Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta chora na raka czekała 90 minut!

ech, 12 sierpnia 2006 r.
Kobieta z dusznościami spowodowanymi nowotworem złośliwym musiała wczoraj długo czekać pod drzwiami gabinetu. Lekarka odpowiada, że pacjentka "nie była umierająca". Po przyjęciu natychmiast wysłała ją karetką do szpitala.

- Moja żona jest bardzo chora, ma nowotwór złośliwy i w piątek źle się poczuła - opowiada mieszkaniec Stargardu (nazwisko do wiadomości redakcji). - Zbiera się jej woda w płucach i dusi się. Poszła do przychodni na ul. Szczecińskiej i półtorej godziny siedziała pod drzwiami. Musiała czekać aż pani doktor będzie miała czas. Gdy ją przyjęła, od razu wysłała ją karetką do szpitala w Zdunowie.

Nasz Czytelnik nie może się pogodzić z postawą lekarki, która później niezbyt grzecznie mu tłumaczyła, że: "tutaj wszyscy są chorzy, a ja w tym czasie kawy nie piłam".

Udało nam się jeszcze wczoraj zastać panią doktor w Niepublicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej "Zachód" w Stargardzie, gdzie przyjmuje.

- Ta pani była niezarejestrowana, siedziała między innymi pacjentami i nie było widać czy jest w ciężkim stanie - mówi doktor Jadwiga Smoląg. - Nie była umierająca. Pacjenci są zapisani co 10 minut, na zasadzie "wlazł-wylazł". W międzyczasie mogłam przyjąć tę panią i po badaniu stwierdziłam, że będzie lepiej, gdy pojedzie do szpitala pulmonologicznego, bo u nas nie ma takiego oddziału.

Pani doktor tłumaczy, kiedy jej pacjent nie musi czekać pod drzwiami gabinetu. - Gdy padnie, będzie miał drgawki albo duszność widoczną gołym okiem, wtedy nie dajemy mu czekać - mówi dr Smoląg.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński