Piotr Lisek był najpoważniejszym kandydatem do medalu ze skromnej grupy szczecińskich sportowców. Od lat w ścisłej światowej czołówce, od lat imponował formą w najważniejszych konkursach – i to jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, jak i psychiczne.
Do Tokio leciał uśmiechnięty, choć w tym roku wysoko nie skakał. Może to była dobra mina do złej gry, ale wydawało się, że przygotowania zaprocentują w najważniejszym momencie. Niestety, nie zobaczyliśmy Liska, którego znaliśmy z poprzednich lat. Dużo szczęścia miał w eliminacjach, a w finale problem pojawił się już na wysokości 5,70 m.
Strącił, ale pokerowo zdecydował się przenieść dwie próby na 5,80 i już w pierwszej próbie – zaliczył. Poprzeczka ruszała się na stojakach, ale została na górze. Szczęście wróciło jednak na chwilę.
Na 5,87 m Lisek walczył, ale po jego minach było widać, że nie jest w takiej dyspozycji, w jakiej chciałby być. To nie były próby minimalnie strącone, ale wyraźne. Na rozbiegu było widać brak lekkości w biegu, a w locie wydawało się, że szczecinianin ciężko wzbija się.
- Igrzyska… impreza bardzo ciekawa i trudna. Konkurs inny niż wszystkie. Dzięki za Wasze wsparcie, było je czuć. Piotr robił co mógł, na skoczni oddał serce i fajne skoki! Zabrakło tak niewiele do marzeń. Nie martwicie się, odrobimy lekcje, poukładamy pewne rzeczy i już za trzy lata widzimy się ponownie – podsumował na gorąco Marcin Szczepański, trener Piotra Liska.
Szkoda wielkiej, straconej szansy. Kilka dni przed igrzyskami z rywalizacji odpadł Sam Kendricks (USA), który miał koronawirusa. Inny z faworytów do medali – Renaud Lavillenie od początku wtorkowego konkursu sygnalizował kłopoty ze stawem skokowym. Francuz zaliczył jedną próbę, ale później już tylko próbował oszukać los. Holender Menno Vloon też zakończył szybko udział w rywalizacji, choć w tym roku potrafił skoczyć wysoko.
Złoto dla wielkiego faworyta – Szweda Armanda Duplantisa. W tym momencie jest na innym poziomie niż pozostali konkurenci. Skacze z niebywałą lekkością i pewnością siebie, że będzie bił rekordy świata. W igrzyskach w Tokio zakończył rywalizację na wysokości 6,02, a próby na 6,19 były bliskie powodzenie.
Wicemistrzem olimpijskim został Amerykanin Christopher Nielsen – 5,97 m, a trzeci był Brazylijczyk Thiago Braz – 5,87 m, który był obrońcą tytuły mistrzowskiego z Rio de Janeiro 2016 (Lisek był wtedy czwarty).
Na 4. miejscu Grek Emmanouil Karalis, na 5. Kc Lightfoot (USA). Obaj zakończyli konkurs z wynikiem 5,80 m, ale bez zrzutek na wcześniejszych wysokościach jak Piotr Lisek.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?