Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta ze zwichniętą stopą leżała na chodniku czekając na pogotowie półtorej godziny. Przyjechała straż pożarna...

Leszek Wójcik
Leszek Wójcik
Kobieta z poważnie zwichniętą nogą czekała na przyjazd karetki półtorej godziny. Nie mogąc samodzielnie wstać, leżała przez ten czas na chodniku przy ul. Gryfa Pomorskiego w Międzyzdrojach - 150 m od stacji Pogotowia Ratunkowego.

Jak to się mogło stać, że ranna kobieta czekając na pomoc leżała tyle czasu na chodniku? Wygląda na to, że miała tego dnia nie jednego pecha, ale dwa. Po pierwsze, poważnie uszkodziła sobie nogę. Po drugie, stało się to akurat wtedy, kiedy pogotowie udzielało pomocy medycznej innym pacjentom.

O zdarzeniu opowiedzieli nam nasi Czytelnicy. Twierdzą, że podczas spaceru zauważyli leżącą kobietę.

- Miała stopę przesuniętą wokół własnej osi o 180 stopni - mówi pani Mariola. - Wyglądało to poważnie. Kobieta musiała naprawdę cierpieć.

Od osób zebranych wokół rannej, pani Mariola dowiedziała się, że karetka została już wezwana. Mimo to, mężczyźni rozważali, czy nie lepiej zanieść poszkodowaną do siedziby pogotowia. Kobieta była jednak zbyt ciężka. A rana za poważna.

Czekając na ambulans nasi rozmówcy podeszli kilka kroków do stacji pogotowia. Przed budynkiem stały dwie karetki. A zagadnięty ratownik, odmówił zajęcia się leżącą nieopodal kobietą.

- Wróciliśmy więc do rannej - opowiada nasza rozmówczyni. - Po kolejnych 20 minutach mąż zadzwonił po pogotowie po raz drugi. W końcu na Gryfa Pomorskiego przyjechały dwa wozy... straży pożarnej. Ranna kobieta doczekała się pomocy.

Jak sprawę komentuje pogotowie?

O wyjaśnienie tej sytuacji poprosiliśmy rzeczniczkę prasową Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie.

Paulina Heigel, przyznała, że od momentu zgłoszenia do przyjazdu karetki rzeczywiście minęło półtorej godziny. Twierdzi jednak, że w tym czasie wszystkie zespoły ratownictwa medycznego z Międzyzdrojów, Świnoujścia i Kamienia Pomorskiego były zajęte udzielaniem pomocy innym pacjentom (interweniowali m.in. przy wypadku komunikacyjnym, udzielali pomocy pacjentowi ze złamaniem biodra i pacjentowi, który został pobity).

- Z tego powodu na miejsce zdarzenia, w celu zabezpieczenia pacjentki do czasu przyjazdu pierwszego wolnego zespołu ratownictwa medycznego, została wysłana straż pożarna - tłumaczy Paulina Heigel.

Pierwszym wolnym zespołem, który mógł przybyć na ul. Gryfa Pomorskiego był zespół z Kamienia Pomorskiego - po przekazaniu pacjenta, którym się wcześniej zajmował do szpitala w Gryficach. To on przetransportował pacjentkę z urazem kończyny do szpitala.

Rzeczniczka pogotowia zaprzecza, by ratownik odmówił udzielenia pomocy rannej.

- To on udzielił potrzebującej pierwszej pomocy - zapewnia. - Aby do niej dotrzeć, pozostawił na kilka chwil pacjenta, którym się akurat opiekował; pacjent przebywał w ambulansie przy ul. Gryfa Pomorskiego. Po zabezpieczeniu jej i założeniu szyny, pozostawił ją pod opieką straży pożarnej i wrócił do pacjenta, którym się wcześniej zajmował. Nie odmówił więc udzielenia pomocy, tłumaczył tylko, że nie może zostawić swojego pacjenta i poszkodowana kobieta musi poczekać na przyjazd karetki.

A co ze stojącymi przed pogotowiem ambulansami? W jednym omawiany ratownik udzielał pomocy medycznej pacjentowi. Drugi, to pojazd rezerwowy. Jeździ tylko latem. Wtedy w Międzyzdrojach działają nie dwa a trzy zespoły ratownicze.

ZOBACZ TEŻ:

Pierwszy weekend września w Międzyzdrojach w fotogalerii

Taki był pierwszy weekend po wakacjach w Międzyzdrojach. Pog...

Bądź na bieżąco i obserwuj:

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński