Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogoń '04 od medalu do degradacji

Anna Pasztor
Załamany bramkarz Pogoni ’04 Szczecin - Dominik Kubrak - tuż po spotkaniu GAF Jasna Gliwice.
Załamany bramkarz Pogoni ’04 Szczecin - Dominik Kubrak - tuż po spotkaniu GAF Jasna Gliwice. Sebastian Wołosz
Sprawdził się czarny scenariusz dla Pogoni ’04 Szczecin. Portowcy żegnają się z ekstraklasą futsalu.

- Ciężko cokolwiek powiedzieć. Przede wszystkim szkoda tego, że na ten ostatni mecz zostawiliśmy 40 minut, które decydowały o naszej przyszłości - mówił na gorąco po meczu z GAF Jasną Gliwice trener Portowców, Łukasz Żebrowski. - Wiadomo, że wcześniej nawarzyliśmy sobie tego piwa, którego nie udało się do końca wypić. Walczyliśmy do ostatniej chwili. Po ubiegłorocznym sukcesie, jakim było zdobycie srebrnego medalu mistrzostw Polski, w tym roku poprzeczka naszym futsalistom została postawiona bardzo wysoko. Działacze, zawodnicy i kibice liczyli przynajmniej na powtórzenie sukcesu, mówiło się o aspiracjach na tytuł mistrzowski, ale chyba nikt nie przypuszczał, że Pogoń '04 zakończy sezon jako jedna z dwóch najsłabszych ekip w lidze.

Dobre złego początki

Sezon Portowcy zainaugurowali z impetem - w pierwszy meczu pokonali AZS UŚ Katowice 6:2 i przez tydzień byli liderami tabeli ekstraklasy. Później był już tylko gorzej... W starciach z zespołami z "wielkiej czwórki", czyli Wisłą Krakbet Kraków, Rekordem Bielsko-Biała oraz Gattą Active Zduńska Wola szczecinianie wypadli blado. Porażki z najlepszymi zespołami były niejako "wpisane" w rozgrywki, ale Portowcy przegrywali też z zespołami teoretycznie słabszymi, z którymi powinni byli wygrać, w tym z beniaminkami. Kolejne przegrane z rzędu podcięły skrzydła zawodnikom i były swego rodzaju ostrzeżeniem, że ten sezon może nie należeć do najlepszych.

- Jak będzie tak dalej, to będziemy w tym sezonie walczyć o utrzymanie - mówił jeszcze w październiku, po przegranej 3:8 z Rekordem, Marek Bugański. Słowa naszego futsalisty okazały się prorocze. Do ostatniego spotkania losy Pogoni nie były pewne. Już pierwszą rundę szczecinianie zakończyli poniżej oczekiwań, bo na siódmym miejscu. Wówczas jeszcze straty punktowe do najlepszych nie były wyraźne i realne do odrobienia. Z każdą kolejką sytuacja Pogoni w tabeli robiła się jednak coraz gorsza.

W drugiej rundzie Portowcy tylko dwukrotnie zainkasowali komplet punktów, dwukrotnie zremisowali i siedem razy schodzili z parkietu pokonani. Kolejne porażki sprawiły, że Portowcy nie tylko musieli zwyciężać, ale także liczyć na korzystne wyniki pozostałych spotkań. Dopóki piłka była w grze, mogło zdarzyć się wszystko, ale - mimo heroicznej walki w ostatnim meczu tego sezonu - szczecinianie przegrali 8:9 i spadli do pierwszej ligi. To "historyczne" zdarzenie - wicemistrz rok po zdobyciu srebrnego medalu żegna się z elitą.

Bez radykalnych zmian

w składzie Tegoroczny skład zespołu stanowili głównie ci zawodnicy, którzy zdobyli wicemistrzostwo. Z klubu odeszło jednak dwóch graczy - czołowy bramkarz ligi Nicolae Neagu oraz najlepszy strzelec Pogoni Marcin Mikołajewicz. Obaj przeszli do FC Toruń i... wywalczyli awans do ekstraklasy. W przekroju całego sezonu widać, jak ważne były to ogniwa w szczecińskiej Pogoni i jak wiele klub stracił na ich odejściu. W miejsce Mikołajewicza do Szczecina został sprowadzony młody Mateusz Krzymiński, ale nie pojawiał się na parkiecie za często, dlatego na koncie ma tylko cztery strzelone bramki.

Poza tym klub zdecydował się postawić na młodzież, w szeregi seniorskiego zespołu zostali włączeni wychowankowie, ale kibice nie mogli zobaczyć ich w akcji. Sezon pokazał, że bramka nie jest najmocniejszą stroną szczecińskiej drużyny. Ani Łukasz Koszmider, ani Dominik Kubrak raczej nie zaliczą tego sezonu do udanych. Pogoń traciła najwięcej goli w lidze (średnio 4), a zespół pewnie szybko chce wymazać z pamięci wyjazdowy mecz z Wisłą Krakbet Kraków, kiedy to krakowianie tylko w drugiej połowie (!) strzelili szczecinianom dziesięć goli. Obrona też nie funkcjonowała najlepiej i czasami zapominała, że bramkarz sam nie wygra meczu. Jeszcze przed sezonem Żebrowski podkreślał, że gra w defensywie to największy mankament drużyny i nad nią trzeba najbardziej pracować.

Brakowało snajpera

W ataku lukę po Mikołajewiczu wspólnie próbowali wypełnić Michał Kubik (indywidualnie rozegrał bardzo dobry sezon, opaska kapitana mu się należała) - zdobywca trzynastu goli i Łukasz Tubacki (jego postawa zaowocowała występami w reprezentacji Polski) - strzelec czternastu bramek. Mimo to Pogoni brakowało rasowego snajpera, który wykazałby się boiskowym sprytem, zastawiał kiedy trzeba i w odpowiednim momencie dostawiał nogę, by strzelić bramkę. To był też ważny sezon dla Łukasza Żebrowskiego, który dopiero nabiera doświadczenia jako trener. Na jednej z konferencji sam powiedział, że dopiero uczy się tego zawodu. Klub wiedział jednak na co się porywa, zatrudniając szkoleniowca bez doświadczenia.

- Zaryzykowaliśmy, zatrudniając szkoleniowca, który dopiero się uczy, ale taki jest sport - przyznaje prezes Pogoni’ 04 Szczecin, Krzysztof Bober. - Mamy duże aspiracje, więc chcemy jak najszybciej wrócić do elity. Wydaje się, że zarząd klubu trochę zignorował sygnały i zagrożenie spadkiem, czekając na przełamanie drużyny w każdym kolejnym spotkaniu. Przed rokiem, gdy ważyły się losy medalu, podjęto decyzję o zmianie trenera. W tym roku, gdy zespołowi groził spadek z najwyższej klasy rozgrywkowej, nie dokonano żadnych zmian.

Mecze Portowców podobne do siebie

Spotkania Pogoni w większości były do siebie podobne. Portowcy często dobrze rozpoczynali mecze, grali zmobilizowani i zaangażowani, strzelali bramkę i wychodzili na prowadzenie. Później jednak coś się zacinało, z zawodników jakby uchodziło powietrze, wkradał się brak motywacji. Brakowało i skuteczności, i odrobiny szczęścia. Niejednokrotnie trener Żebrowski podkreślał na konferencjach, że po raz kolejny jego zespół przegrał, choć prowadził grę.

Tak też było - o ostatecznych losach spotkania decydowały drugie połowy, a nawet ostatnie minuty meczów. Emocji nie brakowało choćby w ostatnim spotkaniu sezonu. - Miałem w sezonie wiele podobnych meczów, które pozabierały nam trochę wiary we wszystko, co robimy, zabrały też trochę energii zawodnikom. Teraz będziemy z zarządem rozmawiać, co dalej z tym wszystkim zrobić - zapowiada Żebrowski.

Co stanie się dalej z Pogonią?

Pod wpływem emocji zarząd nie chce podejmować żadnych pochopnych decyzji. Nie wiadomo, co dalej będzie z zawodnikami i trenerem. Wszyscy związani z klubem są załamani spadkiem. W związku z tym Pogoń może też stracić jednego z głównych sponsorów - miasto Szczecin. Magistrat wspierał finansowo futsalistów, ale warunkiem była gra w ekstraklasie. Teraz dotacja może być dużo mniejsza.

- Szkoda, że po tylu latach w klubie kończymy ten rok w taki sposób. Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby się pozbierać, wrócić do ekstraklasy, bo tam jest nasze miejsce. Najgorsze, co może teraz być, to schowanie głowy w piasek, użalanie się i myślenie o tym, co było. Teraz musimy się spotkać z zarządem i zawodnikami i zrobić wszystko, by Pogoń '04 Szczecin - która jest marką futsalową - wróciła w dobrym stylu w szeregi ekstraklasy - kończy Żebrowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński