Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontroler pobił pasażerkę? Kamera tego nie nagrała, bo się zepsuła

Anna Folkman
Mąż poszkodowanej sfotografował kontrolera, kiedy na miejsce przyjechała policja.
Mąż poszkodowanej sfotografował kontrolera, kiedy na miejsce przyjechała policja. Archiwum prywatne
Nie wiadomo dlaczego akurat w czasie, kiedy pani Angelina była poddawana kontroli biletów, kamera w pojeździe nie działała. Brakuje półgodzinnego zapisu. Przypomnijmy, kobieta oskarża kontrolera o agresywne zachowanie i złamanie żebra.

O sprawie pisaliśmy kilka dni temu.

W poniedziałek 21 maja około godz. 16 małżeństwo z córką podróżowało autobusem linii 87 w kierunku Warszewa. Mieli wysiąść przy ul. Złotowskiej. Wcześniej jednak rozpoczęła się kontrola biletów.

- Miałam godzinny bilet, który skasowałam już wcześniej - opowiada pani Angelina. - Obliczyłam, że spokojnie zdołałabym dojechać na nim do domu. Nie przewidziałam jednak, że autobusy mogą mieć opóźnienia. Mąż ma sieciówkę, ja uczciwie kupuję bilety.

Podczas kontroli okazało się, że bilet jest nieważny od kilku minut. Rosły kontroler postanowił wypisać mandat.

- W momencie kontroli miałam na kolanach córkę - opowiada kobieta.- Wstałam i chciałam wytłumaczyć panu, że nie zasłużyłam na tę karę, że jest to wynik opóźnienia. Nie szło z nim rozmawiać. Córka poszła w inną część autobusu do męża. Nie chciałam pokazać dowodu przed wyjaśnieniem sytuacji. Prosiłam i proponowałam byśmy wysiedli, poczekali na policję. Mężczyzna, który waży trzy razy tyle ile ja nie dał mi się ruszyć. Próbowałam się wyrwać, bo szukałam córki i męża. Nagle prawą nogę zarzucił mi na biodro a drugą moją nogę przyciskał do ściany pojazdu. Patrzyło na to moje dziecko i mąż, który stanął w mojej obronie. Poczułam jak mi coś gruchnęło. Nie mogłam oddychać.

To prawdopodobnie w tym momencie doszło do złamania żebra, które potwierdził później lekarz ze szpitala wojskowego, gdzie karetką została odwieziona kobieta. Na ciele miała także liczne siniaki. Policja spisała zeznania świadków, polecono zabezpieczenie monitoringu z autobusu. Okazuje się jednak, że to może nie pomóc.

- Z niewiadomych przyczyn o godz. 15.40 nastąpiła awaria urządzenia - mówi Marta Kwiecień-Zwierzyńska z Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego. - Rejestrator obrazu samodzielnie podjął pracę o godz. 16.15. Po stwierdzeniu tej przerwy w zapisie i mając na uwadze, iż urządzenie jest na gwarancji, sprawa została zgłoszona firmie GMV. Rejestrator jest teraz w laboratorium firmy. Trwają próby odzyskania brakującego materiału a przede wszystkim ustalenia przyczyny przerwy w rejestrowaniu danych.

- To jest dokładnie ten czas, kiedy jechaliśmy autobusem - mówi zdenerwowany pan Jarosław, mąż pani Angeliny. - Ruszyliśmy ok. 15.40 z pętli przy Kołłątaja. Podróż na Duńską, gdzie zaczęto kontrolę trwała może 10 min. Jestem zaskoczony tą informacją, to mataczenie! Na pewno zwrócę na to uwagę policji, a być może także prokuratury. Nie zostawimy tak tej sprawy.

Więcej na ten temat przeczytacie w jutrzejszym papierowym wydaniu "Głosu"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński