W odrodzenie Kinga mocno wierzyli kibice zespołu, którzy licznie wybrali się do Sopotu. I w I kwarcie faktycznie widzieli lepiej grających podopiecznych Arkadiusza Miłoszewskiego.
Po dwóch trójkach Wilki objęły prowadzenie w Sopocie i długo utrzymywali różnicę 6-8 punktów.
W drugiej odsłonie szczecinianie mieli już duże problemy ze skutecznością. Pudłowali wszyscy, a gospodarze tylko z tego korzystali. Łatwo odrobili straty, sami wypracowali skromną przewagę. 90 minut przed przerwą było tylko 31:29 dla Trefla, ale jeszcze Karol Gruszecki rzucił za trzy, Yannick Franke dorzucił osobiste i różnica urosła.
Po zmianie stron King grał podobnie jak w ostatnich meczach. Niby coś próbował zdziałać, ale niewiele mógł. Brakowało skuteczności, lepszej energii w defensywie i różnica rosła i spadała.
W ostatniej odsłonie nie było momentu zbliżenia.
King zagrał z Treflem bez swojego nowego zawodnika. Malachi Richardson dołączy do zespołu dopiero w piątek. Wcześniej musiał pozałatwiać swoje sprawy rodzinne oraz wizowe, więc powrócił z Włoch do Stanów Zjednoczonych.
Teraz w lidze przerwa na mecze reprezentacji.
Trefl Sopot - King Szczecin 69:61
Kwarty: 17:20, 19:9, 17:17, 16:15
King: Davis 14, Schenk 13 (3), Matczak 7 (2), Dorsey-Walker 6, Salić 5 (1) - Bartosz 9, Borowski 5 (1), Kikowski 2, Kroczak.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?