Szczecinianin tej zimy już dwukrotnie poprawiał halowy rekord Polski. Aktualnie jego najlepszy wynik to 5,90. W Pradze, aby wejść do finału musiał skoczyć 5,75 lub znaleźć się w gronie ośmiu zawodników z najlepszym rezultatem.
Lisek zaczął od udanej próby na 5,45, ale z kolejną na 5,60 miał już problem i zaliczył ją dopiero za drugim podejściem. Jak napisała na Twitterze Joanna Seliga, dziennikarka "Przeglądu Sportowego" szczecinianin złamał tyczkę na rozgrzewce i ranił się w rękę. Stąd jego problemy w eliminacjach.
Za drugim razem przeskoczył też poprzeczkę zawieszoną na wysokości 5,70. Więcej skakać już nie musiał, a do finału weszło dziewięciu tyczkarzy, w tym drugi z Polaków Robert Sobera, który bez problemów zaliczył trzy kolejne wysokości.
Dopiero za trzecim razem 5,70 skoczył Renaud Lavillenie, rekordzista świata, lider tegorocznych światowych list i główny faworyt do złota w Pradze.
Tyczkarze o medale powalczą w sobotę. Początek zaplanowano na godz. 17. W sobotę w sesji porannej zobaczymy Renatę Pliś (Maraton Świnoujście), która pobiegnie na 1500 m.
Obszerna rozmowa z Piotrem Liskiem w piątkowym "Głosie Szczecina" dodatku do "Głosu Szczecińskiego"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?