Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziecka się nie da oszukać

Rozmawiali: Joanna Krężelewska i Marcin Prusak
Teresa Gajek uczy matematyki w Zespole Szkół nr 3 im. Cypriana Kamila Norwida w Koszalinie.
Teresa Gajek uczy matematyki w Zespole Szkół nr 3 im. Cypriana Kamila Norwida w Koszalinie. Joanna Krężelewska
Rozmowa z Teresą Gajek, nauczycielką matematyki, i z Hubertem Gendigiem, polonistą - z okazji Dnia Nauczyciela (14 października).
Teresa Gajek uczy matematyki w Zespole Szkół nr 3 im. Cypriana Kamila Norwida w Koszalinie.
Teresa Gajek uczy matematyki w Zespole Szkół nr 3 im. Cypriana Kamila Norwida w Koszalinie. Joanna Krężelewska

Teresa Gajek uczy matematyki w Zespole Szkół nr 3 im. Cypriana Kamila Norwida w Koszalinie.
(fot. Joanna Krężelewska)

- Ile to już lat w zawodzie?
- Dwadzieścia dziewięć.

- Uczyła pani matmy w podstawówce, a teraz w liceum. Trudniejsza jest praca z dziećmi czy z młodzieżą?
- W szkole podstawowej trzeba być dyrygentem. Oprócz tego, że uczymy, trochę kierujemy maluchami i to pochłania więcej energii. Mało tego, oprócz przekazywania wiedzy, trzeba też zachęcić do nauki. W szkole średniej jest chyba łatwiej. Tu jest się bardziej nauczycielem, a drogowskazem tylko w tym zakresie, w jakim chce tego uczeń.

- Jacy są pani podopieczni dziś, a jacy byli dwadzieścia lat temu? Ciągle słyszymy, że młodzież jest coraz gorsza.
- A ja się z tym nie zgadzam. Młodzi ludzie nie zmienili się na przestrzeni lat. Mają wciąż te same pragnienia i kłopoty, chcą sprawiedliwego oceniania, chcą być zauważani, walczą z nieśmiałością, nie chcą być wyśmiani. Jedyne, co się zmienia, to uwarunkowania. Cywilizacja w szalonym tempie idzie do przodu i młodzi ludzie mają dziś trudniej. Bombarduje ich mnóstwo bodźców zewnętrznych i nie zawsze sobie z tym radzą sami.

- A kogo pani zapamiętuje? Tych wybitnych?
- W pamięci zostają uczniowie najbardziej aktywni. Nie zawsze prymusi, ale tacy, którzy działają i potrzebują większego nakładu mojej energii. Na przykład pamiętam chłopca po operacji ucha, któremu poświęcaliśmy szczególną uwagę. Co z tego! I tak się wymknął i wszedł na dach szkoły. Na szczęście nic się nie stało. Pamiętam też szkolną wycieczkę, na której chłopcy poszli niby za potrzebą i zaczęli skakać ze stogu siana. Z daleka zobaczyłam wbite w niego widły. Tak szybko, jak wtedy do nich, to ja nigdy w życiu nie biegłam!

- Anegdot do opowiadania ma pani sporo...
- I mam swoją ulubioną. To była piąta klasa, w której miałam wychowawstwo. Na lekcji języka rosyjskiego jedna z najlepszych uczennic postanowiła zrobić nauczycielce kawał. Położyła jej pod torebką okazałych rozmiarów dżdżownicę. Rusycystka podniosła torebkę i w krzyk. Zaczęła wymachiwać rękami, a że była dość dobrze zbudowana, wyglądało to zabawnie. Ja też się pośmiałam, ale jako belfer musiałam powiedzieć uczennicy, że musi przeprosić nauczycielkę. Najlepszy jest finał historii. Obie się bardzo polubiły!

- Panią uczniowie lubią. Byli podopieczni z podstawówki powiedzieli mi, że miała pani świetny sposób na zrelaksowanie ich w trakcie lekcji. Co to było?
- A tak, to były przerwy śródlekcyjne. Grałam dzieciom na gitarze, robiliśmy sobie między zadaniami gimnastykę i zabawy ruchowe.

- A teraz?
- Jak starczy czasu, pozwalam na chwilę relaksu i humoru. Nawet czasem daję sygnał i mają minutkę na to, żeby sobie porozmawiać. Albo prowadzimy ćwiczenia oddechowe.

- I to jest tajemnica pani sukcesu? Kilka razy zwyciężyła pani w konkursie na nauczyciela roku.
- To trzeba uczniów zapytać. Wiem, że trzeba być autentycznym, szczerym i kochać to, co się robi. Dzieciaki wyczuwają to od razu.

- Gdyby raz jeszcze stanęła pani przed wyborem zawodu, to byłby to nauczyciel?
- Na pewno. Bardzo lubię swój zawód.

- Czego chciałaby pani życzyć młodym nauczycielom, którzy dopiero zaczynają pracę?
- Wytrwałości i autentyczności. Powinni wymagać najpierw od siebie, a później od dzieciaków. I do tego, żeby byli fachurą w swojej dziedzinie, ale pozwalali dzieciakom działać. Powinni budować i pielęgnować wzajemny szacunek. Bo młodego człowieka nie da się oszukać. Dziecko wyczuje każdy fałsz.

Nie jestem po ciemnej stronie mocy

- Jak traktowano cię w szkole, gdy przyszedłeś uczyć zaraz po studiach? Nie miałeś najgorszego planu zajęć i nie byłeś traktowany przez starszych nauczycieli z wyższością?
- Umowa z dyrekcją była taka, że przez pierwszy rok pokażę, na co mnie stać. Dostałem tę pracę, bo zaoferowałem nie tylko uczenie, ale także prowadzenie zajęć teatralnych i krzewienie kultury. Na początku miałem wrażenie, że przychodzę do szkoły, a jestem młody i nic jeszcze nie wiem o życiu. Na szczęście środowisko nauczycielskie wchłonęło mnie i po półroczu nie odróżniałem już, czy rozmawiam z kimś, kto ma trzydzieści, czterdzieści, czy pięćdziesiąt pięć lat. Ze wszystkimi kontaktowałem się na tej samej płaszczyźnie.

- Żeby się wykazać, pracowałeś od rana do wieczora?
- Do dzisiaj pracuję długo. Mam wiele pomysłów i realizuję je z dziećmi. Na przykład dwutygodniową akcję, która ma skłonić uczniów, by dobrze się do siebie odnosili.

- Między tobą a twoimi uczniami jest około 15 lat różnicy. Czy to znaczy, że łatwiej się z nimi dogadujesz niż starsi nauczyciele?
- Dla moich uczniów ja już jestem staroświecki. Nigdy nie spodziewałem się, że to nastąpi tak szybko, ale nie jestem na topie, a dla nich moje żarty nie zawsze są zabawne. Dlatego staram się wypracować wspólny język na lekcjach. Nie mówię ich językiem, ani nie chcę mówić jak do dorosłych. Czasami się nie rozumiemy, ale najczęściej się dogadujemy. Starsi nauczyciele nie mają wcale gorzej. Pracując w tym zawodzie ma się cały czas coś z dziecka. Dzieci uczą nas naiwnego spojrzenia na życie. Są swobodne i szczere. Jeśli powiedzą coś szczerze, to jest to tak naturalne, że nie może być niegrzeczne.

- Gdybyś miał takie same możliwości wyjazdu za granicę, jak ludzie kończący teraz studia, to też wybrałbyś pracę w szkole, czy wolałbyś zarabiać grube pieniądze w Anglii lub Irlandii?
- Skończyłem filologię polską i choćby przez to jestem związany blisko z Polską. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym wyjechać gdzieś za granicę i pracować w jakimkolwiek zawodzie. To prawda, że mało zarabiamy i to jest denerwujące, ale co mamy zrobić. Przecież nie pozwalniamy się z pracy. Tym bardziej, że mentalność nauczycieli jest taka, że nie zrobią nigdy zrywu i nie powiedzą "Dosyć tego. Dawajcie nam więcej pieniędzy albo przestajemy uczyć i szkołę trzeba będzie ewakuować". Odwiecznie, każdy system, wykorzystuje przeciwko nam naszą otwartość i wrażliwość na los drugiego człowieka. Sami mówimy: przecież nie możemy strajkować, bo dzieci, bo edukacja, bo kształtowanie młodego człowieka. Każdy nauczyciel, nawet ten najbardziej srogi, jest wewnętrznie idealistą.

- Ale gdy miałeś kilkanaście lat, na pewno nie chciałeś uczyć w szkole. Kontestowałeś porządek. Miałeś nawet ksywę "Zwierzak".
- Wtedy byłem niepokorną jednostką i mówiłem "nie" granicom. Być może, że dlatego, iż nie byłem wzorowym uczniem ani prymusem, potrafię zrozumieć, że uczeń nie zawsze jest zdyscyplinowany. Moja buntowniczość była przejawem twórczego myślenia. Dziś potrafię zrozumieć takiego ucznia. Wówczas postrzegałem nauczycieli jako ciemną stronę mocy. Gdy tu przyszedłem, stwierdziłem, że wcale tak nie jest i trzeba uczniom pokazać pozytywną twarz tej ciemnej strony mocy.

- Złośliwi mówią o nauczycielach, że wykonują ten zawód, bo nigdzie indziej nie mogli znaleźć pracy. O tobie też tak mówili?
- Pewnie, że mówili. Dlatego, przyznam się, że od początku nie byłem przekonany, czy chcę być nauczycielem. Gdy zaczynałem pracę cztery lata temu wydawało mi się, że ten zawód nie miał poważania w społeczeństwie. To mi trochę przeszkadzało, ale doszedłem do wniosku, że robię kawał dobrej roboty. A to, co ludzie myślą, to mnie mało interesuje.

- Chcesz zostać w tym zawodzie do emerytury?
- Nie wiem. Mam mieszane uczucia. Słyszałem od kogoś, że po pięciu latach uczenia nauczyciel powinien iść na rok do pracy do fabryki, żeby odreagować emocjonalnie. Na razie jednak nie planuję rzucić zawodu nauczyciela. A fizycznie pracuję sobie w wakacje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński