Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Mazurczak, rozgrywający Kinga Szczecin: Śląsk przyjedzie walczyć i jesteśmy tego świadomi

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Andrzej Mazurczak z Kinga Szczecin.
Andrzej Mazurczak z Kinga Szczecin. Andrzej Szkocki
Wierzyliśmy przed przyjazdem do Wrocławia, że jesteśmy w stanie wygrać oba spotkania. Ale głośno o tym nie mówiliśmy, bo pewnie reakcja byłaby taka, że uznano by nas za szalonych – mówi Andrzej Mazurczak, MVP rundy zasadniczej Energa Basket Ligi.

W dwóch pierwszych spotkaniach finałowych Mazurczak tradycyjnie był szefem Kinga. Przy dobrze dysponowanych kolegach nie musiał rzucać, ale i tak zdobył 9 i 6 punktów. Zanotował też 7 i 8 asyst i co jest godne podkreślenia – zaliczył tylko 1 (!) stratę.

Po dwóch meczach we Wrocławiu – szaleństwo. Tego już nie da się zatrzymać...
Andrzej Mazurczak: Robimy to, co mieliśmy robić. Przy okazji takich spotkań pada wiele słów, opinii, a my przede wszystkim chcemy się dobrze zaprezentować na parkiecie. Wierzyliśmy przed przyjazdem do Wrocławia, że jesteśmy w stanie wygrać oba spotkania. Ale głośno o tym nie mówiliśmy, bo pewnie reakcja byłaby taka, że uznano by nas za szalonych, że nie mamy szacunku do przeciwnika. Ale my od początku sezonu wierzymy, że jesteśmy w stanie zrobić coś wielkiego i mam nadzieję, że to się nam uda.

Patrząc na tablicę wyników po drugim spotkaniu można było pomyśleć o jakieś awarii. Taka różnica w meczu finałowym, w dodatku na parkiecie mistrza Polski…
Chcemy pokazać, że jesteśmy najlepszą drużyną w Polsce i nie ma znaczenia, czy gramy na wyjeździe czy w Szczecinie. Chcemy pokazać, że przeciwnicy nie grają na naszym poziomie. Dlatego nas rozmiary zwycięstw nie zaskakują. Przed nami spotkania w Szczecinie i będziemy chcieli się tak samo zaprezentować.

Po meczach we Wrocławiu czujecie, że Śląsk może się jeszcze odbudować, czy jest tak zmasakrowany mentalnie, że już nie zdoła?
Nikt z nas nie zakłada, że rywalizacja jest zakończona i trzeba dograć najbliższe dwa spotkania na naszym parkiecie. Śląsk to jest bardzo dobra drużyna, doświadczony zespół z głęboką ławką. Oni przyjadą do nas walczyć i jesteśmy tego świadomi. Nie poddadzą się do końca i u nas spróbują odrobić straty. Będziemy na to przygotowani. Od początku ligi chcieliśmy być w takiej sytuacji i wiemy, że teraz nie możemy tylko patrzeć się na Śląsk, ale głównie skoncentrować się na sobie.

Co będzie najważniejsze w waszych przygotowaniach do środowego spotkania?
Kibice. Zanosi się na to, że zagramy przed pełną halą, więc to coś niesamowitego i coś, co najlepiej nas zmobilizuje do gry. Mam nadzieję, że nawet jednego wolnego krzesełka nie będzie widać. King i Szczecin zasługują na ten sukces w tym sezonie. Wcześniej było dużo narzekania, że nam brakuje kibiców, że gramy w za dużym obiekcie, ale z każdym miesiącem było coraz lepiej z frekwencją. Teraz chcemy zobaczyć naszą pełną halę, a odpłacimy się za to zwycięstwem. Nie chcemy w takich warunkach przegrać.

Koncentracja nie ucieknie po dwóch – w miarę łatwych zwycięstwach?
Jesteśmy cały czas skoncentrowani. Gdyby było inaczej to byśmy przegrali drugi mecz we Wrocławiu lub te spotkanie byłoby wyrównane do końca. Ale wygrana prawie 30 punktami pokazuje, że nie mamy kłopotów z koncentracją. W naszym domu chcemy pokazać naszą najlepszą formę. W szatni nikt nie mówi, że mamy 2:0. Podchodzimy do trzeciego meczu jakby było 0:0. A w domu czujemy się dobrze, czujemy się silni i zagramy o zwycięstwo.

Rozmawiał Jakub Lisowski2

Trzeci finał Kinga ze Śląskiem rozpocznie się w środę o godz. 20 w Netto Arenie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński