Parterowy barak przy ul. Kablowej, na skraju lasu. Mieszka w nich 37 rodzin, 16 z nich nie ma wobec zarządcy żadnych długów. Zaległości pozostałych to prawie 40 tysięcy złotych. Mimo to wczoraj prąd odłączono w całym budynku.
- Jestem wściekły, nie da się żyć w takich warunkach - mówi mieszkaniec proszący o anonimowość. - Jestem akurat jednym z tych, którzy płacą. Z jakiej racji mam ponosić odpowiedzialność zbiorową za dłużników?!
Jak zapewnia, próbował rozmawiać z zadłużonymi lokatorami.
- Nie da się z nimi porozumieć - twierdzi. - To patologia. Mam rodzinę i nie chcę ryzykować powybijanych szyb albo innych nieprzyjemności. Pracowałem w fabryce kabli, a jak ją zlikwidowali, zostałem bez źródła utrzymania. Ale się staram, robię w budowlance.
Większość lokatorów baraku przy ul. Kablowej to byli pracownicy fabryki kabli w Załomiu, którzy stracili pracę, a następnie mieszkanie.
- Tu nie ma żadnej patologii. Prawda, piją ludzie, ale są spokojni. Nie ma awantur - mówi jedna z mieszkanek. - Mieszkam tu od dwudziestu lat z mężem i pięciorgiem dzieci. Opiekuję się domem, a mąż pracuje w budowlance. Ciężko wyżyć, bo w jego branży zimą niełatwo coś zarobić. Teraz mam około 1000 złotych długu.
To nie jest jedyna wielodzietna rodzina w lokalu przy ul. Kablowej.
Więcej w dzisiejszym papierowym wydaniu "Głosu Szczecińskiego" oraz w e-wydaniu
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?