się przyjąć na klatę.

- Po wywiadzie Janukiewicza w szatni powiało chłodem. Wy, piłkarze, mieliście pretensje, kibice natomiast obdarzyli szacunkiem.

- To temat zamknięty. Wszystko zostało w naszej szatni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński