Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maluch uciekł z przedszkola

Emilia Chanczewska, 29 wrzesnia 2006 r.
- Kowal zawinił, Cygana powiesili - mówi Stanisława Bodnar, zastępca burmistrza Suchania (na zdjęciu z prawej), która - w odróżnieniu od matki dziecka - uważa, że winy za ucieczkę malutkiego chłopca z przedszkola nie ponosi urząd miejski i rozplanowanie etatów w oświacie. - Na dziś nie ma potrzeby zwiększenia zatrudnienia w przedszkolu, bo to podniesie koszty opłat dla rodziców. Poza tym, publiczne pieniądze trzeba wydawać umiejętnie i racjonalnie.
- Kowal zawinił, Cygana powiesili - mówi Stanisława Bodnar, zastępca burmistrza Suchania (na zdjęciu z prawej), która - w odróżnieniu od matki dziecka - uważa, że winy za ucieczkę malutkiego chłopca z przedszkola nie ponosi urząd miejski i rozplanowanie etatów w oświacie. - Na dziś nie ma potrzeby zwiększenia zatrudnienia w przedszkolu, bo to podniesie koszty opłat dla rodziców. Poza tym, publiczne pieniądze trzeba wydawać umiejętnie i racjonalnie. Emilia Chanczewska
Do bardzo niebezpiecznej sytuacji doszło w ubiegłym tygodniu w Przedszkolu Publicznym, mieszczącym się przy ulicy Kardynała A. Hlonda 1 w Suchaniu. Zaledwie 2,5-letni chłopczyk sam opuścił przedszkole, wyszedł na ulicę i poszedł do domu. Na szczęście, nic mu się nie stało. Od początku tego tygodnia dziecko jednak nie chodzi już do przedszkola.

Przedszkole w Suchaniu podlega pod Zespół Szkół Publicznych i na jego terenie się mieści. W tym roku szkolnym jest w nim 23 małych podopiecznych, dzieci są w wieku od 2,5 do 6 lat.

W poprzedni wtorek, 19 września, na przyszkolnym placu dzieciaki bawiły się pod okiem wychowawców, była tam babcia jednego z nich. Na "święto pieczonego ziemniaka" zaproszona też była szkolna zerówka ze swoimi nauczycielkami. Nikt jednak nie zauważył, gdy między godziną 10 a 11 dwuipółletni Kubuś wyszedł z terenu placówki i skierował się do swojego domu.

Szedł ulicą kard. Hlonda, koło kościoła przeszedł na drugą stronę przez bardzo ruchliwą drogę krajową nr 10. Gdy nie zastał nikogo w domu przy ulicy Pomorskiej, poszedł do dziadka na ogródek. Dziadek zrobił wielkie oczy, myśląc, że przedszkolaki były na spacerze i malec uciekł gdzieś po drodze, koło domu. Tymczasem dziecko przywędrowało aż spod przedszkola.

- Rzeczywiście, taka sytuacja miała u nas miejsce, ale to nie było tak, że dzieci zostały bez opieki - podkreśla Danuta Czerniak, wicedyrektor Przedszkola Publicznego w Suchaniu. - Podczas prac polowych została lekko uszkodzona siatka, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że może nią wyjść dziecko, to się stało z dnia na dzień. Przecież zawsze przez pierwsze dni w przedszkolu powtarzamy nowym przedszkolakom, że jest zakaz opuszczania przedszkola...

Matka dziecka nie ma pretensji do pań z przedszkola, ale chce o tym zapomnieć!

Więcej w papierowym wydaniu "Głosu".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński