Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie daruję im tego. Sprzedali mi w salonie używany samochód!

Izabela Krzewska - wspolczesna.pl
Niektóre wady lakieru widać nawet gołym okiem. - Czuję się oszukana - mówi pani Anna. Zamierza skierować sprawę do sądu.
Niektóre wady lakieru widać nawet gołym okiem. - Czuję się oszukana - mówi pani Anna. Zamierza skierować sprawę do sądu. W. Jakubicz
To skandal, brak słów - nie kryje wzburzenia Anna Kostro. - Sprzedali mi uszkodzony samochód, mimo że kupiłam go w salonie jako nowy - mówi wzburzona. Zakup kosztował ją wraz z odsetkami blisko 55 tys. zł!

W marcu ubiegłego roku kobieta kupiła samochód u autoryzowanego dealera Fiata Konrys w Białymstoku. Miesiąc temu, podczas jazdy, w szybę i maskę pojazdu uderzył kamień. Pęknięcie i wgniecenie pani Anna chciała naprawić w ramach ubezpieczenia auto-casco. Jakież było jej zdziwienie, kiedy okazało się, że jej nowy samochód... nie jest nowy.

Rzeczoznawcę, który miał wycenić szkodę, zaniepokoiła jakość lakieru, który w kilku miejscach tworzył zacieki. Wyniki profesjonalnej ekspertyzy wykonanej na zlecenie pani Anny były szokujące. Nie tylko grubość warstwy lakieru na klapie bagażnika przekracza normę, ale i na pozostałych elementach powłoki pojazdu.

"Robione" okazały się też dwie pary drzwi pasażera, pokrywa silnika oraz dwa błotniki. W ramach demontażu pokrywy silnika nie zabezpieczono też śrub, przez co pokryły się korozją. Kilkakrotnie w treści ekspertyzy przewija się stwierdzenie: "Widoczne wady powłoki lakierowej nie mogły powstać w wyniku eksploatacji pojazdu".

- My sprzedajemy auta fabrycznie nowe. Niemożliwe, aby uszkodzony samochód opuścił nasz salon - zaprzecza właściciel Konrysu Krzysztof Świerzbiński. - Ta pani kupiła samochód ponad rok temu. Nie wiadomo, co się z nim działo w tym czasie.

Mimo to Świerzbiński potwierdził, że samochód, rzeczywiście, musiał być lakierowany. - Była to jednak robota mało profesjonalna - komentuje. - Raczej nie w autoryzowanym warsztacie.

- Mogę udowodnić, że nie miałam żadnej kolizji, a samochód był w użyciu przez cały czas - ripostuje pani Anna.

Kobieta jest zdeterminowana. Zamierza złożyć oficjalną reklamację. Jeśli to nie przyniesie skutku, sprawa prawdopodobnie trafi do sądu. Pani Anna będzie się domagać obniżenia ceny samochodu, zwrotu różnicy w ubezpieczeniu, a nawet nowego pojazdu.

Skandal! "W salonie sprzedali mi używany samochód" - Gazeta Współczesna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński