Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Masowe zatrucia po dopalaczach. U nas "Mocarz" na razie nikogo nie pokonał [wideo]

Anna Folkman
Archiwum
Specjaliści w Szczecinie uspokajają: Nie mamy problemu z pacjentami po dopalaczach.

13 osób zatrzymanych na Śląsku, pełnomocnicy w służbach i instytucjach, specjalna infolinia oraz współpraca z EUROPOL - to najważniejsze z działań, które podjęły służby i instytucje zaangażowane w walkę z dopalaczami. Dziś w MSW odbyła się konferencja w sprawie walki z tymi niebezpiecznymi substancjami, w której udział wziął m.in. Grzegorz Karpiński, Sekretarz Stanu w MSW.

Po pladze zatruć dopalaczami na Śląsku, zapytaliśmy o sytuację w Szczecinie.

- W ostatnim tygodniu mieliśmy siedmiu pacjentów, którzy trafili do nas po zażyciu tzw. "dopalaczy" - mówi dr hab. Andrzej Brodkiewicz, prof. PUM , lekarz kierujący Oddziałem Klinicznym Pediatrii, Nefrologii ze Stacją Dializ i Leczenia Ostrych Zatruć szpitala "ZDROJE". - Od początku roku było to 26 dzieci do 18 roku życia. Jak widać okres wakacyjny jest bardziej intensywny pod tym względem. Nie zaobserwowaliśmy jednak jakiegoś znaczącego wzrostu liczby takich pacjentów w porównaniu z ubiegłymi latami. Nie odnotowaliśmy w tych sytuacjach przypadków szczególnie niebezpiecznych, takich w których pacjenci wymagaliby intensywnej terapii. Nie oznacza to jednak, że dopalacze nie są niebezpieczne.

Pacjenci trafiają do szpitala najczęściej bo są senni, pobudzeni, agresywni, bo nie można się z nimi skontaktować. Tych objawów może być bardzo dużo, rodzaj i nasilenie zależy m.in. od tego, jaka substancja była zawarta w "dopalaczu". Ich skład chemiczny stale się zmienia. Są ich tysiące.

- Chociaż nasi pacjenci przyjmowani po "dopalaczach" byli w bardzo dobrym stanie, sytuacja może zmienić się z dnia na dzień - dodaje Brodkiewicz. - Przykładem jest głośny teraz "Mocarz". Ale chciałbym wyraźnie podkreślić, że znacznie większy problem mamy z innymi środkami: tabletkami z domowej apteczki, lekami bez recepty typu paracetamol itp.

W klinikach Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 2 PUM w Szczecinie także nie zaobserwowano większej liczby pacjentów, którzy trafiali ostatnio po zażyciu tzw. "dopalaczy". Ostatnim "głośnym" przypadkiem była historia więźniów ze Stargardu Szczecińskiego.

- Są to raczej pojedyncze przypadki - zazwyczaj osoby w przedziale wiekowym 20-30 lat, w większości mężczyźni - podaje Bogna Bartkiewicz, specjalista ds. komunikacji z mediami SPSK 2 PUM. - Stan w jakim do nas trafiają określany jest raczej jako łagodny, nie zdarzyły się np. zatrzymania akcji serca, czy ostre zatrucia. Do tej pory nie było u nas osoby po zażyciu środka "Mocarz".

Podobne doświadczenia ma SPSK nr 1 przy ul. Unii Lubelskiej. Osoby, które trafiły do szpitala z powodu "dopalaczy" było kilka. W lecznicy przy ul. Arkońskiej także.

Tragiczne wieści docierają jednak z mniejszych miejscowości naszego województwa. W Świdwinie i Drawsku Pomorskim trzech mężczyzn zmarło w lipcu po zażyciu "Supermana" - pochodnej amfetaminy.
Wczoraj w Komendzie Głównej Policji odbyła się narada, w której podsumowane zostały dotychczasowe działania policji, podjęte po otrzymaniu informacji o pierwszych osobach zatrutych dopalaczami. Więcej na ten temat na stronie 6.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński