MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kacper Borowski, podkoszowy Kinga: Po piosence AC/DC poczułem dawkę adrenaliny

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Kacper Borowski
Kacper Borowski Andrzej Szkocki/Polska Press
Teraz jesteśmy bardzo zadowoleni, że ta seria za nami, a przy okazji, że drugi rok z rzędu jesteśmy w finale. Wszystko w naszych rękach i nogach, by znów zdobyć złoto – mówił Kacper Borowski po trzeciej wygranej z PGE Spójnią Stargard. Szczecinianie zakończyli serię i są w wielkim finale.

Od początku do końca było widać Waszą przewagę nad Spójnią. Kontrolowaliście grę, swoje emocje i rywal na dobrą sprawę nie zmusił Was do wielkiego wysiłku.
Byliśmy przygotowani na to, że w Stargardzie będzie bardzo głośno i to będzie utrudniać nam komunikację. Tym ważniejsza była dbałość o pewne szczegóły w naszej grze. I trzeba było trzymać taką dyspozycję do końca. Teraz jesteśmy bardzo zadowoleni, że ta seria za nami, a przy okazji, że drugi rok z rzędu jesteśmy w finale. Wszystko w naszych rękach i nogach, by znów zdobyć złoto.

Rozpoczął Pan trzeci mecz ze Spójnią wsadem i poczuł, że już będzie dobrze?
W zasadzie to dobrze się czułem już dużo przed rozpoczęciem spotkania, ale gdy dziesięć minut przez meczem puścili z głośników piosenkę AC/DC, których jestem fanem, to poczułem taką dawkę adrenaliny, że musiało być dobrze. Muszę podziękować Spójni za dobry wybór muzyki. Pewnie nie byli tego świadomi, ale dało mi to dodatkowego kopa. Dobrze rozpocząłem ten mecz, koledzy to samo zrobili. Jeśli to ja dałem drużynie taki impuls to tylko mogę się cieszyć. Najważniejsze, że mieliśmy go pod kontrolą.

W czasie dużej przerwy dużo było motywowania, by zamknąć ten mecz po przerwie?
Aż tak dużej mobilizacji nie potrzebowaliśmy. Koncentracja była na swoich zadaniach, trener przekazał nowe wskazówki. W trzeciej kwarcie Spójnia trochę nas zatrzymała swoją strefą, spadło tempo naszej gry, ale po paru minutach już wiedzieliśmy, co mamy robić z ich pomysłem. I znów poszło – zdobywaliśmy punkty za punktami, prowadziliśmy do końca i okazałym to się skończyło wynikiem. Cieszymy się ze zwycięstwa.

Czuliście, że macie w tym meczu przewagę i sobie sami możecie zrobić krzywdę?
Tak. Czuliśmy się mocni, na każdej pozycji mieliśmy przewagę. Szukaliśmy dziur, które Spójnia miała, wykorzystywaliśmy je w odpowiednich momentach. Byliśmy bardzo zadowoleni, ale trener wbił nam małą szpilkę, bo powiedział, że zrobiliśmy 16 strat. Za dużo, w finałach musi być o połowę mniej.

Plan minimum jest i teraz uchodzi powietrze?
Plan minimum owszem, ale my mamy plan główny – chcemy znów zdobyć mistrzostwo Polski.

Pewnie będziecie walczyć z Treflem.
Zobaczymy. Na razie dostaliśmy dwa dni wolnego, więc można złapać oddech, zebrać siły, podleczyć zdrowie. Czekamy na wyniki spotkań Trefla ze Śląskiem. Może się skończy w trzech meczach, a może w pięciu. Z chłopakami w szatni już się zakładaliśmy, że będzie powtórka z zeszłego roku i w finale zagramy ze Śląskiem Wrocław, ale póki piłka w grze to nie wszystko wiadomo.

Rozmawiał Jakub Lisowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wyjazd reprezentacji Polski z Hanoweru na mecz do Hamburga

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński