Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Horror o honor. Chemik Police wygrał pierwszy raz w Lidze Mistrzyń

(sz)
Sebastian Wołosz
Dziewicza wyprawa do Rumunii zakończyła się sukcesem. Chemik Police zwyciężył 3:2 z CSM Bukareszt.

Chemik Police rozegrał przedostatnie spotkanie w tej edycji Ligi Mistrzyń. W Rumunii wystąpił po raz pierwszy w swojej historii. Przeciwnik CSM Bukareszt debiutował w tym sezonie w elitarnych rozgrywkach, a dotychczas jedyne zwycięstwo odniósł właśnie z Chemikiem w Koszalinie. W środę doszło do skutecznego rewanżu za to wydarzenie.

Wyrównana potyczka

CSM Bukareszt rozpoczął mecz od zdobycia pięciu punktów z rzędu. W pole serwisowe weszła Maret Balkestein-Grothues i szorstko przywitała w Bukareszcie siatkarki swojego byłego klubu. Minęło kilkanaście minut i Chemik wyrównał na 13:13. W tym momencie zamiast wyjść na prowadzenie, ponownie stracił pięć punktów z rzędu. Takie sytuacje nie były czymś niezwykłym w długim pojedynku. Sytuacja zmieniała się dynamicznie, a mecz trzymał w napięciu nie dlatego, że stał na wysokim poziomie, a dlatego, że nie było wiadomo, co wydarzy się za pięć minut.

W czwartym secie Chemik był o krok od porażki. CSM Bukareszt prowadził 2:1 w meczu i 19:15. Nagle mistrz Polski ruszył do ataku, a będące pod presją rywalki zostały sparaliżowane. Ambitne policzanki zdobyły do końca seta 10 punktów, a CSM Bukareszt dwa. Po pięknym pościgu Chemik kontynuował skuteczną grę w tie-breaku i zwyciężył w nim efektownie 15:8.

Trener Marcello Abbondanza uśmiechał się, że mecz miał tak szczęśliwe zakończenie dla jego podopiecznych.

Szok w Bukareszcie

Porażka CSM Bukareszt była szokiem dla publiczności w hali. Nie dlatego, że drużyna z Rumunii jest zdecydowanie lepsza od Chemika. Chodziło o okoliczności przegranej. Przez cały trzeci set i większość czwartego wszystko układało się po myśli gospodyń. Wygrał jednak ostatecznie Chemik i za to należy się plus. Wykorzystał słabość przeciwnika w najważniejszym momencie. Podobnie jak w poprzednim meczu z Grotem Budowlanymi Łódź rozpędzone gospodynie udało się zatrzymać i pokonać 3:2.

- Nie spodziewałyśmy się takiego wyniku. Po czwartym secie poddałyśmy się. Pozostało przeprosić naszych kibiców za to jak zakończył się ten mecz - mówi Aleksandra Sobo z CSM Bukareszt.

Abbondanza szukał

Bardzo ważne dla meczu było wprowadzenie z kwadratu rezerwowych na boisko Marleny Pleśnierowicz i Martyny Grajber. Rozgrywająca i przyjmująca bardzo pomogły drużynie. Grajber miała 47 procent skuteczności w ataku. To najwięcej w Chemiku. Zdobyła 10 punktów. Trener Abbondanza długo szukał właściwego ustawienia aż wreszcie wyklarowała się optymalna danego dnia szóstka, która dokończyła mecz.

Nagrodę MVP dostała Martyna Łukasik, która wywalczyła dla zespołu z Polic 26 punktów. 17 zdobyła atakiem, trzy blokiem, a ponadto zaserwowała sześć asów. Żadna spośród zawodniczek Chemika nie wprowadzała częściej piłki do gry.

- Nie było łatwo, ale przyjechałyśmy do Bukaresztu po zwycięstwo i jestem szczęśliwa, że udało się je odnieść. Grałyśmy dobrze zagrywką i w obronie. Po pierwszym meczu z CSM zmieniłyśmy zdecydowanie taktykę. Na koniec był to był mój najlepszy mecz w sezonie, ale wierzę, że mogę grać lepiej - ocenia Martyna Łukasik.

Nadal na dnie

Wygrana w Bukareszcie nie zmieniła dużo w sytuacji Chemika. Nastąpiła po czterech porażkach z rzędu. Drużyna pozostała na dnie tabeli. W meczu o honor podopieczne Marcello Abbondanzy zagrały ambitnie, podjęły walkę i dzięki temu poprawiły bilans oraz wrażenie w elitarnych rozgrywkach.

Przed Chemikiem jeszcze pojedynek z Dynamem Moskwa na wyjeździe.

CSM Bukareszt - Chemik Police 2:3 (25:17, 23:25, 25:16, 21:25, 8:15)
Chemik:
Mirković, Mędrzyk, Busa, Chojnacka, Ogbogu, M. Łukasik, Krzos (l.) oraz Pleśnierowicz, Grajber, Bednarek, Gamma

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński