- W sobotę pana zespół grał ze Spójnią Stargard i przegrał z nią wysoko. Jak pan ocenia grę rywali?
- Myślę, że potencjał tej drużyny nie jest wykorzystywany w najlepszy sposób. Skoro ma się w zespole wybitnych strzelców, to trudno nastawiać ich defensywnie. Gdybym prowadził Spójnię, to wygrywałbym z rywalami 130:70. Oczywiście proporcje obrony do ataku powinny się rozkładać równomiernie. Spójnia zagrała z nami, z tego co mówił trener stargardzian, Mieczysław Major, całym składem. To ja się pytam czemu w czwartej kwarcie na parkiecie nadal przebywali podstawowi zawodnicy, jak Koszuta czy Grzegorzewski? Powtórzę raz jeszcze: Spójnia grając z takimi zespołami jak mój (który wygrał tylko raz w tym sezonie), powinna grać mocno ofensywnie, a nie znęcać się nad rywalami w defensywie. Znęcać to się można na Tarnovii, czy Opolu. Czemu Spójnia taką defensywą nie zagrała w Szczecinie? Ja, mimo wszystko, w sobotnim meczu nastawiałem swój zespół na zwycięstwo, bo o to się przecież gra w każdym spotkaniu. W sporcie na każdym kroku zdarzają się niespodzianki, trzeba być tylko na nie przygotowanym.
- Kto zatem awansuje do I ligi?
- Mam nadzieję, że będzie to ktoś z dwójki AZS Szczecin - Spójnia. Wszystko dlatego, że odpadnie nam jeden daleki wyjazd (śmiech). A tak poważnie to życzę awansu Spójni, grałem tu kawał czasu i temu klubowi się to należy. Wydaje mi się jednak, że Spójnia nie awansuje. Pracowałem trochę z trenerem Majorem i mam wrażenie, że to jego osoba może zaważyć na ostatecznym niepowodzeniu stargardzian. Poza tym, jak na II ligę, to Spójnia ma zbyt szeroki skład. Transfery Mazura i Piechuckiego, już po rozpoczęciu sezonu, nie były do końca potrzebne.
- Nie ma pan ochoty ponownie zamienić trenerskiego gwizdka na koszykarskie obuwie?
- Powiem panu szczerze, że bardzo poważnie się nad tym zastanawiam. Zapowiedziałem już nawet w Stargardzie, że od nowego sezonu wracam do gry. A skoro tak powiedziałem, to słowa muszę dotrzymać (śmiech). Na razie jeszcze nie wiem, czy będzie to w Siechnicach, czy w innym miejscu, bo propozycji nie mam. Ale można przypuszczać, że pojawię się na parkiecie w przyszłym sezonie.
- A co później? Chce pan zostać na stałe szkoleniowcem?
- Parę lat temu nie chciałem, później znowu chciałem, a teraz już sam nie wiem. Przede wszystkim problemem są finanse. W moim klubie nie mamy takiego komfortu jak w Spójni, gdzie niemal wszyscy są na stałych kontraktach. Tutaj trzeba użerać się z niepokorną młodzieżą, studentami, którzy nie zawsze są na meczach, czy treningach. Oprócz tego pracuje również przy zespołach młodzieżowych i na brak zajęć naprawdę nie narzekam.
- A może chciałby pan w przyszłości poprowadzić Spójnię?
- Ze swojej strony nie wykluczam takiej możliwości. Problemem jest tylko chęć współpracy z drugiej strony. Ale na razie to nie jest temat na dziś, bowiem jestem w Siechnicach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?