W końcu się doczekaliście.
Kacper Borowski: W końcu się doczekaliśmy tego złota, upragnionego przez nas, przeze mnie, bo mi brakowało złota do kolekcji. Jestem mega szczęśliwy.
Nie miałby Pan żalu, gdyby w tym ostatnim spotkanie nie mógł zagrać?
Mój występ cały czas stał pod dużym znakiem zapytania i jeszcze w środę wieczór konsultowałem się z lekarzem. Chciałem grać i dostałem zgodę, by spróbować zagrać pod silnymi środkami przeciwbólowymi i ze specjalną kompresją. We Wrocławiu naderwałem łydkę i nie było przyjemnie, ale stwierdziłem, że jeżeli to mają być moje jedyne finały, to zaryzykuje. To ryzyko chyba się opłaciło.
Jak ciężko było zdobyć te mistrzostwo? Upatrywano w Was kandydata do medalu, a w końcówce rundy zasadniczej jakbyście zbierali siły na play-offy.
Pracowaliśmy pod kątem play-offów, ale przypomnę, że po drodze mieliśmy trochę problemów zdrowotnych. Udało się wszystkich zawodników wyciągnąć na najważniejszą część sezonu. Przepchnęliśmy wszystkich i cieszymy się ze złotych medali.
Po drodze ogrywaliście m.in. zwycięzców europejskich pucharów.
Śmiejemy się, że pokonaliśmy dwóch mistrzów Europy. Ale my nie mogliśmy się przestraszyć klasy przeciwnika. Chcieliśmy grać swój basket.
Po jednym z wywiadów powiedział Pan, że rozkręcacie się w meczach jak stary disel. Chyba o mistrzach już tak mówić nie można?
Ale wtedy tak właśnie wyglądaliśmy. Wolno nam szło, a w finałach od pierwszych akcji pokazywaliśmy taki gaz, że hej.
Rozpoczynając finały ze Śląskiem nie byliście faworytem. Dwa pierwsze zwycięstwa we Wrocławiu ustawiły rywalizację?
Już po pierwszym meczu poczuliśmy, że rywal nie jest taki straszny, że możemy go pokonać. Poszliśmy za ciosem, wiadomo, mieliśmy po drodze też przeboje. Przegraliśmy dwa mecze pod rząd, więc zapaliła się czerwona lampka z tyłu głowy, że nie możemy zlekceważyć przeciwnika, którzy grali w tych meczach bez kilku podstawowych zawodników. A potrafi wygrać z nami.
Mieliście pomysł by się uspokoić przed ostatnim meczem w Szczecinie?
- Wszyscy się jakoś na nakręcaliśmy i uspokajaliśmy jednocześnie. Ciężko jest utrzymać takie emocje. Powiem na swoim przykładzie – zwykle przed meczem robię sobie drzemkę, a przed czwartkowym meczem nie byłem w stanie spać. Czułem emocje zbliżającego się meczu. Wiedziałem, że to może być ostatni mecz sezonu i każdy miał nadzieję, że właśnie dziś to zakończymy. I tak się stało.
Rozmawiał Jakub Lisowski
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?