Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Szymański, strongman z Trzebiatowa zdobył Puchar Świata

Agnieszka Grabarska
Ulubioną konkurencją Grzegorza Szymańskiego jest podnoszenie kul. Na zdjęciu jest z najnowszym i najcenniejszym swoim trofeum.
Ulubioną konkurencją Grzegorza Szymańskiego jest podnoszenie kul. Na zdjęciu jest z najnowszym i najcenniejszym swoim trofeum. Agnieszka Grabarska
O Grzegorzu Szymańskim z Trzebiatowa mówi się, że to niekwestionowany następca Pudziana. Znany siłacz sięgnął po kolejny laur.

W ręce Grzegorza Szymańskiego trafił właśnie Puchar Świata Strong Man Stone Design. Podczas zawodów w Tczewie zawodnik stanął na najwyższym podium.
W międzynarodowej rywalizacji pokonał 9 zawodników ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Łotwy i Estonii. Zawody odbywały się w Polsce dopiero po raz drugi.

Przeciągnął 16-tonowego tira

Wśród rozegranych konkurencji, najbardziej spektakularnymi okazało się ciągnięcie tira, w siadzie. Potężny pojazd ważył aż 16 ton. Zawodnicy musieli również przenieść ważący 220 kg herb. W tej konkurencji, Grzegorz Szymański brał udział po raz pierwszy w życiu.

- Z takim obciążeniem pokonałem 78 metrów - opowiada. - Czułem, że mogę iść dalej i ustanowić wysoki rekord. Postanowiłem jednak przystopować, bo w sporcie nieraz tak trzeba.

Dużo satysfakcji sprawiła mu jego ulubiona konkurencja. W podnoszeniu na platformę ważących do 170 kg kul, był bezkonkurencyjny. Ostatecznie, po zaciętej rywalizacji, nasz zawodnik zdobył złoty medal i najwyższe trofeum - Puchar Świata. Obok niego na podium stanęli koledzy z Polski.

Lodówka na plecach

O fenomenie 26-letniego siłacza z Trzebiatowa, zrobiło się głośno zaledwie dwa lata temu. Wówczas to w tłumie początkujących zawodników wypatrzył go znany w tej dyscyplinie Jarosław Dymek.

- Jeździłem do niego na treningi na drugi koniec Polski - opowiada Grzegorz. - Ale opłaciło się, bo w tym sporcie ważny jest dobry nauczyciel, który oprócz wsparcia da wiele cennych wskazówek.

Grzegorz Szymański przyznaje też, że choć z wykształcenia jest kucharzem, od początku czuł, że w jakiś nietypowy sposób musi spożytkować drzemiącą w nim od najmłodszych lat energię.

Od kiedy stał się sławny, trzebiatowianie kibicują mu w jego zmaganiach.

- To dobry chłopak i z dużym poczuciem humoru - wspomina jeden z jego znajomych. - Kiedyś przez pół miasta niósł na ramieniu lodówkę, którą kupiła jego babcia. Ludzie, którzy go mijali na ulicy, brawami nagradzali taki transport.

Mięśnie w sercu

Sam Grzegorz także przyznaje, że bycie strongmanem, to nie tylko trenowanie mięśni i wysiłek fizyczny. To pewna życiowa filozofia, której trzeba być bezwzględnie wiernym.

- Trenuję codziennie, średnio po dwie godziny - zapewnia. - Zdarzało się, że najpierw szedłem na siłownię a dopiero później siadałem do wigilii. Ten sport wymaga bowiem dużo wyrzeczeń i poświęcenia.

Zapewnia także, że jeśli jego niespełna dwuletni syn będzie chciał iść w jego ślady, zabraniać nie będzie.

- W życiu ważne jest to, aby trzymać się swoich zasad - tłumaczy. - Dźwiganie ciężarów to bardzo męski sport. Ale nie można także zapominać, że męskość to nie tylko siła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński