Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klątwa Potrzosa

Krzysztof Flasiński, 7 marca 2003 r.
Fachowcy z Wolińskiego Parku Narodowego podkreślają, że ich celem nie jest opieka nad każdym żubrem, ale dbałość o genetyczną siłę gatunku. Mówią, że gdyby Potrzos pozostał przy życiu, za kilka lat byliby krytykowani za dopuszczenie do degradacji najpotężniejszego zwierzęcia. W Międzyzdrojach będzie więc można oglądać już tylko wypchanego Potrzosa.
Fachowcy z Wolińskiego Parku Narodowego podkreślają, że ich celem nie jest opieka nad każdym żubrem, ale dbałość o genetyczną siłę gatunku. Mówią, że gdyby Potrzos pozostał przy życiu, za kilka lat byliby krytykowani za dopuszczenie do degradacji najpotężniejszego zwierzęcia. W Międzyzdrojach będzie więc można oglądać już tylko wypchanego Potrzosa. Krzysztof Flasiński
Potrzos był zdrowym bykiem w sile wieku. Miał dziesięć lat. Mógł dożyć siedemnastu.

Musiał zginąć, bo był spokrewniony z wieloma samicami w polskich stadach. Za rok podobny los może spotkać jego syna - Pokemona, za dwa lata - jeszcze młodszego Pozytona.

Fachowcy z Międzyzdrojów bali się, że może dojść do konfliktu genetycznego. Potrzos zaczął się już interesować swoją córką przebywającą z nim w jednym stadzie. Cielęta z takiego związku miałyby poważne wady genetyczne.

Z zabiciem żubra dyrekcja parku zwlekała bardzo długo. Teoretycznie odstrzały tych zwierząt odbywają się w grudniu. Decyzja Ministra Środowiska dotarła do Wolińskiego Parku Narodowego na początku stycznia. Opiekunowie do ostatniej chwili szukali dla Potrzosa miejsca w innym stadzie.

Za dużo żubrów

Wiosną żubry łączą się w pary. Potrzos nie był wyjątkiem. Zginął, bo nie można było czekać dłużej.

- Strzał do żubra nie jest radością. Gdyby dla strzelca była to przyjemność, nie pracowałby w parku narodowym - podkreśla Bogdan Jakuczun, dyrektor Wolińskiego Parku Narodowego. - Opiekunowie pięć lat dbali o Potrzosa, doglądali go, pilnowali, aby zdrowo rósł, aby był jak najbardziej pełnowartościowym żubrem. Nagle okazało się, że mimo tych wszystkich wysiłków, trzeba zwierzę zabić.

Innego wyjścia dla Potrzosa nie było. Musiał zginąć, ponieważ - mimo wielu prób - nie udało się znaleźć dla niego miejsca w innych stadach. Ich szefowie tłumaczyli, że mają własne byki i nie zależy im na innych młodych. Muszą nawet uważać, aby ich stada nie powiększały się zbyt szybko. Przyznawali, że Polska długo walczyła o odnowienie gatunku żubra, potem była z niego dumna, a teraz nie potrafi sobie poradzić ze zwierzętami, których jest za dużo.

Rocznie strzela się w Polsce do około pięćdziesięciu żubrów. W parku narodowym w Międzyzdrojach ostatnio żubr został uśpiony w marcu ubiegłego roku. Polaris był ciężko chory.

Nie mogli go wypuścić

Potrzosa nie można było także wypuścić na wolność.
- Żubr hodowany przez ludzi nie może żyć na wolności - tłumaczy Bogdan Jakuczun. - Jest przyzwyczajony, że człowiek daje mu pożywienie. Nie boi się ludzi. Byłby bardzo agresywny. Możliwe jest natomiast zamknięcie w niewoli żubra schwytanego na wolności. Odwrotny zabieg nigdy się nie uda.

Na wolności Potrzos, gdyby był głodny, szukałby ludzkich osiedli. Mógłby być niebezpieczny dla mieszkańców. Często pojawiałby się także na drogach.
Potrzosa zastrzelił jego opiekun. Nie mogło być mowy o polowaniu, czy sprzedaniu życia żubra dewizowemu myśliwemu. Na terenie parku narodowego nie można urządzać polowań.

Rozważano także wywiezienie byka do żubrowiska powstającego w Niemczech przy granicy z Polską. Tam jednak jeszcze trwają prace budowlane, wybieg nie jest gotowy i nie można było umieścić tam zwierzęcia.
W rachubę nie wchodziła także kastracja. Zdaniem fachowców nie rozwiązałaby ona problemu. Potrzos wciąż walczyłby o pozycję w stadzie.

Byk został zastrzelony, nie uśpiony, ponieważ minister środowiska pozwolił na sprzedaż półtuszy w skupie dziczyzny. Mięso uśpionego żubra nie nadawałoby się do celów spożywczych.

Z ważącego niespełna tonę Potrzosa przygotowano prawdopodobnie od sześciuset do siedmiuset kilogramów półtuszy. Sprzedano je w cenie 3,20 zł za kilogram.

Zdezorientowane stado

Stado liczy teraz dziewięć żubrów. Międzyzdroje czekają na byka, który zostanie przydzielony Wolińskiemu Parkowi Narodowemu. Władzę w stadzie powoli obejmuje syn Potrzosa - dwuipółletni Pokemon.

- Na razie stado jest lekko zdezorientowane. W końcu, zabrano im przywódcę - mówi Bogdan Jakuczun.
Pokemonowi grozi to samo, co spotkało jego ojca. Także tutaj geny grają główną rolę. Za rok Pokemon będzie mógł kryć spokrewnione ze sobą krowy. Bogdan Jakuczun przyznaje, że znów trzeba będzie szukać wyjścia z tej sytuacji.

W Międzyzdrojach żyje także inny, półtoraroczny syn Potrzosa - Pozyton. Za dwa lata z kolei on będzie kłopotem dla dyrekcji Wolińskiego Parku Narodowego.

Potrzos wróci

Wiadomo, że dorodnego byka będzie można jeszcze oglądać w Międzyzdrojach. Pracownik parku zabrał już jego głowę, kopyta i skórę. Teraz zajmie się preparowaniem zwierzęcia. Wypchanego żubra będzie można podziwiać w muzeum parku w Międzyzdrojach za kilka miesięcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński