MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Arkadiusz Marchewka: Prezydent i jego otoczenie są bardzo zmęczeni tym, co robią od wielu lat [tyg]

Ynona Husaim-Sobecka
Z Arkadiuszem Marchewką rozmawiała Ynona Husaim-Sobecka.

Zmienia pan barwy partyjne?

Nie zmieniam, nie zamierzałem zmieniać i nie planuję zmieniać. Jestem w Platformie Obywatelskiej od 2006 roku i wszystkie działania społeczne, polityczne jakie w tym czasie podejmowałem, był robione z ludźmi PO. Nie mam żadnego powodu, by tę sytuację zmieniać.

Skąd zatem pogłoski, że przechodzi pan do Nowoczesnej?

Sam jestem ciekaw. Artykuł w prasie od razu zdementowałem, ale muszę zaznaczyć, że jego autorzy nie raczyli nawet zadzwonić, by zapytać mnie o zdanie. Nie dzwonili zresztą także do drugiego z wymienionych tam posłów, by zweryfikować informacje. Byliśmy tym obaj kompletnie zaskoczeni. Może ktoś po prostu chciał Platformie zaszkodzić? To chyba miało na celu wywołanie niepotrzebnej dyskusji, bo z pewnością nie ma żadnych podstaw do takich przypuszczeń.

Może pan nie pasuje do Platformy Obywatelskiej? Może nie ten wiek, nie ta mentalność?

W Platformie od początku się czułem dobrze. W PO z powodzeniem funkcjonują i starsze ode mnie i młodsi. Myślę, że dobrze się uzupełniamy.

Był pan radnym do listopada, dobrze orientuje się pan w sprawach miejskich. Czy dzisiaj zagłosowałby pan za udzieleniem prezydentowi absolutorium?

Nie miałbym żadnych wątpliwości. Nie udzieliłbym absolutorium. Na budżet nie można patrzeć tylko jak na zestaw liczb, należy spojrzeć na całość działania służb miejskich i realizację zadań, za które te służby są odpowiedzialne. W budżecie są zapisane tylko kwoty jakie zostaną wydane na poszczególne przedsięwzięcia, jednak należy ocenić także sposób ich wykonania. A ten pozostawia wiele do życzenia. Mam wrażenie, że zarówno prezydent jak i całe jego otoczenie są zmęczeni tym, co robią od wielu lat. Nie widzę żadnego przejawu pozytywnej energii, chęci do działania. Widzę tylko prezydenta, który na zdjęciach pokazuje, jak wręcza medale. Kiedy jednak jest jakiś problem - znika. Gdy dowiadujemy się, że budowa spalarni zostaje wstrzymana, wielka inwestycja jaką jest szybki tramwaj „sypie się”, to pojawia się tylko urzędnik, który tłumaczy się z problemów.

Czyli uważa pan, że prezydent unika odpowiedzialności za wpadki? Nie chce być kojarzony z problemami miasta?

W naszym mieście potrzeba więcej rozmów z mieszkańcami, potrzebujemy dialogu i wyłożenia kart na stół przez człowieka, który jest głównym odpowiedzialnym za to, co się dzieje w mieście. Nie może zasłaniać się zastępcami albo rzecznikiem czy przedstawicielem biura prasowego. Inwestycje nie są realizowane w sposób należyty. Przypomnijmy: kilkanaście kluczowych inwestycji było opóźnionych łącznie o 2000 dni. Jeszcze jako radny słyszałem, że będą wprowadzone nowe standardy, nowe kompetencje przy realizacji inwestycji. Nic się nie zmieniło. Od tego czasu minęły 4 lata i gdzie się obejrzymy, to wszędzie mamy do czynienia z opóźnieniem albo wpadką. Rozumiem, że czasami zdarzają się nieprzewidziane sytuacje, ale przy prawie wszystkim? Pamiętam, jak do budżetu na 2015 rok zgłaszaliśmy inwestycje, które można zrealizować w 2 miesiące, a one nie są zrobione po dziś dzień. Począwszy od chodników, małych ulic czy zwykłych placów zabaw. Urzędnicy nie czują, że w magistracie są po to, żeby służyć mieszkańcom, poprawiać ich warunki życia.

Prezydent Piotr Krzystek uruchomił Facebooka, zaczął korzystać z Twittera. Spotyka się z radami osiedla. To za mało?

To zdecydowanie za mało. Jako radny regularnie spotykałem się z większością rad osiedla. Oczekiwałbym zaangażowania prezydenta nie tylko w krojenie tortu na rocznicy ustanowienia polskiej administracji w mieście, ale także przy okazjach kryzysowych. Teraz właśnie prezydent powinien wyjść do mieszkańców i powiedzieć, ile to będzie ich kosztowało. Dlaczego nie powiedział ani słowa o problemach inwestycyjnych po raporcie NIK, który wyliczył, że straciliśmy 50 mln zł? Twitter i pokazywanie swoich zdjęć z różnych uroczystości to działanie PR. Oczekiwałbym większego zaangażowania przy rozmowach na trudne tematy. Przypominam sobie konsultacje społeczne na temat przebudowy ulic na północy. Mieszkańców była cała sala, a naprzeciw nich tylko urzędnicy.

Z budowy zeszli wykonawcy spalarni i hali tenisowej. Urząd rozwiązał umowę z firmą mającą wybudować pętlę na Turkusowej, a wcześniej z firmą, która miała postawić basen przy SP 10. To zwykły pech czy błąd miasta?

Byłbym w stanie zrozumieć, że to zrządzenie losu, gdyby chodziłoby o 3-4 inwestycje. Odkąd jestem radnym, a teraz jestem posłem, niemal wszystko, co miasto realizuje jest obarczone jakąś wpadką. To zasadnicze pytanie: czy to system zawodzi, czy sposób przygotowania? A może ustawa o przetargach jest niewłaściwa? 4 lata temu problem był zdiagnozowany i NIK wskazał jasno, że na błędach miasta straciliśmy jako mieszkańcy 50 mln złotych. To połowa kosztów budowy kolejnego odcinka trasy północnej, czy 1/3 stadionu. Zresztą my tu mówimy o wielkich inwestycjach. Ale od miesięcy krążą pisma, by wymienić drzwi do szatni w jednej ze szkół. Ciągle są wyszukiwane jakieś przeszkody. Jeżeli przy realizacji zadań tak niewielkich są problemy, to co dopiero mówić o inwestycjach za setki milionów. Mam też własny przykład. Kiedy zostałem radnym, mieszkańcy zwrócili do mnie o przystanki na ul. Wilczej. Przez 4 lata dostawałem odpowiedzi odmowne, z uzasadnieniem, że nachylenie jezdni jest za duże. Pisałem interpelacje, pisma, dzwoniłem. I w końcu udało się. Ulica się nie zmieniła, a przystanki z powodzeniem funkcjonują! Przez machinę urzędniczą czasami trudno przebrnąć.

Czy zna pan powiedzenie „Hodujemy Marchewkę”?

Słyszę pierwszy raz.

To jest odpowiedź części działaczy Platformy na pytanie o kandydata na prezydenta w przyszłej kadencji.

Obecnie jestem posłem i na tym się skupiam. Wcześniej przez pięć lat byłem radnym Szczecina. Teraz też w parlamencie działam na rzecz mojego miasta, bo to przede wszystkim mieszkańcy Szczecina na mnie głosowali. Chcę ich dobrze reprezentować. Powoli w Platformie rozpoczynamy rozmowy na temat wyłonienia kandydata na prezydenta. Czy będę nim ja? Dziś nie mogę tego ani potwierdzić, ani temu zaprzeczyć. Jeżeli są ludzie, którzy widzą mnie w tej roli, to dla mnie znak, że moja praca jest dostrzegana.

Prezydent Piotr Krzystek jak zostawał pierwszy raz prezydentem miał 33 lata. Pan będzie w bardzo podobnym wieku. Myślał pan o kandydowaniu na tę funkcję?

Dzisiaj w swojej działalności publicznej cały czas myślę o tym, co się dzieje w moim mieście. Choć na razie jeszcze nie mam sprecyzowanych planów w tej sprawie.

Dwa i pół roku do wyborów to dobry czas na wybranie kandydata na prezydenta, zbudowanie wokół niego zespołu współpracowników i przygotowanie programu.

Powiedzieliśmy sobie w Platformie jasno, że nasz kandydat zostanie pokazany znacznie wcześniej niż stało się to w ostatnich wyborach. Uważam, że Łukasz Tyszler był bardzo dobrym kandydatem na prezydenta, ale zabrakło nam czasu na przedstawienie jego pozytywnych propozycji. Teraz już nie zrobimy tego błędu, choć trzeba uważać, by nie popełnić falstartu.

Prof. Maciej Drzonek w rozmowie z Głosem powiedział, że PO dwa raz pod rząd popełniła ten sam błąd wystawiając swoich kandydatów na prezydenta w ostatniej chwili. To było zaniechanie czy celowe działanie?

W 2010 roku Arkadiusz Litwiński, a w 2014 Łukasz Tyszler to byli najlepsi kandydaci, których jako Platforma mogliśmy mieszkańcom zaoferować. Zabrakło nam czasu w kampanii i wyciągamy z tego wnioski.

Jaki jest stosunek PO do prezydenta?

W 2014 roku na początku kadencji uznaliśmy, że chcemy być konstrukcyjną opozycją, prezydent w tym czasie podpisał umowę z PiS. W poprzedniej kadencji Piotr Krzystek był w objęciach jeszcze bardziej egzotycznej koalicji - z PiS i SLD. To widać po stanowiskach, które są zajmowane przez działaczy tej formacji w mięście. My staramy się przedstawiać rozsądne projekty. Dwa lata temu zaprezentowaliśmy z Łukaszem Tyszlerem propozycję przygotowania w Szczecinie karty młodego przedsiębiorcy , która wspierałby młodych ludzi rozpoczynających działalność gospodarczą. Pamiętam, jak prezydent podczas sesji inauguracyjnej patrząc na nas obiecywał realizację tego pomysłu. Minęły dwa lata i śladu nie ma po deklaracji. Dzisiaj widać, że jedynym środowiskiem z jakim współpracuje prezydent jest PiS. Wystarczy zresztą popatrzeć jak Piotr Krzystek wita prezesa Jarosława Kaczyńskiego w naszym mieście. Mówienie przez Krzystka, że jest osobą bezpartyjną, to zaprzeczeniem tego, co się dzieje w rzeczywistości.

Podpisał pan list do premier Beaty Szydło z prośbą o dofinansowanie remontu stadionu w Szczecinie?

Nie tylko podpisałem, ale też przygotowałem jego treść.

Myśli pan, że uda się zdobyć pieniądze?

Bardzo bym tego chciał. Jeśli doszło do porozumienia między prezydentem, klubem i kibicami w sprawie czwartej trybuny, to z pewnością modernizacja będzie znacznie więcej kosztowała niż zakładane 150 mln zł. Podejrzewam, że cena może dojść do 200 mln. To znacząco obarczy budżet i wsparcie rządu z pewnością było dużą pomocą. Jestem jednak zasmucony, że politycy PiS, którzy deklarowali pomoc przy budowie stadionu, nie podpisali tego listu. Nie było w nim żadnych kontrowersyjnych sformułowań. Poprzedni rząd dofinansował budowę basenu olimpijskiego i hali widowiskowo-sportowej. Każda złotówka w przypadku stadionu, też by się przydała.

Polecamy na gs24.pl:

2. PZU Maraton Szczeciński za nami. Wygrali Paweł Kosek i Ew...

Gs24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński