Klienci zakładu kaletniczego są zdenerwowani. Niektórzy z nich od kilku miesięcy próbują odzyskać kożuchy i odzież ze skóry.
- To zakrawa na jakieś oszustwo - mówi poszkodowany stargardzianin. - Do tego zakładu oddałem swoje rzeczy w sierpniu tego roku. Do tej pory nie mogę ich odebrać. Nie wiem, co się z nimi stało. Nie mam też pewności, czy zlecona przeze mnie usługa została wykonana. Co przyjdę po odbiór swojej własności zastaję zamknięty zakład. Raz udało mi się spotkać z właścicielką, ale ona jest niesłowna. Umówiła się ze mną na konkretny dzień i konkretną godzinę. Gdy przyszedłem oczywiście jej nie było. Zaczynam tracić cierpliwość.
Stargardzianin opowiada, że niedawno przed drzwiami zakładu kaletniczego spotkał około 10 osób. Każda z nich miała ten sam problem.
- Jesteśmy bezradni - mówi stargardzianin. - Przecież tu nie chodzi o jakąś małowartościową odzież lecz o rzeczy warte po kilkaset złotych.
Na drzwiach zakładu kaletniczego przy ul. Wieniawskiego nie ma żadnej kartki z wyjaśnieniem przyczyny zamknięcia zakładu ani też numeru telefonu do szefowej.
- Przecież należy nam się jakieś wytłumaczenie - mówi zdenerwowany klient.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?