MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zostali bez mieszkań i pieniędzy

Piotr Jasina
Tak wygląda obecnie kaminica, za którą ludzie zdążyli już zapłacić. Nie zdążyli się jednak wprowadzić...
Tak wygląda obecnie kaminica, za którą ludzie zdążyli już zapłacić. Nie zdążyli się jednak wprowadzić... Andrzej Szkocki
Na tanie mieszkania, atrakcyjny kredyt, dobrą lokalizację skusiło się blisko 200 osób. Wpłacili wkłady. Ale spółdzielnia upadła...

Po drodze "zgubiono" co najmniej dwie trzecie wierzycieli i ich 2 mln zł. Około 150 osób straciło oszczędności i szansę na mieszkania.

Historię byłych członków upadłej Spółdzielni Mieszkaniowej Nova opisujemy od dawna. Było warto. Blisko 30 z nich zwarło szeregi i złożyło wniosek do Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. Domagają się wszczęcia postępowania wobec Janusza P., prezesa SM Nova w upadłości, Rafała D., prezesa spółki Larsson i jego zastępcy Zbigniewa R., prezesa spółki Świstacza Development, zarządu PWIB Skarbonka oraz Skarbonka Development.

- Transakcje przy sprzedaży nieruchomości, fikcyjne umowy, powiązania osób, które decydowały o sprzedaży, dokumenty podpisywane bez wymaganych uprawnień, to w naszym przekonaniu składa się na ciąg przestępczych działań - zapewnia Zdzisław Stefański z Lex-Profit, biura doradztwa prawnego, działającego w imieniu pokrzywdzonych. - Mamy dokumenty świadczące o tym, iż doprowadzenie do niewypłacalności dłużnika nie było dziełem przypadku, ale świadomym działaniem. Nieruchomości zostały sprzedane firmie krzak po to, by po drodze wyeliminować wierzycieli oczekujących na zwrot wkładów.

Powiązania prezesa SM Novej

Małgorzata Lasota: - Syn i synowa wpłacili 32 tys. zł do SM Novej na kawalerkę dla mnie. Zaciągnęli kredyt. Wkładu nie odzyskaliśmy. Co więcej, trzeba
Małgorzata Lasota: - Syn i synowa wpłacili 32 tys. zł do SM Novej na kawalerkę dla mnie. Zaciągnęli kredyt. Wkładu nie odzyskaliśmy. Co więcej, trzeba było zaciągnąć kolejny kredyt, bo gdzieś musiałam z mężem mieszkać. Zostaliśmy z dwoma kredytami i bez gwarancji, że wkład odzyskamy. Andrzej Szkocki

Małgorzata Lasota ze swojego okna widzi kamienicę, w której miała mieszkać. - Krew mnie codziennie zalewa na ten widok - mówi.
(fot. Andrzej Szkocki)

Oferta Novej dotyczyła budowy mieszkań, między innymi przy ul. Świstaczej i Niedźwiedziej. Ludzie wpłacali wkłady. Resztę pieniędzy miała zabezpieczyć SM Nova w ramach kredytu. Nie otrzymała go jednak. Zaczęły się kłopoty, opóźnienia. Dlatego w 2004 roku 115 członków postanowiło wystąpić ze spółdzielni i zażądało zwrotu wkładów. Nova nie miała pieniędzy.

W drugiej połowie roku zarząd spółdzielni zaproponował wierzycielom podpisanie porozumienia ze spółką Larsson, która miała kontynuować inwestycję. Larsson zobowiązał się do spłaty zobowiązań wobec wspomnianej grupy. Ponad 40 wierzycieli wolało, aby wybudował im mieszkania.

Larsson powstał w marcu 2004 roku. Spółka nie miała pieniędzy na spłatę wierzycieli ani doświadczenia, by realizować inwestycję. Mimo to w październiku 2004 r. SM Nova i Larsson zawarli porozumienie z wierzycielami. Dlaczego forsowano Larssona?

- Prezes SM Nova Janusz P. był jednocześnie wiceprezesem i udziałowcem spółki Larsson - tłumaczy Stefański. - Potwierdza to uchwała Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Wspólników Larssona z października 2004 roku, która jest przywołana w akcie notarialnym sprzedaży nieruchomości przy Świstaczej i Niedźwiedziej przez SM Nova. Umowę podpisano 3 listopada. W tym czasie Janusz P. odsprzedał 20 swoich udziałów, po 500 zł każdy, Rafałowi D., prezesowi zarządu Larssona.

SM Nova sprzedała Larssonowi nieruchomości przy ul. Świstaczej i Niedźwiedziej w zamian za przejęcie zobowiązań wobec wierzycieli. Ze strony SM Nova podpisy złożyli Janusz P. i jego zastępczyni. Ze strony Larssona prezes Rafał D. i jego zastępca Zbigniew R.

Zobowiązania wobec 43 osób, które nadal chciały wybudowania mieszkań, wynosiły ponad 1,8 mln zł, wobec 115 osób domagających się zwrotu wkładów - ponad 2,1 mln zł. W sumie było to prawie 4 mln zł. Przejęty majątek był wart zaledwie 3 mln zł.

- Rzeczywistą wartość nieruchomości przy Świstaczej określiliśmy, biorąc za przelicznik kwotę 2150 zł za metr kwadratowy mieszkania, do jakiej zobowiązała się spółka Larsson w akcie notarialnym. Uwzględniliśmy też stan realizacji budowy 74 mieszkań o średniej powierzchni 50 m kw. każdy - wyjaśnia Stefański. - to daje 2,645 575 zł. Nieruchomość niezabudowana przy ul. Niedźwiedziej o powierzchni 3,277 m kw. była w momencie sprzedaży warta 327 tys. zł. Razem wychodzi 2,972 575 zł. Różnica między zobowiązaniami a wartością nieruchomości wynosi ok. 1 mln zł. Jest to strata na rzecz Larssona. Kto robi interes, by stracić milion złotych?

Wierzyciele SM Nova są przekonani, że prezes i rada nadzorcza spółdzielni oraz zarząd spółki Larsson nigdy nie zamierzali zabezpieczyć ich wierzytelności. Z góry zakładali, że wkłady 115 byłym członkom nie zostaną zwrócone.

- Mogli przecież ustanowić tzw. hipotekę kaucyjną, co w takich sytuacjach jest normą - tłumaczą w zawiadomieniu do prokuratury. - Prezes Novej działał na zwłokę, by przed bankructwem wyprowadzić majątek ze spółdzielni i po drodze pozbyć się części wierzycieli. Zabezpieczono jedynie zobowiązania wobec wspomnianych 43 osób, ponad 1,8 mln zł.

Larsson po podpisaniu ze spółdzielnią porozumienia przez pierwsze 3 miesiące 2005 roku przelewał na konta wierzycieli małe kwoty. Każdy otrzymał po 4 proc. należności. Z ponad 2 mln zł zwrócono im w sumie 86 tys. zł. Po co te zabiegi?

- Grano na zwłokę - wyjaśnia Stefański. - Odsuwając w czasie bankructwo, Janusz P. dawał sobie i Larssonowi czas na przejęcie majątku SM Nova. Odpowiednio długi okres, jaki upływa od zawarcia tego typu umów, uniemożliwia sądowi nadzorującemu upadłość ich unieważnienie. Uśpiono też czujność wierzycieli. Kwoty przelewane na ich konta były co prawda znacznie niższe od oczekiwanych, ale coś wpływało. Już na tym etapie kombinacji zysk był znaczący. Wystarczy wartości przejętego przez spółkę Larsson majątku pomniejszyć o zobowiązania wobec grupy 115 osób, a otrzymuje się ponad 1 mln zł zysku.

Zabiegi Janusza P. i Larssona przyniosły pożądane efekty. Upadłość spółdzielni ogłoszono dopiero 17 czerwca 2005 roku.

Pojawia się Skarbonka

Dokumenty zebrane przez firmę Lex-Profit odsłaniają kulisy kolejnych konszachtów. Na Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniu Wspólników spółki Larsson z 17 sierpnia 2006, mimo otrzymania absolutorium, zostaje odwołany zarząd w składzie: Rafał D., Andrzej Ch. oraz Zbigniew R. Ten ostatni zostaje wybrany na prezesa już jednoosobowego zarządu.

Wspólnicy podejmują jeszcze jedną uchwałę. Udzielają zarządowi (Zbigniewowi R.) zgodę na zbycie nieruchomości przy ul. Świstaczej za cenę nie mniejszą niż 5,55 mln zł na rzecz (UWAGA!!!) Przedsiębiorstwa Innowacyjno-Wdrożeniowego Budownictwa Skarbonka z Zielonej Góry albo podmiotu wskazanego przez PWIB Skarbonka.

W jednej ze szczecińskich kancelarii 1 września 2006 roku Marek Sz. oraz Anna J.-Sz. zawiązują spółkę Świstacza Development z 50-tysięcznym kapitałem. Jako siedzibę prezes wskazał klatkę schodową w budowie, z otworami na drzwi zabitymi deskami przy ul. Świstaczej 30. Jest to początek realizacji wcześniej przyjętego planu.

Tego samego dnia, w tej samej kancelarii, Świstacza Development w organizacji kupuje od Larssona nieruchomości przy ul. Świstaczej i Niedźwiedziej. Celem gospodarczym, jak wynika z umowy, jest nabycie nieruchomości od Larssona i dokończenie inwestycji, ustanowienie odrębnych własności w wybudowanych lokalach itp. Tak naprawdę jest to spółka na papierze. Nie ma pieniędzy, nawet siedziby. A zarządzający nią jest dobrze znany prokuraturze.

W transakcji nie ma już ujętych zobowiązań (wkładów) wobec wspomnianej grupy 115 osób. Poszkodowani są pewni, iż prezes Świstaczej Development wiedział, że pomaga Larssonowi wyzbyć się nieruchomości i uniemożliwić wielu wierzycielom dochodzenie roszczeń z tego majątku.

- Zanim Świstacza Development przejęła nieruchomości od spółki Larsson, przeprowadzono kilka kuriozalnych transakcji, które zaowocowały roszczeniami rzędu 675 tys. zł - mówi Stefański. - Jest to suma obciążeń majątku spółki Larsson. Powstała dzięki zawarciu fikcyjnych umów sprzedaży lokali przy ul. Świstaczej.

W lipcu 2006 roku Zbigniew R., jeszcze jako wiceprezes spółki, zawarł 9 umów na wybudowanie i przeniesienie własności udziału w lokalu mieszkalnym. Transakcja dotyczyła 4 lokali przy ul. Świstaczej. Zamawiających było 5 osób fizycznych i spółka.
Zgodnie z umową Larsson do 15 sierpnia musiał zawrzeć umowę ostatecznego przeniesienia prawa własności udziału lokalu. W razie złamania warunków zamawiający mógł zażądać 75 tys. zł kary.

Jak wnika z dokumentów, Marek Sz., przyszły prezes Świstaczej Development, już 10 sierpnia odkupił prawa wynikające ze wspomnianych 9 umów. A 19 sierpnia do Wydziału XII Ksiąg Wieczystych Sądu Rejonowego w Szczecinie złożył wniosek o ujawnienie roszczeń w wysokości 675 tys. zł w księdze wieczystej prowadzonej na nieruchomości przy ul. Świstaczej.

- Za fikcyjnością umów przemawiają nie tylko daty, także fakt, że w tym czasie Larsson jako deweloper stracił już całkowicie wiarygodność w oczach klientów - wyjaśnia specjalista Lex-Profit. - Spółka od wielu miesięcy nie dysponowała stałą siedzibą. A lokale, które na krótko zajmowała, opuszczała nie regulując należności za wynajem. Inwestycji przy ul. Świstaczej też nie realizowała.

Czyszczenie konta

Małgorzata Lasota: - Syn i synowa wpłacili 32 tys. zł do SM Novej na kawalerkę dla mnie. Zaciągnęli kredyt. Wkładu nie odzyskaliśmy. Co więcej, trzeba było zaciągnąć kolejny kredyt, bo gdzieś musiałam z mężem mieszkać. Zostaliśmy z dwoma kredytami i bez gwarancji, że wkład odzyskamy.
(fot. Andrzej Szkocki)

Kiedy Marek Sz. i Zbigniew R. kuriozalnymi umowami obciążali hipotekę nieruchomości, przy Świstaczej, za kulisami, rozpracowywali transakcję finalni gracze. Do jawnej gry przystąpili 22 września. Wtedy to Przedsiębiorstwo Innowacyjno-Wdrożeniowe Budownictwa Skarbonka z Zielonej Góry kupiło nieruchomości przy ul. Świstaczej od spółki Świstacza Development. Skarbonkę PWIB reprezentował prezes Piotr Z. i Renata S.

Transakcja w gotówce opiewała na 479 tys. zł. Skarbonka przejęła zobowiązania jedynie wobec grupy czterdziestu kilku osób. A Marek Sz., prezes Świstaczej Development, w akcie notarialnym jako osoba fizyczna złożył oświadczenie, iż rezygnuje z roszczeń (675 tys. zł) z tytułu wpisu do hipoteki na nieruchomość przy ul. Świstaczej.

W tym samym akcie jest zapis, że nabywca Skarbonka deponuje u notariusza ponad 615 tys. zł na zaspokojenie wierzytelności obciążających hipotekę kupionej nieruchomości. Roszczenia ma uregulować Świstacza Development.
Na tym nie koniec, bo PWIB Skarbonka już 28 października 2006 r. sprzedaje nieruchomość przy ul. Świstaczej spółce Skarbonka Development. Jej właścicielami i zarządzającymi są te same osoby, co w PWIB Skarbonka, Piotr Z. i Renata S. W tej sprawie nadal zbierane są materiały.

Obecny właściciel nieruchomości twierdzi, że nic nie wie o wkładach, które poszkodowani zainwestowali w Świstaczą.

- Przedstawiciele Larssona proponowali nam odsprzedaż nieruchomości - zapewniał w rozmowie z "Głosem" Jarosław Zwolak, prezes Przedsiębiorstwa Innowacyjno-Wdrożeniowego Budownictwa Skarbonka i zarządzający spółką Skarbonka Development. - Nie dogadaliśmy się. Nieruchomość wraz z zobowiązaniami kupiliśmy później, od spółki Świstacza evelopment. Spłacaliśmy zobowiązania wykazane w hipotece. Jeśli są jakieś inne roszczenia, to o nich nie wiemy. To raczej sprawa dla syndyka czy prokuratora.

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński