"Z wielką radością informuję, że dnia 26.10.2010 o godzinie 14:30 (czasu polskiego) rozpocząłem swoją wyprawę Transatlantic Kayak Expedition!" - odnotował w dzienniku. Wyruszył z afrykańskiego Dakaru by dotrzeć do Fortaleza, portu południowowschodniej Brazylii.
- Zadzwonił do mnie przedwczoraj, wcześniej wymienialiśmy SMS-y - mówi pani Gabriela Doba, żona podróżnika-kajakarza. - Narzekał jedynie na upały, są bardzo dokuczliwe. Przyznał, że teraz doskonale rozumie lenistwo mieszkańców z obszarów równika.
W dzień nie chce mu się wiosłować. Robi to nocą, kieruje się gwiazdami, jest bardzo przyjemnie. Jak dotąd na trasie spotkał jeden statek. Kapitan jednak zmienił kurs, pewnie w obawie, by go nie staranować. Stałymi towarzyszami są rybki. Zapewniał żonę, że cały czas płynie w uprzęży, by jakieś nagłe uderzenie fali nie wyrzuciło go z kajaka.
- Przeżył już burzę - kontynuuje pani Gabriela. - Kajak się sprawdził. Bezpiecznie przetrwał żywioł.
Kajakarz przyznał, że kusiło go by popływać, ale widok rekinów zniechęcił go na dobre. - Raczej nici z pływania na środku Atlantyku - przyznał żonie.
Wszystko o wyprawie Aleksadra Doby przeczytacie w dzisiejszym wydaniu Głosu Szczecińskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?