Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byliśmy w Mirosławcu

Krzysztof Bednarek
Akcja ratunkowa była prowadzona w trudnych warunkach. Aby oświetlić miejsce tragedii strażacy przywieźli dodatkowe generatory prądu.
Akcja ratunkowa była prowadzona w trudnych warunkach. Aby oświetlić miejsce tragedii strażacy przywieźli dodatkowe generatory prądu. Marcin Bielecki
20 ofiar pochłonęła najtragiczniejsza w dziejach powojennego lotnictwa wojskowego w Polsce katastrofa samolotu transportowego CASA 295-M.
MiroslawiecNasi fotoreporterzy byli w Miroslawcu w dwie godziny po katastrofie samolotu transportowego CASA C-295 M. W tym czasie ugaszono juz pozar powstaly po zderzeniu samolotu z ziemią. Zandarmeria Wojskowa zabezpieczyla teren, w którym doszlo do wypadku nie dopuszczając nikogo w poblize.

Tragedia w Mirosławcu

Uderzył w konary drzew

Uderzył w konary drzew

Nasi reporterzy przyjechali na miejsce godzinę po tragedii. Była godzina 19.07, gdy samolot przygotowywał się do lądowania. Był na wysokości 100-120 metrów nad ziemią. Na monitorach kontroli lotów nic nie wskazywało, że za chwilę dojdzie do katastrofy.
- Nikt z członków załogi nie zgłosił nam, że jest jakiś problem z samolotem - tłumaczy - mjr Bogdan Ziółkowski z 12 bazy lotniczej w Mirosławcu.
Według wstępnych ustaleń samolot spadł i uderzył w konary drzew. Doszło do wybuchu.
- Widziałem ten ogień z okna mojego mieszkania. Myślałem, że jakaś fabryka wybuchła - opowiadał mieszkaniec Mirosławca.
Przyczyny tragedii bada specjalna komisja. Wyniki poznamy za kilka miesięcy. Dopiero w późnych godzinach popołudniowych w czwartek znaleziono czarną skrzynkę. Urządzenie pozwalające na ustalenie przebiegu lotu.
Wśród ofiar jest płk pilot Jerzy Piłat. To on dowodził 12 bazą lotniczą w Mirosławcu. Podwładni nazywali go szefem-dżentelmenem. Czekali na niego na lotnisku.
- Wspaniały człowiek i dowódca. Niezwykle utalentowany - mówi o nim ze łzami w oczach mjr Ziółkowski.
46-letni Piłat całe życie związał z lotnictwem. Urodził się w Świdniku. Liceum lotnicze i wyższą szkołę lotnictwa skończył w Dęblinie. Osierocił dwie córki. Samolot którym leciał miał lądować w Mirosławcu tylko na chwilę. Piłat miał wysiąść z kilkoma oficerami z 12 bazy. Dalszym punktem podróży CASY był Świdwin. Tam mieli wysiąść pozostali oficerowie. (Mariusz Parkitny)

Rodziny poległych żołnierzy ze Świdwina i Mirosławca opłakują swoich bliskich.

Była środa, kilka minut po godz. 19. Wojskowy samolot zbliżał się do lotniska w Mirosławcu. Na pokładzie była czteroosobowa doświadczona załoga z 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego w Krakowie i 16 wysokich rangą oficerów, dowódców Sił Powietrznych RP. Samolot leciał z Warszawy, z międzylądowaniami w Powidzu i w Krzesinach. Odwoził do macierzystych jednostek uczestników konferencji pod nazwą "Bezpieczeństwo lotów". Kontroler lotów w Mirosławcu przez cały czas utrzymywał kontakt z załogą. Nic nie zwiastowało nadchodzącej tragedii. Dokładnie o godz. 19.07 obsługa lotniska zobaczyła, jak podchodzący do lądowania samolot nagle niebezpiecznie obniżył lot, zahaczył o korony drzew otaczających lotnisko i rozbił się w odległości 800 metrów od lotniska. Słychać było potężny huk, a po chwili nad lasem pojawiła się ognista łuna.

Przeraźliwy widok

W tym czasie, kilka kilometrów dalej, na osiedlu wojskowym, na którym mieszkają rodziny pilotów, nikt nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, co się stało.

- Jadłam kolację, gdy zaniepokoił mnie dochodzący z dworu odgłos syren. Wyjrzałam przez okno i przeraziłam się. W stronę lotniska na sygnale jechały karetki pogotowia i straże pożarne - wspomina Małgorzata Pintowska. - Wybiegłam na dwór. Stało tam już sporo osób. Ktoś wskazał ręką łunę nad lasem. Zrozumiałam, że musiało się stać coś strasznego.

- Na czwartek byłam umówiona na rozmowę z dowódcą jednostki w sprawie pracy. Boże, to straszne. To był taki dobry człowiek - kobieta, którą spotkaliśmy na osiedlu nie kryła łez.

Płk Jerzy Piłat, dowódca 12. Bazy Lotniczej w Mirosławcu zginął, podobnie jak pozostałe osoby znajdujące się na pokładzie tego samolotu. Było wśród nich pięciu żołnierzy z Mirosławca, kilkunastu ze Świdwina.

- Po katastrofie samolot wyglądał tak, jakby przeleciał przez maszynkę do mięsa. W promieniu 200 metrów od niego leżały ludzkie szczątki: obcięte ręce, nogi, głowy... Do końca życia nie zapomnę tego widoku - powiedział nam Zbigniew Magiera, komendant OSP w Kaliszu Pomorskim, który ze swoimi strażakami przez kilka godzin przebywał na miejscu katastrofy.

- Byliśmy tam od godz. 20.30 do 3.45 następnego dnia. Gdy przyjechaliśmy, wojskowa straż pożarna i strażacy z OSP w Mirosławcu dogaszali już płonącą maszynę. Samolot był połamany i zmiażdżony w kilku miejscach. Najmniej zniszczona była kabina pilotów. Jeden z lekarzy wszedł do środka, ale nikt z członków załogi nie dawał oznak życia.

Zaraz po wypadku żołnierze ogrodzili teren taśmami w promieniu 1,5 km. Strażacy oświetlali okolicę. W tym czasie około 200 żandarmów przeszukiwało cały teren wokół rozbitej maszyny.

Błąd pilota, awaria, pogoda?

Już w nocy na miejsce tragedii przyjechał prokurator wojskowy z Koszalina, a także specjalna komisja, która bada przyczyny katastrofy. Nad ranem wylądował samolot z premierem Tuskiem na pokładzie. Na miejscu premier obiecał pomoc rodzinom zmarłych.

Wczoraj od rana trwały gorączkowe poszukiwania rejestratora lotów, tzw. czarnej skrzynki. Odczytanie znajdujących się w niej zapisów, mogłoby wiele wyjaśnić. Jedni eksperci są zdania, że jedną z przyczyn katastrofy mogła być zła pogoda. Ale w środę wieczorem w Mirosławcu nie było ani bardzo silnego wiatru, ani ulewnych opadów.

Inni eksperci zwracają uwagę na to, że niedawno kupione od Hiszpanów maszyny CASA 295-M były przez naszą armię nadmiernie eksploatowane. Na pewno była to pierwsza katastrofa tego typu samolotu na świecie. 295-M to samoloty nowoczesne, cieszące się do tej pory dobrą opinią wśród załóg. Nasza armia używała ich przede wszystkim do zabezpieczenia misji w Iraku i Afganistanie. Wojsko miało 10 takich maszyn. Dwie kolejne zostały zamówione. Wczoraj dowódca Sił Powietrznych wstrzymał wszystkie loty CASA aż do czasu wyjaśnienia przyczyn katastrofy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński