- Chorągiewka spadła jeszcze zimą - opowiada Barbara Adamczewska, dyrektorka muzeum. - Czas i mrozy zrobiły swoje. Żelazowa obejma po prostu przerdzewiała i puściła.
Chorągiewka spadł na plac Rybaka w ciągu dnia. Świadkiem tego było dwóch mężczyzn.
- Siedziałam w swoim gabinecie i nagle usłyszałam hałas - mówi Barbara Adamczewska. - Coś jakby spały sople z dachu. Pomyślałam jednak, że przecież akurat wtedy nie było u nas żadnych sopli. Druga myśl, to że może zsunął się śnieg z dachu.
Pani Barbara wyjrzała przez okno. Dwaj mężczyźni patrzyli w górę.
- Panowie powiedzie, że spadło coś metalowego - opowiada dalej dyrektorka. - Pomyślałam, że to pewnie kawałek rynny.
Co naprawdę spadło, dowiedziała się dopiero, gdy mężczyźni przynieśli do muzeum chorągiewkę.
- Jak zobaczyłam tę chorągiewkę, to aż mi się słabo zrobiło - wspomina pani Barbara. - Na tym placu, gdzie spadła, jest często dużo ludzi. Mogła zrobić komuś wielką krzywdę. Na szczęście ci dwaj panowie stali kawałek dalej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?