Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mandat za 50 sekund. Wygrał ze Strefą po 7 latach

Marek Rudnicki [email protected]
Strefa ma prawo pobierać opłatę za postój, a nie za zatrzymanie się.
Strefa ma prawo pobierać opłatę za postój, a nie za zatrzymanie się. Archiwum
Zbigniewowi Jakubcewiczowi kasa urzędu miejskiego wypłaciła 135 zł. To skutek korzystnego dla naszego Czytelnika orzeczenia Samorządowego Kolegium Odwoławczego.

Jacek POK; biegły sądowy techniki samochodowej, inżynierii i organizacji ruchu drogowego

Jacek POK; biegły sądowy techniki samochodowej, inżynierii i organizacji ruchu drogowego

Artykuł 2 punkty 29 i 30 jednoznacznie precyzują, co jest zatrzymaniem się, a co postojem. Wbrew pozorom zdarzają się przypadki, że również dziś inspektorzy SPP nie znają przepisów. Osobiście niedawno zdarzyło mi się, że robiono zdjęcie mojego samochodu, gdy tylko z niego wysiadłem. Na pytanie, dlaczego, skoro nie upłynęło 60 sekund, uzyskałem kuriozalną odpowiedź, że nie idę w kierunku parkomatu, a to znaczy, że nie zapłacę.

Sprawa zaczęła się w 2005 roku. Pan Zbigniew zatrzymał przed dworcem samochód, poszedł do stojącego w pobliżu kiosku, kupił papierosy, po czym wrócił do auta. Całość nie zajęła mu więcej, niż 50 sekund. Po powrocie zastał za wycieraczką mandat wystawiony przez inspektora Strefy.

- Według obowiązującego i dziś prawa, pracownik Strefy nie powinien tego zrobić - opowiada. - Z tej prostej przyczyny, że jest różnica między postojem, a zatrzymaniem się, które trwa do 60 sekund. Strefa natomiast ma prawo pobierać opłatę za postój, a nie za zatrzymanie się.

Odwołał się do zarządu Strefy.

- Po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego nie znajduję podstaw odmowy wiarygodności oświadczenia inspektora Strefy - odpisał mu Jerzy Frydrych, ówczesny zastępca dyrektora ZOG ZB Strefy Płatnego Parkowania.

Miasto wszelkimi sposobami próbowało wyegzekwować należność od Zbigniewa Jakubcewicza. W ostateczności miasto weszło mu na konto i potraciło należność z odsetkami.

To pana Zbyszka już rozsierdziło i odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które na działaniu miasta nie pozostawiło przysłowiowej "suchej nitki'. Po pierwsze nakazało zwrot pieniędzy z odsetkami. Po drugie stwierdziło, że miasto nie przedstawiło żadnych dowodów, które byłyby podstawą do naliczenia kary.

W domyśle, że był to postój, a nie zatrzymanie. Po trzecie wytknęło długość postępowania egzekucyjnego i złą kwalifikację prawną. A mianowicie - Strefa naliczyła karę za rok 2005, podczas gdy po 5 latach czyn ulega przedawnieniu.

- Teraz inspektorzy strefy postępują dużo rozważniej, ale do dziś, nawet gdy robią zdjęcie auta, nie wykazują, czy właściciela samochodu nie było przy nim do 60 sekund czy ponad - pan Jakubcewicz podsumowuje swoją walkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński