Przedszkole w Suchaniu podlega pod Zespół Szkół Publicznych i na jego terenie się mieści. W tym roku szkolnym jest w nim 23 małych podopiecznych, dzieci są w wieku od 2,5 do 6 lat.
W poprzedni wtorek, 19 września, na przyszkolnym placu dzieciaki bawiły się pod okiem wychowawców, była tam babcia jednego z nich. Na "święto pieczonego ziemniaka" zaproszona też była szkolna zerówka ze swoimi nauczycielkami. Nikt jednak nie zauważył, gdy między godziną 10 a 11 dwuipółletni Kubuś wyszedł z terenu placówki i skierował się do swojego domu.
Szedł ulicą kard. Hlonda, koło kościoła przeszedł na drugą stronę przez bardzo ruchliwą drogę krajową nr 10. Gdy nie zastał nikogo w domu przy ulicy Pomorskiej, poszedł do dziadka na ogródek. Dziadek zrobił wielkie oczy, myśląc, że przedszkolaki były na spacerze i malec uciekł gdzieś po drodze, koło domu. Tymczasem dziecko przywędrowało aż spod przedszkola.
- Rzeczywiście, taka sytuacja miała u nas miejsce, ale to nie było tak, że dzieci zostały bez opieki - podkreśla Danuta Czerniak, wicedyrektor Przedszkola Publicznego w Suchaniu. - Podczas prac polowych została lekko uszkodzona siatka, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że może nią wyjść dziecko, to się stało z dnia na dzień. Przecież zawsze przez pierwsze dni w przedszkolu powtarzamy nowym przedszkolakom, że jest zakaz opuszczania przedszkola...
Matka dziecka nie ma pretensji do pań z przedszkola, ale chce o tym zapomnieć!
Więcej w papierowym wydaniu "Głosu".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?