- Przed sezonem większość mówiła, że w finale na pewno znajdzie się Chemik i zapewne Jedynka Aleksandrów. Brał pan pod uwagę inny scenariusz?
- A ja słyszałem jeszcze gorzej dla Jedynki. Czasem była zupełnie pominięta, raczej miała bić się o czwórkę. Ja starałem się o czwórkę, choć bardzo wierzyłem w najlepszą dwójkę.
- Czyli czym była pozycja lidera? Marzeniem?
-Marzeniem nie, ale na pewno gdzieś bardzo głęboko w sercu.
- Ze względu na zera na koncie Chemika, o których wspominał pan w jednym z wywiadów?
- Oczywiście. Jedynka dysponuje 1/6 budżetu Polic. Uważam jednak, że to wystarczająca kwota, żeby osiągnąć sukces w pierwszej lidze. Jak pokazuje tabela, miałem rację. Udało się zbudować drużynę za niecały milion.
- Ma pan satysfakcję z tego, że były klub, z którym rozstał się pan w dość napiętych okolicznościach, który ma więcej pieniędzy i lepsze zaplecze, przegrywa z pańską drużyną po rundzie zasadniczej?
- Nie chcieli mnie tam, nie uważali, żebym był wystarczająco dobry. Przeszedłem do Aleksandrowa, tutaj mnie doceniają. Pewna satysfakcja jest, ale raczej się z tego nie cieszę.
- Jak duże znaczenie ma to, że zaczynacie na własnym parkiecie?
- Paradoksalnie niewielkie. Jak pokazuje sezon, lepiej gra nam się w Policach. Mamy kilka zawodniczek, które czują się tam jak u siebie. To nasz ogromny atut.
- No właśnie, sporo jest tych podtekstów, takich kibicowskich smaczków.
- Dla kibiców tak, dla nas już mniej.
- Dlatego, że wymazał pan Chemika z pamięci?
- Na pewno nie. Pracowałem tam osiem lat, jest kilka osób, które bardzo mi pomogło. Wspominam je do dziś.
- A te osiem lat pomaga w ustalaniu taktyki? Niektóre zawodniczki są panu znane nie tylko z meczów, ale i z treningu.
- I czerpię ogromną radość, kiedy one grają dobrze. Ale Chemik to kompletnie inny zespół, większość siatkarek jest nowych, więc nie ma to przełożenia na taktykę.
- Mimo wszystko, wygrał pan z policzankami dwa mecze, jako jedyna ekipa w lidze. Czyli sposób jest?
- Ja myślę, że jest inaczej. Bardziej to oni nie mają sposobu na nas, niż my mamy na nich.
- Dlaczego?
- I tu już trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że siatkarki, które przechodzą z ekstraklasy do pierwszej ligi mają wrażenie, że tu się wszystko samo wygra. Rzeczywistość zweryfikowała takie tezy, dość brutalnie. Na zapleczu Orlen Ligi jest wielka walka i siatkówka na wysokim poziomie. Trochę czasu zajęło, zanim niektóre zawodniczki sobie to uświadomiły.
- W sensie, że czuły się jak gwiazdy?
- Nie, aż tak tego nie odbieram. Ale na pewno teraz już wiedzą, że nawet w pierwszej lidze trzeba bardzo się przyłożyć, żeby osiągnąć jakiś sukces.
- Bez polityki, bez emocji - obiektywnie. Kto jest faworytem do awansu?
- Bez polityki (śmiech). Patrząc na sezon to my jesteśmy faworytem. Patrząc na finanse, to Chemik powinien grać w ekstraklasie. Patrząc na opinię Mariusza Bujka, to Jedynka na to zasługuje. Jak dla mnie jest 2:1.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?