W ciągu 39 dni zrobili niemal 3 tysiące kilometrów. Rowerowe wyprawy to ich sposób na spędzanie wakacji już od 6 lat. Tegoroczna była najdłuższą.
- Staraliśmy się jeździć lokalnymi, mniej uczęszczanymi drogami - mówi pani Teresa. - Tylko tak można zobaczyć prawdziwe uroki miejsc przez które się jedzie.
Wyjeżdżając nie mieli wyznaczonej trasy. Zabrali ze sobą przewodnik turystyczny, na podstawie którego wyznaczali sobie kolejne etapy podróży.
___________________________________________________________________________
Zobacz też: Kolejny wycieczkowiec zacumuje przy Wałach Chrobrego.
___________________________________________________________________________
- Jechaliśmy tam, gdzie jest coś ciekawego do zobaczenia - wyjaśnia pan Jan.
Po drodze spali w namiotach, czasami domkach campingowych. Oboje twierdzą, że nie da się jednym zdaniem powiedzieć, co takiego jest w jeżdżeniu rowerem w tak dalekie trasy.
- Zalety można by wyliczać godzinami - mówi pani Teresa. - Ale to i tak nie odda wszystkie, co przeżyliśmy po drodze. Po prostu trzeba samemu spróbować. Do czego gorąco wszystkich namawiamy.
Więcej o wyprawie Teresy Domalewskiej i Jana Kowalewskiego w piątkowym papierowym wydaniu Głosu nad Morzem.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?