Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marszałek wraca z nowym albumem pt. "Rdza". Czeka nas punk rockowa rewolucja czy wręcz przeciwnie?

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
„Rdza”, nowy album Marszałka trafi do sprzedaży już 5 marca. Premiera krążka odbyła się podczas wernisażu wystawy „Co sobie kto na swój temat wymyśli” w Trafostacji Sztuki w Szczecinie. W czasach gdy „wszyscy naokoło będą teraz śpiewać protest songi” Marszałek bierze się za inny kierunek. Wiemy, bo sam nam powiedział.

Postmodernistyczna ironia, kabaretowy performance czy po prostu ujście dla frustracji - kim lub czym jest Marszałek?

- Wszystkim tym po trochu. Marszałek to postać, za którą stoi postać kolejna - Piotra Markowskiego - lubię budować takie mistyfikacyjne piramidy. Dawniej rzeczywiście używałem muzyki do kanalizowania złości, ale ten nowy album różni się od poprzednich. Nie jest już tak nasycony frustracją i bluzgami. Chciałbym też zetrzeć z Marszałka kabaretową warstwę, ale nie satyrę. Czuję się satyrykiem i lubię, kiedy moje historie wywołują śmiech, również ten przez łzy. A czy to leży w postmodernistycznym nurcie? Pewnie tak, teraz wszystko jest „po”, więc możemy się umówić, że jestem postpostmodernistą.

Album „Rdza” różni się od poprzednich albumów również okolicznościami, w jakich powstawał. Nie dość, że poza studiem, to jeszcze w „czasach zarazy”.

- Konstanty Usenko, którego poprosiłem o produkcję muzyczną tego albumu, jest zwolennikiem pracy w terenie, czyli nagrywania poza bezpieczną dla realizatora przestrzenią studyjną. I to on zdecydował, że szukamy jakiegoś magazynu czy hali w pobliżu rzeki, gdzie rozłożymy się ze sprzętem. Miało śmierdzieć rdzą i wodą stęchłą w kanałach, więc padło na żelbetonowy magazyn na terenie portu, w którego pustej piwnicy spędziliśmy dwa dni. Ale nie tylko tam – wokale nagrywaliśmy np. w pustym kontenerze na Nabrzeżu Fińskim. Trochę się obawiałem nagrywania tym partyzanckim sposobem, ale ostatecznie przyznaję rację Kostkowi - już samo przekroczenie progu studia nagraniowego obcina muzyce jaja, a wkroczenie z nią w jakąś przestrzeń wcale nieprzystosowaną do nagrań sprawia, że to miejsce staje się dodatkowym instrumentem, warstwą. Zresztą Kostek w miksie śmiało sięgał po te wszystkie dźwięki, które nas otaczały – na płycie co chwila odzywa się ten magazyn, ciężarówki, wózki, windy, rury, kontenery itd.

A pandemia? W żaden sposób nie pokrzyżowała Wam planów?

- Nie, jeszcze przed pandemią umówiliśmy się na nagrania w sierpniu, miksy jesienią-zimą. Wszystko odbyło się zgodnie z planem.

Ale data premiery zmieniała się kilka razy. Płyta miała ukazać się w 2020.

- No tak. I trochę ubolewam, że nie udało się jej wypuścić w tak znamiennym roku. Ale też to jest underground, nie byłem zobowiązany żadnym kontraktem do zdania pracy w jakimś terminie, żadna tabelka excelowa nie pilnowała osiągania wskaźników. Jeśli coś chcieliśmy jeszcze poprawiać, dokładać, zmieniać, to robiliśmy to, dopóki obaj nie stwierdzaliśmy, że ok, mamy to, skończone.

Niezależność to dziś rzadki przywilej. Nie marzy Ci się punkowa rewolucja jak w latach 70. i na początku 80.?

- Mnie się marzy rewolucja, owszem. Jest potrzebna duchowa rewolucja, jak śpiewał Izrael. Ogólnoświatowa najlepiej, która zmieniłaby zupełnie priorytety ludzkości z „żeby było mi fajnie” na „żeby planeta jeszcze trochę pociągnęła”. A ta punkowa z lat 70. – no żadna to wielka rewolucja, szybko została zmonetyzowana przez duże wytwórnie płytowe. Chociaż odcisnęła piętno – sam jestem jej spadkobiercą, podobnie jak i cała muzyka alternatywna wobec list przebojów czy też właściwiej by było dziś powiedzieć: rankingów odtworzeń.

Dzisiejsza sytuacja polityczna w Polsce sprawia, że stosunki społeczne są dość… napięte. Muzyka nie jest już nośnikiem nawołującym do zmian czy gruntem do walki? Przecież każdy z nas w każdej chwili ma pod ręką tysiące utworów na żądanie.

- A ludzie i tak włączą to, co podpowie im algorytm. Punk w latach 70. i na początku 80. miał zasięg masowy głównie dzięki temu, że połknął go wspomniany wyżej show business. Dziś moglibyśmy porównać to do zasięgów youtuberów czy influencerów. Może oni mogliby spróbować wszcząć jakąś rewolucję, ale im się to nie opłaca. Są zależni od reklamodawców, a biznes nie lubi rewolucji, no chyba, że da się na niej zarobić. Muzyka nadal jest nośnikiem treści, owszem, ale to obecnie margines, bańka, jedna z wielu. I w tej banieczce – swojej - widzę, że muzycy wypowiadają się buńczucznie, stało się to obecnie już standardem, z utęsknieniem wypatruję jakiegoś protest songu od Golców i Krzysia Krawczyka, najlepiej w kolaboracji z jakimś popularnym w tym sezonie raperem.

Mało w tym punkowego ducha, jak na osobę, która z punka się wywodzi...

- Całe moje poczucie estetyki opiera się na punk rocku. Wychowałem się na nim, a ludzie są takimi istotami, że jak łykną coś za dzieciaka mając 13, 15 czy 17 lat, to zostanie to z nimi do końca życia. Istotą punka jest na pewno przekora, skoro wszyscy naokoło będą teraz śpiewać protest songi, to ja o czym innym spróbuję.

Skoro nie rewolucja, to co w takim razie Marszałek próbuje ludziom powiedzieć? Nowy album, nowy komunikat.

- Nie, to nie tak, ja nie mam żadnych komunikatów do wygłoszenia. To są komentarze, obserwacje. Oddalamy się od siebie coraz bardziej, przestajemy się rozumieć i w ogóle nawet komunikować, okopujemy się w tych bańkach, warczymy na inne bańki, a tak naprawdę wszyscy jesteśmy zniewoleni kredytami i przepaściami ekonomicznymi. A swoją złość mamy kierować na kolejne grupy podobnych nam ludzi, wskazywane przez polityków.

Pierwszy raz z tymi komentarzami można było spotkać się na wystawie „Co sobie kto na swój temat wymyśli” w Trafostacji Sztuki w Szczecinie. Współpraca z galerią w jakiś sposób zdeterminowała kreację „Rdzy”?

- Trafostacja sama wyszła z pomysłem uczestnictwa w produkcji albumu. Nie zdeterminowało to treści, jaka finalnie znalazła się na płycie, bo ta była zaplanowana już wcześniej, ale na pewno bardzo pomogło w jej wydaniu. Pierwszy raz zdarzyło mi się skorzystać ze środków publicznej instytucji kultury, nigdy wcześniej nie miałem tej przyjemności. A jest to ogromny luksus, móc postawić sobie jakieś założenia i nie szukać budżetu na ich realizację we własnej kieszeni tudzież prosić się po ludziach w internecie.

A gdyby zdarzyła Ci się okazja, przyjąłbyś pieniądze od rządu na nowy projekt? Np. z jakiejś nowej wersji Funduszu Wsparcia Kultury?

- Zależy co trzeba by było powiedzieć lub zrobić i za ile (uśmiech). No ale jakieś oratorium ku czci, z orkiestrą i chórem, czemu nie, byle kwota była sześciocyfrowa. A tak poważniej – nie, nie umiem na zamówienie, z tezą. Tzn. umiałbym, ale byłby to pastisz. Swego czasu miałem coś popełnić do filmu i to było takie zlecenie właśnie: ma być o tym i o tym. Miesiąc się czaiłem do tego i ostatecznie wymiękłem. I dobrze, film w końcu nie powstał, zostałbym z tą piosenką jak Himilsbach z angielskim.

Albumu „Rdza” można posłuchać na www.marszałek.bandcamp.com oraz w serwisach streamingowych. Płyta do kupienia od 5.03.20. r. w Trafostacji Sztuki w Szczecinie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński