Seria finałowa trwa do czterech wygranych, a za nami dopiero dwa mecze w Sopocie. Trefl przystąpił do finałów z atutem parkietu i był gospodarzem dwóch pierwszych spotkań, bo zajął wyższą pozycję w rundzie zasadniczej. W niej był słabszy jedynie od Anwilu Włocławek, który zmagania w play-offach zakończył na ćwierćfinałowej rywalizacji ze Spójnią Stargard. Przypomnijmy, że King w pierwszej części sezonu zajął 4. lokatę.
Sytuacja już się jednak zmieniła, bo w Sopocie King wygrał pierwszy mecz (82:73) i choć przegrał w niedzielny wieczór (81:84), to wystarczy mu teraz wygrywać tylko na swoim parkiecie, by zdobył złote medale. Niby proste, ale Trefl mocno się postawi szczecińskiej ekipie, by szybko odzyskać tzw. atut parkietu.
- Granie jeden na jednego, zbiórki i szybkie kontry, to będą kluczowe sprawy w najbliższych meczach - mówił Żan Tabak, trener Trefla. Kwestię gospodarza spotkań trochę bagatelizował, ale miał w tym dużo racji, bo potencjał obu zespołów jest bardzo podobny i drużyny muszą pokazać mistrzowską formę także w wyjazdowych meczach. King już to zrobił, dlatego ma nieznaczną przewagę w wyścigu.
Co będzie dziś? W rundzie zasadniczej King się męczył na swoim parkiecie, notował długą serię porażek, ale czym bliżej było play-offów tym jego forma i przywiązanie do swojego obiektu rosły. W ćwierćfinale z Legią szczecinianie dwukrotnie wygrali przed swoją publicznością, choć to legioniści w obu meczach dominowali. W półfinale ze Spójnią King miał dużo łatwiej, ale też pokazał charakter i mentalność zwycięzców w drugim meczu. Teraz czas na rywalizację z Treflem.
King nie jest zdecydowanym faworytem, ale jego notowania stoją wyżej. Może w dwóch najbliższych meczach domowych odnieść dwa zwycięstwa, ale też potrzebuje do tego kilku istotnych czynników.
Po pierwsze: większa kontrola na bronionej desce. Zawodnicy muszą pokazać więcej pazerności w walce o zbiórki, bo jedna więcej zebrana piłka w końcówce drugiego meczu i King mógł mieć bilans 2:0. Trefl ma dwóch wysokich i silnych graczy, ale obręcze atakują też pozostali. Środkowi Kinga muszą lepiej zastawiać strefę, mocniej atakować piłkę. - Na pewno musimy się w tym elemencie poprawić - mówił trener Arkadiusz Miłoszewski.
Po drugie: większa kontrola emocji. Sędziowanie w dwóch pierwszych meczach nie było dobre, za dużo było kontrowersji i ta nerwowość w grze udzielała się naszym zawodnikom. Trzeba to ograniczyć.
Po trzecie: Kingowi będzie lepiej, jak przebudzi się Matt Mobley. W pierwszym meczu czterech koszykarzy nie zapunktowało, w drugim w zasadzie tylko Amerykanin. Mobley ma umiejętności, by być liderem zespołu, ale w Sopocie źle wyglądał pod względem skuteczności i boiskowego zaangażowania.
- Teraz mamy atut swojego parkietu, trzeba to obronić, ale przede wszystkim musimy grać swoje. Jak to się nam uda, a mamy mocnych graczy, to bez względu na miejsce meczu będziemy wygrywać - uważa Andrzej Mazurczak z Kinga.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?