Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Flota zdobywa punkty, to i humory dopisują

Paweł Pązik
Sebastian Zalepa (pierwszy z prawej w białym stroju).
Sebastian Zalepa (pierwszy z prawej w białym stroju). Bartek Wutke
- Nie chcę się usprawiedliwiać, ale na początku rundy gra całego naszego zespołu wyglądała słabo, może poza Grześkiem Kasprzikiem, który wybronił nam sporo strzałów - twierdzi Sebastian Zalepa, stoper Floty Świnoujście. Wyspiarze w niedzielę o godz. 12.30 zagrają na wyjeździe z Bogdanką Łęczna (transmisja w Orange Sport).

- Zremisowaliście na boisku Cracovii. Ciężko pracowaliście na wywalczenie tego punktu, nie grając jakoś porywająco, ale solidnie.

- Zgadzam się. W pierwszej połowie nie funkcjonował nasz plan na ten mecz. Nie realizowaliśmy założeń trenera. Zapomnieliśmy o tym, że Cracovia dysponuje zawodnikami, którzy potrafią uderzyć z dystansu, co kosztowało nas utratę bramki. Na boisku takiego rywala gra się bardzo ciężko, ale zmotywowaliśmy się w przerwie, padło kilka mocnych słów. To podziałało w drugiej połowie. Nie byliśmy gorsi od gospodarzy, a nawet lepiej wyglądaliśmy pod względem fizycznym.

- Następnego dnia nie było taryfy ulgowej. Na treningu musieliście się stawić o godz. 11, choć mecz w Krakowie zakończył się raptem 14 godzin wcześniej.

- Do Świnoujścia dojechaliśmy ok. godziny 9. rano, po 10 godzinach podróży. Dostaliśmy godzinę wolnego, aby wpaść do domu i zjeść śniadanie, a potem na trening. Wiemy o co walczymy, będzie jeszcze czas na odpoczynek

- W niedzielę Cracovią, w środę Sandecja, w kolejną niedzielę Bogdanka, w następną niedzielę Kolejarz. Gracie cztery mecze w ciągu 13 dni. To może być dla was problem?

- Znamy swój cel i postaramy się zrobić wszystko, aby wygrywać, ale to jest piłka nożna i każdy scenariusz jest możliwy. Z pewnością będziemy musieli się sporo nagimnastykować w końcówce sezonu, aby zwyciężać i każdy z nas ma tego świadomość. Jestem jednak pewien, że zagramy ze stuprocentowym zaangażowaniem.

- Miał pan słaby początek rundy, mam na myśli głównie mecz z Olimpią Grudziądz..

- To spotkanie zdecydowanie mi nie wyszło, jednak z takich potknięć trzeba wyciągnąć wnioski i jak najszybciej zapomnieć o niepowodzeniach.

- Teraz wrócił pan jednak do pierwszego składu i solidnego grania. Skąd wziął się ten dołek formy w marcu i kwietniu?

- Nie chcę się usprawiedliwiać, ale na początku rundy gra całego naszego zespołu wyglądała słabo, może poza Grześkiem Kasprzikiem, który wybronił nam sporo strzałów. Jeśli chodzi o mnie, to po wspomnianym meczu w Grudziądzu trener Dominik Nowak zadecydował, że powinienem odpocząć na ławce rezerwowych. Wiadomo, że każdy zawodnik po słabym spotkaniu myśli tylko o jednym - żeby w kolejnym dostać szansę na zrehabilitowanie się. Ja takowej nie dostałem, może to też jakoś na mnie podziałało motywująco, żeby wziąć się do roboty, a przecież nikt miejsca w pierwszym składzie za darmo nie odda.

- Potem niespodziewanie przytrafiła się pechowa i bolesna kontuzja na treningu, czyli złamanie nosa.

- I to z przemieszczeniem w dwóch miejscach. Nie mogłem wystąpić ze Śląskiem Wrocław w Pucharze Polski i w ligowym meczu w Tychach. Wróciłem dopiero na mecze z Miedzią Legnica, co było z mojej strony sporym ryzykiem. Nie grałem w masce zabezpieczającej, ale Bóg nade mną czuwał i na szczęście nic złego mi się nie stało.Wypadłem z rytmu meczowego i na dobrą sprawę od połowy rundy musiałem na nowo rozpoczynać walkę o miejsce w składzie. Nie mam problemów z oddychaniem i żadnych powikłań po tym urazie.

- Nie ma pan obaw wychodząc do pojedynków główkowych? Po tak bolesnych urazach, często piłkarze mają odruch, aby jednak nie ryzykować.

- Na szczęście w moim przypadku tak nie jest. Staram się nie myśleć, że znów coś może mi się stać, tak jak wtedy na treningu. W każdej chwili mogę chociażby zderzyć się ze swoim bramkarzem we własnym polu karnym. To kwestia przypadku i nie można mieć do nikogo pretensji, że tak się stało.

- Co takiego zrobił trener Tomasz Kafarski, że zaczęliście grać lepiej i przede wszystkim zdobywać punkty?

- Trener postarał się naprawić atmosferę, pewne sprawy zostały oczyszczone. Relacje między szkoleniowcem a zawodnikami dobrze się układają, ale swoje robią też nasze ostatnie dobre występy. Jak są zwycięstwa, to i humory dopisują. Jeśli chodzi o to, w jakiś sposób trener Kafarski do nas dotarł, to trzeba już z nim porozmawiać. Nie możemy jednak mieć do niego żadnych zastrzeżeń. Każdy zawodnik czuje, że jest potrzebny drużyny, a to niezwykle ważne.

- Jak się panu układa współpraca na środku obrony z o wiele bardziej doświadczonym Michałem Stasiakiem?

- Cieszę się, że możemy razem tworzyć duet z Michałem. Dla młodego zawodnika, to spory atut. Życzę każdemu piłkarzowi, aby trafił w swojej karierze na takiego kolegę, na którego może liczyć na treningach, w życiu codziennym i w meczach. Jestem przekonany, że na przyszłość wiele z tego wyciągnę dla siebie.

- Przed Flotą mecz z Bogdanką. Rywale wiosnę mają słabą, ale z pewnością nie ma co ich lekceważyć. Jesienią długo utrzymywał się remis, a potem z nieba spadł grad, a wraz z nim przyszły wasze bramki.

- Bogdanka na własnym terenie jest groźna i musimy na tego rywala uważać. Z pewnością dysponuje on w miarę poukładanym zespołem. Grają tam tacy doświadczeni zawodnicy jak Sebastian Szałachowski czy Tomasz Nowak, którzy ciągną grę tej drużyny. Nie zapominajmy też o doświadczonym Sergiuszu Prusaku w bramce. Na pewno naszym napastnikom nie będzie z nim łatwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński