Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

7 tysięcy kilometrów i ich dwoje czyli autostopem dookoła Bałtyku

Łukasz Godziński, [email protected]
Aleksandra Banaszyk i Krzysztof Heigel chcą objechać Bałtyk autostopem.
Aleksandra Banaszyk i Krzysztof Heigel chcą objechać Bałtyk autostopem. Andrzej Szkocki
Miesiąc podróży, 9 krajów, ponad 7 tysięcy kilometrów i ich dwoje. Aleksandra i Krzysztof chcą objechać Bałtyk dookoła… autostopem.

Aleksandra Banaszyk i Krzysztof Heigel mają po 22 lata, na co dzień są studentami. Ona jest na I roku pedagogiki terapeutycznej z rehabilitacją ruchową, on na IV roku budownictwa i architektury, na kierunku inżynieria środowiska. Znają się od czterech lat, a poznali się przez znajomych. Najpierw widywali się sporadycznie, ale gdy Ola usłyszała o pomyśle Krzyśka spotykali się coraz częściej. W końcu postanowiła przyłączyć się do wyprawy i jednocześnie spełnić także swoje marzenia.

Na pytanie: dlaczego chcą jechać, oboje zaczynają nerwowo poruszać palcami dłoni, w ich zachowaniu da się wyczuć podekscytowanie.

- Będzie to spełnienie dziecięcego marzenia, ale ważne jest dla nas pokonanie własnych słabości oraz sprawdzenie się w innych, zupełnie odmiennych niż codzienne, czynnościach - wyjaśnia Aleksandra.

- Mnie od zawsze interesuje poznawanie różnych kultur i ludzi. Na pewno będzie to wspaniałe przeżycie i niesamowita podróż, którą będziemy wspominać z łezką w oku - dodaje Krzysztof.

Idea wyjazdu

Projekt otrzymał nazwę "Vagarowicze". Zarówno Ola jak i Krzysztof są pasjonatami podróży, od kilku lat marzyli o "większym" wyjeździe. Teraz wspólnie udaje im się realizować to postanowienie.

- Pomysł takiej wyprawy narodził się w maju 2012 roku. Później w wakacje poszedłem do pracy i tak pewnego dnia, siedząc przy biurku pomyślałem sobie: Jezu, czy moje życie ma już tak wyglądać? Mam ciągle być w tym jednym miejscu? Chciałem zrobić to "coś", coś innego, co będę wspominał latami - wyjaśnia Krzysztof, pomysłodawca całego tripu.

- U mnie to wyglądało posobnie. Pomysł na podróż autostopem kiełkował w mojej głowie od dłuższego czasu, wspomina Aleksandra - Obawiałam się jednak, że nie będę miała z kim jechać, a nie chciałam robić tego sama. Kiedy dowiedziałam się, że Krzysiek myśli o tym samym natychmiast powiedziałam: Jadę!

Krzysztof zaczął szukać informacji o podróżach, aż pewnego dnia trafił na bloga chłopaka, który autostopem objechał cały świat.

- Pomyślałem wtedy: Skoro jest to możliwe, skoro ktoś zwiedził w taki sposób cały świat, dlaczego ja, najpierw sam, później juz wspólnie z Olą, nie móglibyśmy zrobić czegoś podobnego? - mówi.

Miała być Europa, będzie morze

Początkowo plan zakładał podróż po całej Europie. Docelowe miejsca miały stanowić stolice (Berlin, Paryż, Madryt, Rzym), ale z racji tego, że to będzie pierwsza tego typu wyprawa naszych bohaterów, zdecydowali się na nieco "krótszą" - wokół Morza Bałtyckiego.

- No tak, to będzie nasza pierwsza całkowicie samodzielna wyprawa, dlatego uznaliśmy, że taka trasa jest dla nas optymalna. Nie jest zbyt długa, ale nie jest też krótka. Na pierwszy raz w zupełności wystarczy - mówi Krzysztof.

Oboje przyznają, że na początku myśleli o wyprawie rowerowej. Doszli jednak do wniosku, że koszty będą zbyt wysokie. Możliwe jest przecież uszkodzenie roweru, albo jego kradzież. Tego chcą uniknąć.

Trasa podróży przebiegać będzie przez: Litwę, Łotwę, Estonię, kraje skandynawskie: Finlandię, Szwecję, Norwegię oraz Danię i Niemcy. Łącznie Vagarowicze będą mieli do pokonania ponad 7 tysięcy kilometrów. Dziennie chcą pokonać około 200 km.

- To zależy od tego, czy złapiemy "stopa". Może być tak, że jednego dnia przejedziemy 50 km, a drugiego 500. Oczywiście będziemy też podróżować pieszo. Właśnie podróż jest najbardziej fascynująca - dodaje Aleksandra.

Spać będą w namiocie, liczą także na dobroć okolicznych mieszkańców oraz przede wszystkim kierowców. Głównie jednak nastawiają się na spanie pod "gołym niebem". Chodzi też o to, aby koszt wyprawy był możliwie jak najniższy.

- Oczywiście od czasu do czasu będziemy musieli skorzystać z hotelu, choćby po to aby się umyć, ale nie planujemy płacić za noclegi tylko po to, aby spać pod dachem - od razu ucina Krzysztof.

Rzeczy pierwsze

Zanim jeszcze Ola przyłączyła się do wyjazdu i zanim wspólnie powiedzieli "Jedziemy!", Krzysiek stworzył logo akcji. Przedstawia ono odciski podeszwy buta i stopy. Oba elementy układają się w literę "V". Do 29. litery alfabetu dopisał: -agarowicze i tak powstało hasło: Vagarowicze. Ma to oczywiście związek z młodzieńczymi latami, kiedy niemal każdemu (tak jak dzisiaj) zdarzało się czasem nie iść na lekcje tylko na "małe"… wagary.

Pomysłodawca wyprawy założył też profil na portalu społecznościowym Facebook (Vagarowcze) oraz stronę internetową, gdzie umieszcza raporty ze swoich przygotowań do podróży.

- Jest tam dosłownie wszystko. Począwszy od tego jak rodził się pomysł, poprzez szukanie informacji o takich podróżach, czy szukanie ludzi zainteresowanych akcją. To samo w sobie jest pamiątką - zdradza Krzysiek.

Na stronie są też wpisy Oli. To tzw. "Kobiece spojrzenie na autostop" - Opisuję tam, jak taka podróż, gdzie trzeba zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy, wygląda oczami kobiety. Najchętniej zabrałabym całą torbę pełną kosmetyków, jednak wiadomo, że nie mogę sobie na to pozwolić - wyjaśnia Aleksandra i w jednym ze swoich postów pisze: "Suszarka do włosów, prostownica, lokówka. Krem na dzień, na noc, pod oczy, do rąk. Może jeszcze puder w kremie i czerwona szminka. Wszystkim tym i innym rzeczom, którym zawdzięczam swój nieskazitelny wygląd każdego dnia, będę musiała powiedzieć "żegnam".

Menażka dobra na wszystko

W końcu przyszła pora na stworzenie listy rzeczy, które trzeba zabrać ze sobą w pierwszej kolejności. Podstawa to zakup apteczki pierwszej pomocy, jest też pałatka, śpiwór, namiot oraz odpowiednie obuwie. Na wszelki wypadek, gdyby stało się coś nieprzewidywalnego i musieliby się przed kimś/czymś bronić kupili sobie po porcji gazu pieprzowego w sprayu. Nigdy nie wiadomo przecież, co zdarzy się np.: w nocy.

- Mimo, że będziemy podróżować latem, to noce mogą być zimne. Zabieramy odzież termoaktywną, polar, obuwie letnie oraz trekkingowe. Na pewno nie bierzemy ze sobą jeansów - mówi Krzysiek i dodaje: Kupiliśmy już menażki, bo te z racji swojej prostoty są bardzo wygodne i funkcjonalne. Powoli zbieramy rzeczy - dodaje Krzysiek, w oczach którego widać przejęcie i jednocześnie pasję.

- Warunek jest jeden: ubrania muszą być lekkie, ciepłe, ale przede wszystkim wygodne oraz praktyczne - od razu zaznacza Ola.

Najtrudniejsze będą pierwsze 3-4 dni, zanim nasi podróżnicy przyzwyczają się do nowego otoczenia czy też do braku ciepłej wody o każdej porze.

"Krzysiek - zwariowałeś?"

Rodzina i znajomi na początku byli sceptycznie nastawieni do pomysłu dwójki śmiałków.

- U mnie to wyglądało tak: Zwariowałeś? To szalony pomysł, w ogóle jak ty chcesz to zrobić? Później, gdy zobaczyli, że mówię poważnie, że założyłem bloga itp., zaczęli mnie wspierać praktycznie na każdym kroku - mówi Krzysiek.

- Ja najbardziej obawiałam się reakcji mamy, długo zastanawiałam się, jak jej powiedzieć o podróży. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie, bo pomysł bardzo się jej spodobał i od razu była i jest na "tak". Znajomi z kolei cały czas nie dowierzają, że to się uda, mówią, że mnie wspierają, ale mam wrażenie, że nie są do końca przekonani. Ale ja im pokażę, że dam radę - mówi z uśmiechem Ola.

Najważniejsza jest pomoc

Ola i Krzysztof oprócz tego, że wyprawa będzie ich życiową przygodą chcą w jej trakcie zbierać pieniądze na cel charytatywny. Ich inicjatywę poparła fundacja "Mam Marzenie". Na razie trwają poszukiwanie ewentualnych sponsorów.

- Na tym etapie planowania to chyba najtrudniejsze zadanie. Ciężko jest przekonać ludzi, aby właściwie bezinteresownie wpłacali pieniądze na konto - tłumaczy Ola.
Wtóruje jej Krzysztof, który przyznaje, że na początku sami chcieli zbierać pieniądze, ale nieco odstraszyło ich polskie prawo.

- Uznaliśmy, że lepiej będzie porozumieć się z fundacją. Nie chcielibyśmy, aby "usiadł" na nas urząd skarbowy, a tak może niestety być, jeżeli zbieralibyśmy pieniądze sami - wyjaśnia.

Vagarowicze ewentualne zebrane fundusze chcą przeznaczyć potrzebującemu dziecku. Może się też okazać, że zbiórki pieniędzy po prostu nie uda się zorganizować.

- Cały czas szukamy ewentualnych sponsorów, którzy chcieliby nam pomóc. Dziennie wysyłam około 30 e-maili, Krzysiek podobnie. Ale nie poddajemy się, do czasu naszego wyjazdu jest jeszcze trochę czasu - mówi Ola.

Mecenat prezydenta i koszulki

W grudniu Vagarowicze otrzymali od prezydenta Szczecina Piotra Krzystka pismo z wyrazami poparcia akcji oraz życzeniami pomyślności w podróży.

- Dodatkowo jeśli napiszemy wniosek do Urzędu będziemy mogli oficjalnie korzystać z logo Floating Garden. To miły gest - mówi Ola.

Przed wyjazdem podróżnicy chcą zrobić koszulki z własnym logo. Na piersi będzie logo, a na plecach napis "Vagarowicze".

Zdjęcia i filmy z podróży

Krzysiek planuje codzienne dokumentowanie podróży poprzez wpisy na stronie oraz filmy wideo. Podróżnicy wyposażą się także w tabliczki miast w kierunku, których zmierzają. Nazwy będą w rodzimych językach, aby ułatwić komunikację.

- Możliwe, że zabierzemy ze sobą laptopa, żeby korzystać z darmowych hot-spotów. Chciałbym też dokumentować na stronie aktualne miejsce naszego pobytu. Na wypadek, gdyby coś się nam stało, będzie wiadomo, gdzie byliśmy ostatnim razem - mówi.

- Mamy świadomość, że może to być niebezpieczna wyprawa, ale ten dreszczyk emocji też jest potrzebny. Najbardziej ekscytujące w tym wszystkim jest jednak to, że będziemy podróżować w warunkach niemal survivalowych. Jesteśmy młodzi, pogoda nam niestraszna - zapowiada Ola.

Krzysiek "zrobił" już nawet krótką rozgrzewkę przed podróżą dookoła Bałtyku. Razem ze znajomym wybrał się autostopem ze Szczecina na Przystanek Woodstock.

- Wprawdzie to jest niecałe 100 km, ale mniej więcej to była podróż w "tym" stylu. Sam festiwal tez ma w sobie coś z takiej podróży, chodzi oczywiście o spanie w namiocie i codzienną "higienę", zdradza 22-latek.

Szybki powrót

Oczywiście nie można wykluczyć, ze zdarzyć może się coś, czego w żadnym stopniu nie uda się przewidzieć. Na tzw. czarną godzinę zawsze trzeba mieć ze sobą pewien zapas gotówki. Nie planują brać w podróż dużej sumy pieniędzy. Wezmą tyle ile uznają za potrzebne, ale wystarczająco, aby coś było na "czarną godzinę".

- Zawsze należy mieć ze sobą chociaż tyle, aby wystarczyło na szybki powrót do Polski, gdyby stało się coś poważnego - mówi Aleksandra.

Podróż w lipcu, a później?

Z racji tego, że są studentami podróż planują na lipiec 2013 roku, po egzaminach. Krzysiek będzie wtedy po obronie pracy inżynierskiej. Na bazie własnych doświadczeń chce też stworzyć stronę internetową dla osób, które interesują się podróżami, by oszczędzić innym trudu przy szukaniu informacji o podróżach.

Vagarowicze myślą już o następnej wspólnej podróży. Na oku mają Chiny, może Indie. Wspólnie jednak podkreślają, że teraz jest jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić, na razie skupiają się na lipcowej wyprawie.

Na koniec zadaję im proste, choć trudne pytanie: Dlaczego?

- Hmm, moje wakacje od kilku lat wyglądają podobnie: praca, wyjazdy na festiwale muzyczne, to był zawsze stały punkt "programu". To będzie coś innego, w pewnym sensie szalonego, ale na pewno niezapomnianego i wartego przeżycia - mówi Ola.

- Haha, dobre pytanie. Dla mnie jest to sprawdzenie własnych możliwości, czy jestem w stanie coś takiego zrobić. Dotychczas większość moich pomysłów nikła w zarodku, teraz (na szczęście) machina ruszyła, praktycznie codziennie myślę o Vagarowiczach i po prostu nie mogę się już wycofać- kończy Krzysiek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński