Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Leśniak: Mocno liczyłem, że w tym sezonie Pogoń zdobędzie mistrza [ZDJĘCIA]

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Marek Leśniak podczas gali 60-lecia Pogoni Szczecin
Marek Leśniak podczas gali 60-lecia Pogoni Szczecin Archiwum Głosu Szczecińskiego
Cieszę się, że 17-latek debiutuje w kadrze, że jest z Pogoni. Jak ktoś jest dobry – trzeba dać mu szansę, bez względu na wiek. Kozłowski zagrał, ale w kadrze jest też Kowalczyk. Fajnie się rozwija, wpadł mi w oko. Młody i dobry – takiego trzeba też do zimnej wody wrzucić, by zobaczyć reakcję. I chyba Sousa chciał ich sprawdzić na zgrupowaniu – mówi Marek Leśniak, legendarny napastnik Pogoni Szczecin i były reprezentant Polski.

W środę trzeci mecz Polaków w eliminacjach do Mistrzostw Świata w Katarze. Trzeci i chyba najtrudniejszy ze wszystkich, a zarazem najbardziej prestiżowy. Biało-Czerwoni zagrają z Anglią na Wembley.

Remisem na Wembley drużyna narodowa Kazimierza Górskiego wkroczyła na piłkarskie salony. Później już tak dobrze nie było – z Anglikami graliśmy dość często i najczęściej przegrywaliśmy.

Dotychczasowe spotkania w grupie eliminacyjnej, środowy mecz z Anglikami, debiut Kacpra Kozłowskiego i sytuację Pogoni w lidze ocenia Marek Leśniak, legendarny napastnik Portowców i były reprezentant Polski (20 występów i 10 bramek).

Marek Leśniak – rocznik 1964 – nie imponował warunkami fizycznymi, ale był niesamowicie szybki i silny. Nie bał się wchodzić w stykowe sytuacje z defensorami, potrafił sprytem i szybkością ich wyprzedzać w polu karnym.

Z Pogonią był związany od 1982 i szybko przebił się do pierwszego składu. Przychodził z Pomorzanina Nowogard, gdzie uprawiał też piłkę ręczną. To w Szczecinie na dobre już postawił na futbol. Zdobył z Portowcami brązowy medal w 1984 r. i srebrny w 1987 r. W sezonie 1986/87 sięgnął po koronę króla strzelców ekstraklasy strzelając 24 bramki.

Jego talent dostrzegli też trenerzy kadr narodowych. Z młodzieżówką zdobył trzecie miejsce w MŚ (1983), a 7 października 1986 zadebiutował w kadrze narodowej w meczu z Koreą Północną. Miał wtedy 22 lata, a jednocześnie grał też w kadrze olimpijskiej.

Walcząc z kadrą olimpijską o wyjazd na igrzyska w Seulu uczestniczył w zgrupowaniu w Aarhus. Tam postanowił odłączyć od drużyny. Zrobiła się duża afera, bo to jeszcze były czasy, gdy polscy piłkarze nie mogli bez pozwolenia władz centralnych wyjeżdżać grać do klubów z Europy Zachodniej. Leśniakowi groziła dyskwalifikacja, więc po namowach wrócił jeszcze pograć w Pogoni i wkrótce oficjalnie odszedł do Bayeru Leverkusen. Pogoń oficjalnie nie poinformowała, ile Niemcy zapłacili za młodego napastnika.

W Leverkusen grał cztery lata, a później Leśniak reprezentował m.in. SG Wattenscheid 09, TSV 1860 Monachium i inne kluby z Niemiec (krótko też grał w Szwajcarii). Kilkanaście lat temu na dobre zakończył granie. W sumie dla Pogoni w ekstraklasie zdobył 65 bramek w 150 meczach.

Udane występy w Bundeslidze sprawiły, że był też powoływany do reprezentacji. Ale nie miał zaufania selekcjonerów i w sumie rozegrał 20 spotkań i strzelił 10 bramek. Ostatni raz w kadrze zagrał w 1994 r.

Już w XXI wieku zajął się trenerką, ale prowadził tylko kluby z lig regionalnych i bez głośnych sukcesów. Jednocześnie kierował też firmą ogrodniczą. Cały czas interesuje się wynikami Pogoni, jest też częstym ekspertem od Bundesligi w polskich mediach.

Rozmowa z Markiem Leśniakiem

Jak po dwóch meczach ocenia Pan dotychczasowe występy reprezentacji i dorobek punktowy?

Marek Leśniak: Cztery punkty to cztery punkty. Chyba jak wszyscy liczyłem, że po tych dwóch meczach będzie to sześć punktów, ale po przebiegu spotkania z Węgrami, to trzeba przyznać, że trochę szczęścia jednak mieliśmy. Nie chcę powiedzieć, że graliśmy słabo i tylko remis, ale mimo niezłej gry dwa razy przegrywaliśmy i doprowadzaliśmy do remisu. Trudno się wraca do meczu, gdy jest już 2:0 dla przeciwnika, a także 3:2 w samej końcówce. Nam się udało wyrównać, zdobyć punkt. Mecz z Andorą to wiadomo, że był z gatunku takich, które trzeba było wygrać. Pierwsza połowa nie była za ciekawa w naszym wykonaniu. Rywal dobrze się bronił, więc my mieliśmy ciężko. Ale z takimi przeciwnikami zazwyczaj tak jest – dopóki maja siły na grę w obronie, dopóki się dobrze przesuwają, ustawiają, to trudno im strzelić gola. Gdy opadną z sił, to robią się luki, jest więcej miejsca i zespoły lepsze technicznie, które potrafią grać piłką mają swoje szanse, dochodzi do sytuacji bramkowych. Widziałem komentarze specjalistów np. że mieliśmy cztery strzały na bramkę Andory i padły trzy bramki, w tym dwie Roberta. Ale Robert po to jest, by te bramki strzelać, czy to w reprezentacji, czy w Bayernie. Szkoda, że złapał kontuzję, bo teraz może tych bramek nie postrzelać. Słyszę, że to drobny uraz, że od pięciu do dziesięciu dni przerwy, ale z drugiej strony jestem ostrożny, bo to mimo wszystko uraz kolana. Ja mu życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia i gry, bo chciałbym, by pobił w tym sezonie rekord Gerda Mullera strzelonych bramek w jednym sezonie Bundesligi. Ma ogromne szanse, ale oby ta kontuzja nie była problemem.

Czy Polska bez Lewandowskiego może nawiązać wyrównaną walkę w środę z Anglią?

Wydaje mi się, że zagramy podobnie jak graliśmy np. z Holendrami w Lidze Narodów. Będziemy przede wszystkim się bronili i liczyli na jakąś kontrę. Wtedy przegraliśmy, ale skromnie, choć w II połowie może dwa razy przekroczyliśmy połowę boiska, a mimo takiej postawy mogliśmy zremisować, bo w końcówce mieliśmy dwa rzuty rożne. I spodziewam się tego w Londynie.

Po nowym selekcjonerze Paulo Sousie oczekuje się, że ofensywniej będzie ustawiał drużynę narodową.

Nie chcę nic złego powiedzieć, bo przecież sam byłem reprezentantem Polski i choć nic specjalnego z nią nie osiągnąłem, to zawsze była to fajna przygoda i zawsze życzę jej jak najlepiej. Ale, by grać do przodu, to potrzebni są zawodnicy kreujący grę, a my ich nie mamy. Ja wiem, że wszyscy mówią, że Włosi zachwycają się Piotrkiem Zielińskim, że będzie kosztował minimum 50 mln euro, a pewnie stanie na 80 mln. Cały czas czytam zachwyty, co to we Francji robi Arek Milik, który już kosztował kluby 100 mln euro. No i mamy Krzyśka Piątka, który miał podbić Bundesligę. Ja to wszystko rozumiem, ale to jest ładne tylko na papierze. Brakuje nam piłkarzy, którzy naszych napastników potrafią obsłużyć dobrym podaniem. Jeśli nasi nasi napastnicy sami sobie nie wypracują pozycji, to będą schody. Anglicy na pewno postarają się tak zorganizować swoją defensywę, by Milik czy Piątek takich podań nie dostawali, by nie mieli swobody. Czytam też inne opinie, że np. kadra Brzęczka to taką Andorę rozbiłaby 10:0, Grzegorz Lato mówi o słabej grze z kelnerami. Ale wrócę do tego, co powiedziałem – mamy fajnych zawodników, ale jednak brakuje piłkarzy potrafiących kreować sytuacje, przenieść piłkę do przodu, rozegrać. Napastnik – nawet najlepszy na świecie – nie może za to odpowiadać. Podobnie jest z pressingiem – kiedy go rozpocząć, w jakim sektorze. To nie może Robert decydować, ale środkowi pomocnicy. Nasz pressing na razie jest do poprawy, bo trzech próbuje atakować, a siedmiu stoi blisko środkowej linii. Węgrzy to potrafili wykorzystać.

Polska reprezentacja od lat męczy się z zespołami-kopciuszkami? Nie potrafimy otworzyć wyniku np. w 5. minucie i później grać na luzie.

Jestem Polakiem i nie chcę krytykować kadrowiczów. Zawsze sercem będę za naszą reprezentacją, zawsze trzymam kciuki i zawsze znajdę coś pozytywnego. Ale w porównaniu z zespołem niemieckim czy nawet hiszpańskim to widać, że brakuje nam kreatywnych zawodników. Podstawą jest teraz granie jeden na jednego na bokach boiska. Jeśli dobry zespół ustawi się dobrze z tyłu, to tylko szybkimi podaniami można ich oszukać. Te topowe drużyny mają piłkarzy, którzy sporo potrafią w grze na bokach, są szybcy. Niemcy mają Gnabry’ego czy Sane, którzy biegają w 11 sekund 100 m, a przy okazji jeszcze kiwną. W polskiej reprezentacji takich zawodników nie ma. Wskaże Pan takiego?

Nie potrafię.

Nie mamy. Taka Andora, jak miała siły to się dobrze broniła, ale w końcu trzeba czekać, aż złapią zadyszkę. W Anglii role mogą się odwrócić. To my możemy próbować wciągnąć Anglików i szukać okazji w szybkich kontrach. Tylko, kto będzie biegał do długich piłek. Kilka lat temu mieliśmy Grosickiego, który swoją szybkością potrafił coś zrobić z lewej strony, ale teraz pozostała tylko ambicja, bo chłopak w klubie nie gra przynajmniej od roku. Zobaczymy, może Szymański… Wspomniałem o Hiszpanach – oni nie są aż tacy szybcy, ale swoją techniką potrafią dużo zdziałać swoimi krótkimi podaniami. Niemców rozbili 6:0, a mimo to Greków nie pokonali, choć grali w liczebnej przewadze, a z Gruzją się męczyli. Wracając do Anglii – faworytem nie będziemy, pewnie nastawimy się na kontrę i może coś się uda. Łatwo nie będzie.

Skoro o meczu z Anglią rozmawiamy to nie sposób nie nawiązać do meczu z 1993 r.

Do końca życia będę go wspominał, nie zapomnę i nie trzeba go mi przypominać. Wiem, że miałem bardzo dobre sytuacje, których nie wykorzystałem, ale uważam, że był to mój najlepszy mecz w reprezentacji Polski. Ten dorobek w kadrze nie był bogaty, bo to ledwie 20 spotkań, ale to nie ode mnie zależało, że kolejni selekcjonerzy mieli inne pomysły personalne. Były wtedy sezony, że byłem najlepszym polskim napastnikiem, ale na występy w kadrze to się nie przekładało. Pewnie, że szkoda sytuacji z tamtego meczu, bo jakbym chociaż jedną wykorzystał, to na pewno byśmy nie zremisowali, a wygrali. Inne byłyby wspomnienia, a tak wiele osób do dziś mi to wypomina.

Z Andorą zadebiutował w kadrze 17-letni Kacper Kozłowski z Pogoni. Wynik był już pewny, więc selekcjoner mógł sobie pozwolić na taki gest. Ale jak porówna się sytuację Kozłowskiego choćby z Panem lub piłkarzami Pogoni z lat 80. to można powiedzieć, że ma chłopak szczęście, że czasy są inne.

Cieszę się, że 17-latek debiutuje w kadrze, że jest z Pogoni. W młodszym wieku w kadrze debiutował tylko Włodek Lubański. Faktycznie żyjemy już w innych czasach. W latach 80. w zasadzie wszyscy kadrowicze grali w Polsce i do kadry nie było tak łatwo się dostać jak teraz. W dodatku pamiętam, jakie były relacje na linii Szczecin – Warszawa, czy Szczecin – Śląsk. W latach 80. mieliśmy wielu świetnych piłkarzy, a w kadrze nas było mało. Teraz to inaczej wygląda i oby nie skończyło się to tylko na debiucie. Uważam, że trener dobrze zrobił. Jak widzi w Kozłowskim potencjał, to może na niego stawiać. Ale nie szukajmy też w tym czegoś nadzwyczajnego. W Dortmundzie zadebiutował niedawno 16-latek, a przepisy zmieniono, by tacy młodzi mogli grać. W kadrze Niemiec też takie debiuty są możliwe. Jak ktoś jest dobry – trzeba dać mu szansę, bez względu na wiek. Kozłowski zagrał, ale w kadrze jest też Kowalczyk.

Powołanie dla Kowalczyka było niespodzianką, choć w Pogoni jest pewniakiem w składzie trenera Kosty Runjaica.

Z tego co obserwuję, to potrafi zagrać na kilku pozycjach.

Sam najlepiej się czuje w środku, ale gra na skrzydłach.

Fajnie się rozwija, wpadł mi w oko. Młody i dobry – takiego trzeba też do zimnej wody wrzucić, by zobaczyć reakcję. I chyba Sousa chciał ich sprawdzić na zgrupowaniu. Już dał zagrać Kozłowskiemu, który tego debiutu na pewno nie zapomni.

Pan dobił do 20 spotkań, Marek Ostrowski pograł więcej, ale pozostali piłkarze Pogoni z lat 80. - w kadrze tak naprawdę nie zaistnieli.

Adam Kensy - jeden z najlepszych pomocników w Polsce, Kaziu Sokołowski najlepszy forstoper w Polsce, Marek Szczech pograł trochę w kadrze olimpijskiej. Wymienię ich i powiem, że szkoda, że tak się stało. Pogoń wtedy naprawdę grała ciekawą piłkę. Ja wyjechałem w wieku 24 lat, a już miałem za sobą 180 spotkań i 80 bramek. Co by było, gdybym został do 30 roku życia? Pewnie bym pobił wszystkie możliwe rekordy w Pogoni. Ale to już tylko gdybanie, bo przecież pamiętamy, że Pogoń rok po wicemistrzostwie spadła do II ligi. Cieszę się jednak, że tak wielu kibiców Pogoni dobrze wciąż mnie wspomina, że o mnie pamiętają i twierdzą, że to ja byłem najlepszym napastnikiem w historii klubu. To bardzo miłe. Znam też i takie opinie, że lepszy był Marian Kielec, inni mówią, że Leszek Wolski. Każdy ma prawo do opinii, wszystkie szanuję, a wspomnienia z tamtych lat zawsze są miłe. Mieliśmy dobry skład, zespół, sukcesy, a zabrakło tylko tytułu mistrzowskiego. Mocno liczyłem, że w tym sezonie się to uda Pogoni, ale siedem punktów straty do Legii to jednak dużo.

W 1987 r. nie dało się zdobyć mistrzostwa?

W końcówce sezonu graliśmy w Zabrzu, gdzie potrzebowaliśmy dobrego wyniku, a przegraliśmy 1:2. Strzeliłem bramkę, ale sędziowie jej nie uznali i nie tylko ja do dziś nie wiem, dlaczego. Później już nie było szanse odrobić straty w lidze i skończyło się wicemistrzostwem. Minęło tyle lat, że powoli wszystko się zaciera, ale z Pogonią coś jednak osiągnęliśmy.

W sobotę mecz z Legią w Warszawie. Gdyby tak zakończyło się wygraną to…

To jest jedyny warunek. W Polsce tak już jest, że jak Legia jest w czołówce, to wszystko jej się układa. Pamiętam, że Piast potrafił zdobyć mistrza, ale wtedy udało mu się wszystkich zaskoczyć. Pogoń jest w innej sytuacji. Cały czas w czołówce, prowadziła w tabeli. Szkoda, że miała serię czterech spotkań bez zwycięstwa, porażki. Na szczęście wygrała w Białymstoku i z Lechią. To ważne, bo bez tych 6 punktów to i podium mogłoby uciec. Czuję, że drugie miejsce powinniśmy dowieźć do końca, ale jak wygramy w Warszawie, to jeszcze może być ciekawie.

Obecnie napastnikiem nr 1 jest Luka Zahović. Widział go Pan w akcji?

Widziałem, ale nie podejmę się oceny. Powiem za to, kto mi się podoba – Alex Gorgon. To dobry transfer, szybko wszedł do gry, poustawiał środek, zdobywał bramki. Wiem, że Pogoń ma super bramkarz, podoba mi się Kowalczyk, cieszą bramki Kucharczyka, bo mówili, że już więcej strzelać nie będzie. Ale na jakieś głębsze oceny to sobie nie pozwolę, bo za mało wiem i oglądam.

Jak z Pana karierą trenerską?

Kariera? Skończyła się, gdy miałem 40 lat, a teraz mam 57. W ostatnich latach prowadziłem lub pomagałem przy małych klubach. Na wielkie wody nigdy się nie wybierałem. I chyba dobrze zrobiłem, bo przez tyle lat byłem pod wielką presją, że jakbym teraz – na stare lata – miał się jeszcze tłumaczyć z jakieś porażki, to ciężko by mi było. Ja wiem, że zawód trenera jest piękny, ale też wiem, że na pstrym koniu jeździ. W jednym klubie zwolnili mnie po tym, jak zostałem wicemistrzem regionalnej ligi z awansem. W innym zwalniali mnie, choć byłem na trzecim miejscu w tabeli, a był i taki klub, w którym miałem serię 15 zwycięstw z rzędu, ale gdy przyszły dwie porażki to już nie było sentymentów. W niskich ligach z trenerki nie można przeżyć. Trzeba się czymś innym dodatkowo zajmować. Ja od wielu lat mam swoją firmę ogrodniczą i nie narzekam. Mam kontakt z ludźmi, cały czas jestem na świeżym powietrzu i to dla mnie jest ważne.

Pandemia mocno dała w kość?

Na początku było ciężko, bo trzeba było się dopasować do nowej sytuacji. Gdy wprowadzono pierwszy lockdown w Niemczech to faktycznie wszyscy siedzieli w domach i z nudów sami porządkowali swoje ogródki czy posiadłości. Wśród klientów prywatnych straciłem. Ale moja firma obsługuje też kilka większych przedsiębiorstw. I tu najwięcej zarabiam i są to stałe umowy.

Syn też zakończył karierę?

Na dobre nawet jej nie rozpoczął. Wojtek raz miał operowany kręgosłup, dwa razy nogę złamał. Pograł sobie w IV lidze i dał spokój. Szkoda, bo lepiej w piłkę grał ode mnie. Może wnuczek karierę zrobi.

Ile ma lat?

Pięć. Ale ustaliliśmy z synem, że bez pośpiechu. Ja syna już w wieku 4-5 lat zawoziłem do szkółki w Leverkusen i grał ze starszymi chłopcami. Może za szybko rozpoczął. Chciałem, pchałem, ale to nie jest dobra droga. Jak ktoś ma talent do piłki, to się przebije, bo talent głównie rozwija się w wieku 10-14 lat czy 12-16. Wtedy najlepiej widać, czy chłopak ma smykałkę do piłki. Jak ktoś mówi o siedmiolatku, że ma talent i będzie gwiazdą piłki to nic nie wie. Więc teraz zabawa i za jakiś czas dopiero zobaczmy, czy wnuczek będzie chciał grać w piłkę. Na razie trenuje tenis i karate.

Rozmawiał Jakub Lisowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński