Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elżbieta szuka biologicznych rodziców. Uważa, że niemal 50 lat temu mogło dojść do zamiany noworodków

Emilia Chanczewska
Z lewej Elżbieta Zeszut obecnie, z prawej zdjęcie z Sylwestra w Maszewie, w 1980 r.
Z lewej Elżbieta Zeszut obecnie, z prawej zdjęcie z Sylwestra w Maszewie, w 1980 r. Fot. Emilia Chanczewska / archiwum rodzinne
Mieszkanka Wałbrzycha kolejny raz przyjechała do Stargardu, by szukać biologicznych rodziców. Twierdzi, że na tutejszej porodówce mogło dojść do zamiany noworodków. Ta myśl nie daje jej spokoju.

Elżbieta Zeszut urodziła się 2 lipca 1962 roku w szpitalu w Stargardzie, jako najmłodsza z rodzeństwa. Mieszkali w Chociwlu, potem przenieśli się aż do Wałbrzycha, gdzie mieszka do dziś. Sylwestra w 1980 r. spędzała z kolegą w Maszewie. Na balu podeszło do niej małżeństwo, które mówiło o tym, że szuka swojej biologicznej córki, która urodziła się tego samego dnia, co ona. Wiedzieli, że Elżbieta będzie na tym balu.

- Byłam młoda, wystraszyłam się, nie wiedziałam, o co im chodzi - mówi Elżbieta Zeszut. - Myślałam, że może są z gazety. Po latach, w październiku 2006 roku, zadzwonił do mnie telefon. Kobieta powiedziała, że doszła do tego, że w Stargardzie zamieniono noworodki i że to ja jestem jej biologiczną córką. Zostawiła numer mówiąc, że będzie czekała na telefon, jeżeli zdecyduję się na kontakt z nią i jej mężem. Dowiedziałam się też, że kobieta, którą wychowywali, zginęła w wypadku.

Pani Elżbieta ma w zwyczaju zapisywać numery na małych karteczkach. Najczęściej robi to dla swoich synów, którzy oddzwaniają i wyrzucają je. Tak zrobiła i tym razem.

- Przy sprzątaniu musiałam zgarnąć karteczkę i wyrzucić - mówi. - Nie udało się zdobyć bilingu rozmów przychodzących, wszędzie szukałam pomocy, przez kościół, szpital, USC, przez cmentarze. Chciałam się nawet poddać hipnozie, by odtworzyć numer. Pamiętam tylko, że na pewno miał kierunkowy 91.
W USC znają sprawę, ale podchodzą do niej z ostrożnością.

- Trzymamy akta sprzed 100 lat - mówi Henryk Kędzierawski, kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Stargardzie. - Jeżeli po artykule w "Głosie" zgłosi się ta osoba, która dzwoniła podając się za matkę, dopiero wtedy możemy pomóc.

W szpitalu wszystkie dokumenty są niszczone po 20 latach. Osoby, mogące pomóc w tej sprawie, prosimy o kontakt z redakcją "Głosu Szczecińskiego" pod nr 91 578 47 24.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński