Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej kategorycznie zaprzecza i broni swojego faworyta (to właśnie on mianował Janasa na to stanowisko), ale z meczu na mecz atmosfera wokół selekcjonera gęstnieje. Popularny "Janosik" zaczyna robić nerwowe ruchy, bywa opryskliwy dla dziennikarzy, powołuje piłkarzy, których wcześniej skreślił z kadry.
Nawet po wygranym 3:0 meczu z Irlandią Północną na jego głowę posypały się gromy krytyki. Styl pozostawiał wiele do życzenia, co potwierdziła późniejsza porażka z Anglią.
Z jakim skutkiem Janas będzie wprowadzał biało-czerwonych do finałów mistrzostw świata? Przekonamy się za 13 miesięcy. Póki co życzymy mu samych zwycięstw, bo zamiast narzekań na trenera, lepiej cieszyć się z kolejnych wygranych.
Poprzednicy Janasa również nie mieli łatwego życia. Jednak każdy z nich posiadał atuty, które Janasowi z pewnością ułatwiłyby życie.
Popularność Kazimierza Górskiego - wielbili go wszyscy; dla dziennikarzy miał czas, dla piłkarzy był niczym dobry ojciec, kibice kochali go za to, że jako pierwszy selekcjoner po wojnie wprowadził drużynę do mistrzostw świata i zdobył z nią srebrny medal.
Pomysłowość Jacka Gmocha - na zgrupowaniu przed mistrzostwami świata w Argentynie część zawodników spała w wygodnych łóżkach, a część żyło w spartańskich warunkach. Chodziło o to, żeby obrońcy przeszli twardą szkołę życia. Na zajęciach pojawiały się rękawice bokserskie, trener judo i specjalista od treningu sprinterskiego.
Elastyczność Stanisława Kuleszy - święty człowiek - jak mawiali o nim znajomi; wszystko chciał osiągnąć na drodze kompromisu, znalezienia wspólnego języka z zawodnikami.
Szczęście Antoniego Piechniczka - miał szczęśliwą rękę i umiał znaleźć wyjście z każdej niemal sytuacji. Mobilizował zespół, który zawsze szuka w trudnych okolicznościach wsparcia w trenerze, który potrafił omijać przeszkody; pod jego wodzą przeciętny zespół grał odważniej, bardziej wierząc we własne siły.
Odpowiedzialność Andrzeja Strajlaua - każdą porażkę traktował jak wielką osobistą klęskę. Jak sam przyznał, gdyby Furtok tuż po meczu z San Marino przyznał się do zdobycia bramki ręką, podałby się do dymisji już wtedy. Kilka miesięcy później przed spotkaniem z Norwegią zapowiedział, że w wypadku porażki kończy przygodę z kadrą narodową. Polacy zagrali dobrze, ale przegrali. Strejlau dzień później odszedł.
Zapobiegliwość Janusza Wójcika - nikt tak jak on nie potrafił wykłócać się o pieniądze dla siebie i swoich podopiecznych; właśnie za jego kadencji futboliści mieli najwyższe apanaże. "Kasa, misiu, kasa" - autorem tych słów był właśnie Janusz Wójcik...
Aura Zbigniewa Bońka - "Zibi" zawsze był postacią kontrowersyjną - jako piłkarz, jako trener, jako działacz. Włosi, wśród których Boniek spędził wiele lat swojej kariery, opisywali go w następujący sposób: "Osobowość nie uznająca żadnej miary. Wzbudza antypatię albo bezwzględną admirację". Nic dodać, nic ująć.
Znajomość języków Jerzego Engela - to poliglota; świetnie komunikował się z zagranicznymi kolegami po fachu, na konferencjach prasowych wielokrotnie udzielał odpowiedzi po angielsku, hiszpańsku, czy niemiecku.
* * *
Reasumując, chyba wiadomo, czego życzyć Janasowi-selekcjonerowi. Mianowicie: popularności Górskiego, lepszych pomysłów od Gmocha, spokoju Kuleszy, powagi Strejlaua, obycia Engela, menadżerskich umiejętności Wójcika, aury Bońka oraz fartu Piechniczka, którego złośliwi dziennikarze nazywali "szczęściarzem Antonim".