- Klub, w którym grałaś w poprzednim sezonie, i miałaś grać w tym, już nie istnieje. Musiałaś więc szukać innej opcji na kontynuację kariery. Dlaczego wybór padł na Szczecin?
- Długo się nad tym zastanawiałam. Czekałam ponad miesiąc, szukając różnych opcji zarówno w ekstraklasie, jak i za granicą. Jednak listopad to nie najlepszy okres na zmianę klubu, bo sezon trwa. Część zespołów ma już pozamykane składy, część czeka do stycznia. Dostałam ofertę ze Szczecina, rozmawiałam z trenerem i spodobała mi się koncepcja. Dlatego zdecydowałam się grać w Wilkach.
- Jaka jest zatem ta koncepcja?
- Trener widział mnie przede wszystkim w swoim składzie i to jest najważniejsze. Jeżeli wierzy, że mogę pomóc jego drużynie, to wydaje mi się, że można stworzyć coś fajnego.
- Trener Koziorowicz to postać znana w środowisku koszykarskim. Szkoleniowiec z wieloletnim stażem i bogatym doświadczeniem. Miało to jakiś wpływ na Twoją decyzję?
- Na pewno. Trener jest obyty w ekstraklasie, ma pojęcie o koszykówce, więc oczywiście jest to jakieś ułatwienie. Poza tym trener musi wiedzieć, czego chce na boisku, czego może od nas wymagać. Duże doświadczenie szkoleniowca na pewno pomaga w sytuacjach kryzysowych podczas meczu.
-Wilki Morskie to beniaminek pierwszej ligi. Jest to drużyna na ekstraklasę?
- Jest to młody zespół i czasem gra taką "zwariowaną" koszykówkę a to coś innego niż w ekstraklasie, bo tam się raczej takich drużyn nie spotyka. Na pewno ma aspirację na najwyższą ligę rozgrywek, ale żeby się w niej utrzymać potrzebne byłyby wzmocnienia. Wywalczenie awansu jest w każdym razie naszym głównym założeniem. Nie znam jeszcze dobrze zespołów w I lidze, ale myślę, że z meczu na mecz będzie nam się grało coraz lepiej i uda się osiągnąć ten cel.
- Mówisz o świeżości zespołu. To jego atut czy wada?
- To zależy od meczu i tego, jak się zespół poukłada. Tutaj duże zadanie dla trenera, bo musi nad tym panować, a nie jest łatwo okiełznać młodość. Wiadomo, że dziewczyny chcą grać, przebywać na parkiecie jak najdłużej, więc dają z siebie wszystko i starają się jak mogą.
- Jaka zatem będzie Twoja rola w drużynie?
- Swoim doświadczeniem na pewno będę się starała pomóc dziewczynom, może wprowadzić przy tym trochę spokoju. Dam z siebie tyle, ile tylko mogę. Nie jestem już młodym zawodnikiem, mam więc więcej dystansu i ogrania na parkiecie. I to będę chciała wnieść do drużyny. Mam też być wzmocnieniem do walki o ekstraklasę. Po to mnie tu ściągnęli, żebym pomogła w awansie. Ale to nie jest tak, że ja przyjechałam i od razu awansujemy. Zespół jest zespołem i najważniejsze, żeby wygrywał.
- W przeszłości grałaś jako rzucająca. Taka też będzie Twoja pozycja w szczecińskim klubie?
- To wszystko zależy od trenera i tego, czego będzie w danym momencie potrzebował. W meczu z AZS-em Poznań grałam zarówno na pozycji rozgrywającej, jak i rzucającej. Na pewno będę chciała pomagać w zdobyczach punktowych, ale jak będę musiała zagrać na rozegraniu, to zagram. Po prostu będę wypełniać założenia trenera.
- Jesteś najstarszą a zarazem najbardziej doświadczoną zawodniczką w zespole. Będziesz służyła radą młodszym koleżankom?
- Jak ktoś będzie chciał ode mnie jakieś wskazówki, to oczywiście ich udzielę. Jeżeli zauważę, że coś jest nie tak, to pewnie będziemy o tym rozmawiać, ale nie na zasadzie: ja tak mówię - tak ma być, bo nie o to chodzi. Jeżeli dziewczyny będą o coś pytać, to im pomogę, jeśli tylko będę umiała.
- Za Tobą pierwszy mecz w barwach nowego klubu. W spotkaniu z Poznaniem grałaś od siódmej minuty. Powalczysz o pierwszą piątkę?
- (śmiech) Dla mnie nie ma znaczenia czy wychodzę w pierwszej piątce, czy nie, bo powinno się jak najlepiej wykorzystywać każdą minutę spędzoną na parkiecie. Bez względu na to czy się gra 5, czy 35 minut.
- Jaki więc będzie Twój główny cel gry w Wilkach?
- Skupię się przede wszystkim na awansie, nie na osobistym rozwoju. Grałam tyle lat w ekstraklasie, że na pewno będę chciała wrócić na jej parkiety.
- A co robiłaby Magdalena Radwan, gdyby nie trafiła się oferta ze Szczecina?
- Jeżeli nie zdecydowałabym się na grę w Szczecinie, to szukałabym dalej innego klubu. A gdybym chciała sobie zrobić przerwę od koszykówki, prowadziłabym z bratem zajęcia w szkółce RadwanSport. Praca z dziećmi daje niesamowitą energię, kiedy widzisz, ile radości im to sprawia.
- Przyjechałaś do nas z Krakowa. To miasto z innym klimatem niż Szczecin. Brakuje Ci u nas czegoś?
- Przede wszystkim tradycyjnego rynku! Poza tym nie miałam jeszcze okazji zwiedzić miasta. Wiem tylko, jak dojechać z domu na salę, do Galaxy i z powrotem. Słyszałam, że Wały Chrobrego są wizytówką Szczecina, więc na pewno będę chciała je zobaczyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?