Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amerykanka z Wilków Morskich: Marzę o podium z Wilczycami

Anna Pasztor
ReZiną TecleMariam zaaklimatyzowała się w Szczecinie.
ReZiną TecleMariam zaaklimatyzowała się w Szczecinie.
Rozmowa z ReZiną TecleMariam , amerykańską zawodniczką King Wilków Morskich, która od sierpnia trenuje i mieszka w Szczecinie, a nam opowiedziała o planach związanych z koszykówką, mieście i Polakach.

- Zacznijmy od tego, jak w ogóle zaczęła się twoja przygoda z koszykówką.

- Zaczęłam grać już jako mała dziewczynka, razem z moją siostrą bliźniaczką, Ariam. Oprócz siostry mam też dwóch starszych braci, którzy grali w basket, a my po prostu chciałyśmy być takie, jak oni. Tak naprawdę dorastałyśmy, grając w koszykówkę w szkołach. Ja występuję teraz w Polsce, Ariam grała też w collegu, ale teraz ani ona, ani moi bracia już nie grają.

- Jak to się stało, że zdecydowałaś się grać dalej w Polsce?

- Wszystko zaczęło się od mojego filmu. Mam agenta, który pokazał działaczom szczecińskiego klubu moje video. Ono się spodobało i zostałam zaproszona do Szczecina na okres próbny. Przyleciałam tutaj, żeby się zaprezentować i później ewentualnie dołączyć do zespołu. To, co prezentuję na parkiecie spodobało się trenerowi Koziorowiczowi, który powiedział, żebym została. Razem z dziewczynami pojechałam na dwutygodniowy obóz przygotowawczy. Tam po prostu pokazywałam siebie i to, że mogłabym być pomocna dla całej drużyny. W ten sposób udało mi się tu zostać.

- Jednak zanim trafiłaś do Szczecina, po collegu grałaś w koszykówkę w Angoli. Dlaczego kolejnym przystankiem był tak egzotyczny kraj?

- Chciałam spróbować czegoś nowego. Tam też trafiłam na próbę i zostałam. I wiedziałam, że tam ma być ciepło. Poza tym mój tata po- chodzi z Afryki, co też może trochę miało wpływ na moją decyzję.

- Jak wspominasz czas spędzony w Angoli?

- Już samo bycie w Afryce sprawia, że jesteś wdzięczny za wszystko, co posiadasz, bo w Ameryce jest po prostu zupełnie inne życie niż tam. Największe problemy sprawiała mi jednak bariera językowa, z którą w takim stopniu zetknęłam się właściwie pierwszy raz w życiu. Musiałam się jakoś komunikować bez posługiwania się angielskim, bo prawie nikt, poza jedną zawodniczką z mojego zespołu, nie znał tego języka. Ale z drugiej strony to poznałam tam też miłych ludzi, którzy służyli mi pomocą, gdy tego potrzebowałam.

- Jakie są różnice między polską ligą a tymi ligami, w których już występowałaś?

- Tutaj w Polsce jest to wszystko lepiej zorganizowane niż w Angoli. U was w lidze występuje wiele zespołów, a w Afryce grają prze- ważnie tylko cztery drużyny. Także hala, a właściwie to wszystko, co wiąże się tutaj z graniem w koszykówkę, jest lepsze niż tam. Do tego mam tu też dużo lepsze warunki, jeśli chodzi o zakwaterowanie i standard życia. W Angoli musiałam mieszkać w hoteliku, który pozostawiał wiele do życzenia. Natomiast gra w collegu była podobna do tutejszej, ale nie tak intensywna.

- Co możesz powiedzieć o stylu gry Wilczyc?

- Ta gra jest ciężka fizycznie, ale naprawdę lubię ten styl gry - sporo w nim pick and rolli (dwójkowe zagranie ofensywne w koszykówce - przyp.red.) i odda- wania rzutów. Zawodniczki w Wilczycach są naprawdę bystre, dlatego bardzo lubię grać z moim zespołem.

- Jakie jest twoje zadanie w Wilczycach?

- Nominalnie mam być rozgrywającą, bo to pozycja, na której grałam przez całe życie. Ale gram tutaj też czasem na pozycji numer dwa, czyli rzucającego obrońcy. Mam kreować akcje, przechwytywać piłki i zdobywać punkty. To moje najważniejsze zadania w zespole. Trzeba pamiętać, że to dwie różne sprawy, gdy grasz z piłką w rękach oraz kiedy jej nie masz, tylko czekasz na podanie. Dlatego lubię grać na obu pozycjach. Na koniec sezonu chciałabym osiągnąć z zespołem pierwszą trójkę całej ligi.

- Dobrze rozumiesz się na parkiecie z pozostałymi Wilczycami?

- Tak, ponieważ jestem tutaj najdłużej ze wszystkich amerykańskich zawodniczek, dlatego czuje się bardziej komfortowo podczas gry na parkiecie.

- Jak bardzo pomaga to, że na parkiecie towarzyszą ci dwie Amerykanki?

- Dzięki temu jest mi jakoś łatwiej, chociaż wcześniej ich nie znałam, ale przeciwko Jasmine grałam w collegu. Mówimy tym samym językiem, dlatego możemy się szybko komunikować i rozumieć bez problemów. Wszystkie też rozumiemy się, jeśli chodzi o styl gry. Znamy swoją siłę, wiemy, która z nas w czym jest najlepsza.

- Myślisz, że możesz się tutaj koszykarsko rozwinąć?

- Myślę, że tak. Zawodniczki w lidze są bardzo bystre. Zespoły grają zarówno dobrze w obronie, jak i w ataku. Jeśli gra się inteligentnie, to zdobywa się punkty. Dlatego też staram się szukać różnych rozwiązań do zdobywania punktów. To jest to, czego się tutaj mogę nauczyć. Nie tylko pick’n’rolle, ale także inne rozegrania.

- Jak możesz ocenić naszą Basket Ligę Kobiet?

- To bardzo dobra liga, mocno konkurencyjna. I bardzo dobrze zorganizowana. Polecałabym każdej zawodniczce, która chce grać, żeby przyjechała tutaj pograć w koszykówkę. Myślę też, że są w BLK dwa dominujące zespoły. To oczywiście CCC Polkowice i Wisła Kraków. Poza nimi właściwie każdy ma szanse, żeby zajść wysoko.

- Nie ukrywajmy, że Polskę od Stanów oddziela daleka droga. Jak twoi najbliżsi zareagowali, gdy dowiedzieli się, że będziesz grała w Polsce?

- Byli podekscytowani, ale też bardzo się cieszyli, że mam okazję grać w koszykówkę. Wiem, że to daleko od domu, ale powiedzieli, że mnie odwiedzą. Mam nadzieję, że tak będzie.

- Jakie było twoje pierwsze wrażenie, gdy wy- lądowałaś w Polsce?

- Na początku nie wie- działam czego się spodziewać. Wiedziałam tylko, że ma być zimno. Jednak kiedy wylądowałam na lotnisku, to usłyszałam, że u was w radiu grają amerykańską muzykę. Właściwie to można tutaj znaleźć więcej podobieństw do Stanów. Gdy pytałam się dziewczyn z zespołu o różne rzeczy, które kojarzyły mi się z Ameryką, a wcześniej wydawały się tutaj niedostępne, to Paulina Gajdosz mi powiedziała, że przecież jesteście normalnym krajem. Przekonałam się już, że bardzo u was zimno. Jak tu przyjechałam, to nie miałam ze sobą ubrań na tak chłodne dni. Zabrałam ze sobą tylko dwie pary dresów i dwie bluzy.

- Co na początku sprawiło ci tutaj największą trudność?

- Chyba rozmawianie z ludźmi. Bariera językowa to był największy problem, ale na szczęście większość Wilczyc mówi po angielsku. W Afryce tylko jedna zawodniczka mówiła w tym języku, dlatego ogromnym problemem było grać jako rozgrywająca, nie mając praktycznie żadnej możliwości komunikacji z drużyną.

- Nie wiem, czy wiesz, ale Polki uważane są za jedne z najładniejszych kobiet. Stanowisz dla nich konkurencję.

- (śmiech) O nie, w ogóle o tym nie wiedziałam. Za to uważam, że Polki ładnie się ubierają. Nie widziałam, żebyście nosiły spodnie dresowe i bluzy. Dlatego cały czas się wśród was wyróżniam przez mój sportowy strój, który noszę też na co dzień.

- Już nie raz słyszałam, że dziewczyny podczas meczu wołają do ciebie "Zi". Skąd to się wzięło?

- W moim imieniu występują dwie wielkie litery i "Z" jest jedną z nich, dlatego wszyscy zaczęli mnie tak nazywać. Nie tylko na parkiecie. Nawet sama, jak się komuś przedstawiam, używam tego skrótu.

- Jak ci się podoba w Polsce i w Szczecinie?

- Wszystko w Polsce wygląda dla mnie tak samo. Moja rodzina ciągle powtarza, żebym robiła dużo zdjęć. Ale ja nie wiem, co powinnam sfotografować, bo wszystko dla mnie jest takie do siebie podobne. Na przykład nawet w Rybniku wszystko wyglądało dla mnie tak samo. Słyszałam, że Kraków jest pięknym miastem. A sam Szczecin to małe i spokojne miejsce. Podoba mi się. Lubię waszą architekturę, macie dużo pięknych pomników.

- A jak smakuje ci polskie jedzenie?

- Jest smaczne. Bardzo lubię ryż i kurczaka z warzywami, a wy macie tego pod dostatkiem. Pierogi i racuchy też mi bardzo posmakowały. Zauważyłam, że porcje serwowane w Polsce są mniejsze niż te, które znam z USA. To pewnie dlatego Polki są takie szczupłe.

- Wspominałaś o barierach językowych. Język polski sprawia wiele problemów?

- Tak, wasz język jest bardzo trudny. Póki co nauczyłam się kilku słów od koleżanek z zespołu. Na razie umiem powiedzieć "cześć", "dzień dobry" i "dobranoc", ale się nie poddaję.

- Zdążyłaś już trochę poznać Szczecin. Masz jakieś ulubione miejsca w naszym mieście?

- Jak dotąd, to galerie handlowe - Kaskadę i Galaxy. I restauracja Colorado na Wałach Chrobrego, ponieważ bardzo lubię próbować tam nowych dla mnie potraw. Stare Miasto też jest bardzo ciekawym miejscem, gdzie można wybrać się na spacer.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński