Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odcięci od Europy. Tu nie przyjeżdżają nawet karetki

Agnieszka Grabarska
Zrobiło się o nich głośno w całej Polsce. Dwa dni przed wyborami mieszkańcy podtrzebiatowskiej wsi zapowiedzieli, że nie pójdą do urn. Słowa dotrzymali. - Nie mieliśmy wyjścia - mówią. - Od lat błagamy o remont prowadzącej do wsi drogi. Jesteśmy w Europie, ale żyjemy jak na Białorusi.

Jeszcze podczas kampanii wyborczej poszli pod trzebiatowski magistrat. Na transparentach widniały napisy "Zapomnieni przez samorząd" i "Bieczyno żąda drogi".

Tą drogą do urny nie pójdziemy

W wyborczą niedzielę zostali w domach.

- Tego dnia ugotowałam niedzielny obiad, ubrałam się odświętnie i poszłam do kościoła - wspomina Ewa Kapołka.

- To było dziwne uczucie, bo zawsze chodziłam na wybory - opowiada sołtys Bieczyna. - Tym razem jednak postanowiłam je zbojkotować. Po południu zajęliśmy się naszymi najmłodszymi mieszkańcami. W centrum wioski zorganizowaliśmy dla nich zaległą zabawę z okazji Dnia Dziecka.

Identycznie postąpili wszyscy mieszkańcy. Nikt, ze 135 uprawnionych do głosowania osób, nie pojawił się w lokalu wyborczym. Na mieszkańców czekały urny w sąsiednich Nowielicach.

- Aby dojechać do tej wioski, musielibyśmy pokonać dziewięciokilometrowy odcinek drogi, o którą właśnie walczymy - mówią.

Agroturystyka aż się prosi

Trasa, o której opowiadają mieszkańcy, to prawdziwa droga przez mękę. Jest tak wąska, że mieści się na niej tylko jeden samochód. Pokruszone kawałki asfaltu strzelają spod kół jak pociski. Niektóre dziury przysypane są tylko luźnym żwirem. Bezpieczna prędkość na niej, to zaledwie 20 km/h. Asfaltowa prowizorka kończy się przed wsią. Dalej są już tylko kocie łby i wyboje.

- Z naszej wioski nad morze jest tylko kilkanaście kilometrów - opowiada Daniel Procanin. - Myślałem kiedyś o agroturystyce, bo chciałbym inwestować w naszej małej ojczyźnie, ale przez tę drogę nikt tu przecież nie przyjedzie.

- Tutaj mieszka bardzo dużo młodych ludzi. Wiele mogliby dla naszej wioski zrobić. Ale boję się, że w końcu zaczną stąd uciekać, bo jak tu żyć z małymi dziećmi, kiedy czasem jesteśmy odcięci od świata - obawia się Eugeniusz Romanko.

Bez chleba i szkoły

Marzena Tatar nie ukrywa, że już wiele razy taka myśl chodziła jej po głowie.

- Wyjechałabym stąd jak najdalej, ale gdzie ja teraz dostanę mieszkanie? - pyta.
Choć sama ma problemy z dojazdem do pracy, najbardziej martwi się o dwie małe córeczki. Starsza Kornelia od września idzie do zerówki. Do Mrzeżyna będzie dojeżdżać szkolnym autobusem.

- Najbardziej boję się zimy - denerwuje się kobieta. - Już nieraz się przecież zdarzyło, że autobus utknął w zaspach i dzieci odbieraliśmy traktorami. Podczas jednej śnieżycy, trzy dni uczniowie siedzieli w domach, bo nie można było dostać się do szkoły. Do sklepu nie dowozili nawet chleba.

- Do nas nie chcą przyjeżdżać nawet lekarze na domowe wizyty - żali się kolejna mieszkanka.

Opowiada, jakie problemy miała, gdy sama była po operacji oka: - Pielęgniarka miała spory kłopot, żeby dojechać i pobrać mi krew.

Innym razem karetka, która jechała do obłożnie chorego mężczyzny urwała koło w dziurze.

Jakby Bóg o nich zapomniał

Bieczyńska droga, to także skuteczny straszak na turystów. Wanda i Jan Gereszowie z Żywca do wioski przyjechali na rowerach.

- Pokonujemy właśnie kolejny odcinek rajdu. Punkt kontrolny mieliśmy wyznaczony w Bieczynie. Jesteśmy przerażeni tą drogą. Współczujemy tym ludziom, bo oni muszą się czuć jakby Bóg o nich zapomniał - mówili turyści.

Dziwili się, że w tak atrakcyjnej nadmorskiej gminie, ludzie żyją jak w średniowieczu.

- Przyjechali do nas w odwiedziny znajomi z Niemiec. Ostrzegałam ich, że dojazd jest trudny. Jak wysiedli z samochodu, to aż się przeżegnali - opowiada Marzena Tatar.

- Ludzie, którzy tu przyjeżdżają są wściekli. Moja chrześnica przyjechała raz. Zapowiedziała, że to pierwsza i ostatnia wizyta - dodaje starsza kobieta.

Mężczyźni opowiadają, że wiele razy z drogi holowali samochody, które na wertepach traciły miski olejowe.

Polska nas popiera

O spektakularnym proteście mieszkańców Bieczyna zrobiło się głośno w całej Polsce. Ludzie opowiadają, że niemal codziennie odbierają telefony ze słowami poparcia.

- Odważyliśmy się na taki krok, bo przez wiele lat nasze pisma i prośby kierowane do samorządowców nic nie dały. Może teraz nasze desperackie już wołanie dotrze gdzieś wyżej? - mówią z nadzieją.

Twierdzą, że nie mają wyrzutów sumienia z powodu bojkotu wyborów.

- Jesteśmy w Unii Europejskiej. Jest tyle możliwości, żeby pozyskać dofinansowanie na remont drogi. Dlaczego do tej pory nikt tego nie zrobił? - pytają.

Podczas pikiety pod ratuszem w Trzebiatowie, burmistrzowi wręczyli petycję. W zamian usłyszeli tylko lakoniczne słowa o braku pieniędzy.

Dlatego już teraz zapowiadają, że nie ustąpią. Jeśli będzie trzeba, pojadą protestować do starostwa w Gryficach, później do Szczecina, Warszawy a kto wie czy nawet nie do Brukseli.

- Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa - zapowiadają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński