Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie stawiajcie na mnie krzyżyka

Rozmawiał Przemek Sas
Artur Bugaj przyznaje, że częściowo pogodził się z rolą jokera wchodzącego z ławki. Denerwuje się jednak, gdy ktoś zarzuca mu zbyt duży wiek.
Artur Bugaj przyznaje, że częściowo pogodził się z rolą jokera wchodzącego z ławki. Denerwuje się jednak, gdy ktoś zarzuca mu zbyt duży wiek.
Rozmowa z Arturem Bugajem, napastnikiem Pogoni.

- Dla Artura Bugaja Amica nie jest tylko kolejnym rywalem. Z występami we Wronkach wiążą się zapewne jakieś wspomnienia? Jakie?

- Na pewno miłe. Skojarzenia są bardzo pozytywne. Amica dała mi szansę gry zarówno w ekstraklasie, jak i w II lidze. To właśnie z Amiką świętowałem pierwszy awans z drugiej do pierwszej ligi.

- W 1994 roku nie wiodło się panu najlepiej w Pogoni. Tylko jeden gol, większość spotkań na ławce rezerwowych. Amica była chyba dobrym azylem?

- Zgadza się. I dobrze mi się tam grało. Strzeliłem kilkanaście bramek, byłem najskuteczniejszym zawodnikiem Amiki na drugim froncie. Podobnie było po awansie do I ligi - wtedy też strzelałem najwięcej spośród wszystkich piłkarzy wronieckiego klubu. Oprócz tego, że nigdy we Wronkach nie będzie tak licznej publiczności jak na przykład w Szczecinie, Amica ma wszystko co potrzeba by być dobrym klubem.

- A czy strzelił pan bramkę grając przeciw Pogoni, albo przeciw Amice?

- (Artur Bugaj długo się zastanawia) Nie przypominam sobie. Raczej nie.

Więcej w papierowym wydaniu "Głosu".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński