Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adrianek zjadł "Kreta" w Netto. Pollena zapłaci 100 tysięcy odszkodowania?

Mariusz Parkitny
Dzisiaj w Sądzie Okręgowym w Szczecinie rozpoczął się proces w sprawie małego Adrianka, który w 2010 poparzył się "Kretem" w Netto.
Dzisiaj w Sądzie Okręgowym w Szczecinie rozpoczął się proces w sprawie małego Adrianka, który w 2010 poparzył się "Kretem" w Netto. Andrzej Szkocki
100 tysięcy złotych domagają się rodzice chłopca poparzonego środkiem do udrażniania rur. Producent ostro się broni. Zaczął od próby utajnienia rozpraw.

Proces zaczął się dzisiaj przed cywilnym Sądem Okręgowym w Szczecinie. Może potrwać nawet miesiące. Sąd będzie chciał poznać obecny stan zdrowia chłopca i być może nową opinię dotyczącą bezpiecznego zakręcania butelki "Kreta". Nie zgodził się na wyłącznie jawności procesu.
Pozwanym jest producent specyfiku - firma Pollena S.A. Wczoraj zeznawali m.in. lekarze, którzy pierwsi zaopiekowali się małym Adrianem.

W kwietniu ub.r. trzyletni chłopiec ściągnął "Kreta" z półki w sklepie sieci "Netto" w Stargardzie. Był z rodzicami na zakupach. Prawdopodobnie myślał, że to cukierki. Żrące granulki poparzyły mu twarz, gardło, przełyk. Miesiąc leżał w śpiączce.

- Już zawsze będzie musiał być pod nadzorem lekarskim. Nie możemy zagwarantować, że nie dojdzie do zwężenia przełyku, w w konsekwencji do braku możliwości przełykania pokarmów - mówiła wczoraj Grażyna Cz., ordynator oddziału pediatrii szpitala dziecięcego w Szczecinie.

Chłopiec przeszedł szereg operacji. Udało się uwolnić język przyrośnięty do podniebienia. Chłopiec wymaga jednak ciągłej rehabilitacji. Zagadką pozostaje jak odkręcił butelkę. Na drugi dzień po tragedii, z sieci sklepu wycofano "Kreta". Kontrola w sklepie wykazała jednak, że niektóre inne specyfiki też były źle zakręcone. Kontrola sanepidu nie wykazało nieprawidłowości w Pollenie.

Pozwana spółka nie zgadza się na wypłacenie odszkodowania. Pierwszy dzień procesu pokazał jaką obronę przyjęli jej prawnicy. Chcą wykazać jak wiele pieniędzy już zainwestowali w pomoc rodzinie (ok. 40 tysięcy zł na opłacenie podróży do szpitali, pobyt rodziców na oddziale, zakup sprzętu medycznego).
- To była dobrowolna pomoc, ale my nie ponosimy odpowiedzialności za wypadek - mówił mec. Sławomir Miętka, pełnomocnik spółki.

- Naszym zdaniem jeśli spółka pomagała finansowa to przyznaje, że bierze na siebie odpowiedzialności - mówi mec. Szymon Matusiak, pełnomocnik rodzony Adrianka.

Rodzice chłopca nie przyszli dzisiaj do sądu.

Więcej czytaj w czwartkowym papierowym wydaniu "Głosu".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński