MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tam gdzie spotykają się dwa Nile

Joanna Seńków
Pojęcie odległości jest tam dość abstrakcyjne. Wiele dzieci odbywa codzienną, kilkulometrową drogę do szkoły na własnych nogach.
Pojęcie odległości jest tam dość abstrakcyjne. Wiele dzieci odbywa codzienną, kilkulometrową drogę do szkoły na własnych nogach. Joanna Seńków
Chartum - brzmi znajomo, prawda? Każdy z nas podróżował kiedyś wraz ze Stasiem i Nel po afrykańskich bezdrożach.
Pojęcie odległości jest tam dość abstrakcyjne. Wiele dzieci odbywa codzienną, kilkulometrową drogę do szkoły na własnych nogach.
Pojęcie odległości jest tam dość abstrakcyjne. Wiele dzieci odbywa codzienną, kilkulometrową drogę do szkoły na własnych nogach. Joanna Seńków

Pojęcie odległości jest tam dość abstrakcyjne. Wiele dzieci odbywa codzienną, kilkulometrową drogę do szkoły na własnych nogach.
(fot. Joanna Seńków)

Tak to ten sam Chartum, znany nam z kartek "W pustyni i w puszczy". Jego mieszkańcy do dziś pielęgnują pamiątki z czasów świetności Mahdiego i jego powstania, w sercu którego znaleźli się mali bohaterowie Sienkiewicza.

Kiedy stanęłam przed wyborem miejsca wakacyjnych praktyk organizowanych przez IFMSA, organizację zrzeszającą studentów Medycyny z całego świata, nie miałam wątpliwości- chciałam pojechać do Afryki, do Sudanu.

Celem mojej podróży stał się Chartum. Jedno z większych miast czarnego lądu, położony u zbiegu Nilu Błękitnego i Białego ( jak się okazało obie rzeki mają mało romantyczną brunatną barwę). Stolica jest dla wielu Sudańczyków symbolem szansy na nowe, lepsze życie, na dostęp do edukacji, opieki medycznej. Stanowi lustro w którym odbija się cały Sudan, który jest przecież wyjątkowo zróżnicowany etnicznie.

Ceną jaką ten ogromny kraj płaci za wielokulturowość są konflikty, które toczą się na południu i wschodzie kraju. Obrzeża stolicy stanowią schronienie dla blisko 2 milionów uchodźców z terenów objętych wojną. Trwający proces pokojowy daje im nadzieje na powrót do domów.

Wypij herbatę, łatwiej zrozumiesz

Czarna perła w jedwabiu. Ta piękna kobieta sama poprosiła mnie o zrobienie jej zdjęcia. Adresu jednak nie podała. Choć ona akurat z pewnością ma swój
Czarna perła w jedwabiu. Ta piękna kobieta sama poprosiła mnie o zrobienie jej zdjęcia. Adresu jednak nie podała. Choć ona akurat z pewnością ma swój dom. Joanna Seńków

Czarna perła w jedwabiu. Ta piękna kobieta sama poprosiła mnie o zrobienie jej zdjęcia. Adresu jednak nie podała. Choć ona akurat z pewnością ma swój dom.
(fot. Joanna Seńków)

Wystarczy przysiąść gdzieś pijąc herbatę by zobaczyć jak ulicami Chartumu przesuwa się barwny tłum ludzi należących do przeróżnych plemion i narodowości. Ci o jasnej karnacji to Arabowie z północy, inni o skórze ciemnej jak heban - z dalekiego, dzikiego południa.

80 proc. Sudańczyków to muzułmanie, inne religie stanowią ok. 20 proc.- katolicy, protestanci , głównie zaś plemiona z południa o animistycznych wierzeniach. Te wyznaniowe różnice widać bardzo dobrze w ubiorze : ortodoksyjne muzułmanki chodzą w chustach zakrywających głowę, niektóre również zakrywają twarz , choć nie jest to praktyka tak popularna jak w Arabii Saudyjskiej.

Studentki , które poznałam na uniwersytecie chartumskim nosiły na głowach różnobarwne chusty, w specjalny sposób owinięte tak by okalały twarz. Reszta ich stroju była bardzo europejska tyle ,że musiała składać się z długiej spódnicy i bluzki zakrywającej ramiona. Jako studenci przyjeżdżający na wymianę międzynarodową , również nosiliśmy odzież z długimi nogawkami i rękawami. W temperaturze 40 stopni marzeniem stały się krótkie spodenki.

Nie zapomnę uczucia gdy po raz pierwszy po powrocie do Polski ubrałam koszulkę z krótkim rękawem- czułam się naga. Aż dziw jak szybko człowiek adoptuje się do ogólnie obowiązujących norm i przyjmuje je jako swoje.

Tradycyjny strój sudańskiej kobiety to tzw. "top" ...długi kawałek tkaniny, którym w
misterny sposób owija się całą sylwetkę. W zależności od statusu właścicielki może być to zwykła bawełniana tkanina bądź kosztujący majątek zdobiony jedwab.

Noszenie takiego stroju zarezerwowane jest dla mężatek. Również malowanie stóp henną to przywilej kobiet zamężnych. Koronkowe wzory stanowią istne dzieła sztuki, podobnie zdobi się również dłonie.

Naród lepszy niż kraj

Najpopularniejszym środkiem transportu w Sudanie są takie trójkowłowe ryksze. Tanie i łatwo dostępne. O komfort trudno się jednak w takich warunkach
Najpopularniejszym środkiem transportu w Sudanie są takie trójkowłowe ryksze. Tanie i łatwo dostępne. O komfort trudno się jednak w takich warunkach upominać... Joanna Seńków

Najpopularniejszym środkiem transportu w Sudanie są takie trójkowłowe ryksze. Tanie i łatwo dostępne. O komfort trudno się jednak w takich warunkach upominać...
(fot. Joanna Seńków)

Sami mieszkańcy mówią, że naród sudański jest lepszy niż sam Sudan. Jest w tym głęboka mądrość bo ludzie, których poznałam w czasie mojego pobytu okazali się niezwykle gościnni i serdeczni zaś zasady jakimi rządzi się kraj do końca nie przestały zadziwiać i budzić frustracji.

Samo poruszanie się po kraju stanowi niemały problem. Aby kupić bilet
Autobusowy do odległego o 7 godzin el Obeid musieliśmy załatwić zezwolenie w odpowiednim biurze. Tam oczywiście nikt nie mówił po angielsku , za to znalazła się kobieta mówiąca po rosyjsku- byliśmy uratowani! Jadąc autobusem zasłoniliśmy okna bo to jedyny sposób by uniknąć ciągłego zatrzymywania i kontroli na drodze, patrole widząc białych sprawdzają dokumenty dużo częściej - po co i na co nikt nie wie.

Jak na stolice przystało w Chartumie wiele jest rządowych budynków. Przed każdym stoją żołnierze, w całym mieście liczne są również patrole. Jakiekolwiek próby fotografowania rządowych gmachów czy ulicznej biedoty spotykały się z ostrą reakcją mundurowych, aparat musiał lądować w plecaku.

Środki jakie rząd sudański przeznacza na wojsko i swoje siedziby nie są niestety porównywalne z tymi przeznaczanymi na służbę zdrowia czy politykę socjalną, która praktycznie rzecz biorąc nie istnieje.

Inny czas, inne obyczaje

Aparat cyfrowy to ciągle zagaddka. Jak to możliwe, że jest się tu i tam na maleńkim ekraniku? Tak reagowało na swoje zdjęcia wiele fotografowanych przeze
Aparat cyfrowy to ciągle zagaddka. Jak to możliwe, że jest się tu i tam na maleńkim ekraniku? Tak reagowało na swoje zdjęcia wiele fotografowanych przeze mnie osób w Sudanie. Joanna Seńków

Aparat cyfrowy to ciągle zagaddka. Jak to możliwe, że jest się tu i tam na maleńkim ekraniku? Tak reagowało na swoje zdjęcia wiele fotografowanych przeze mnie osób w Sudanie.
(fot. Joanna Seńków)

Tym co dawało się we znaki wszystkim obcokrajowcom był tzw. "sudański czas".
Jednym słowem nikomu się nigdzie nie spieszy. Umawiając się na spotkanie należy spodziewać się, że nasz sudański znajomy pojawi się z 1,5 godzinnym spóźnieniem i bez cienia zażenowania przywita nas z uśmiechem całkowicie nie mogąc zrozumieć naszej irytacji.

Kolejnym szokiem była wizyta w banku, gdzie udaliśmy się by zakupić sudańskie dinary. Zdziwienie nasze nie miało końca gdy okazało się iż tzw. kolejka jest tu zjawiskiem całkiem nieznanym. Klienci tłoczą się przy okienku bankowym i wymachują rękoma próbując podać rachunek czy pieniądze kasjerowi. Trzeba wykazać się niemałą siłą przebicia by wśród mężczyzn w białych galabijach dotrzeć do kasy.

Nie wiem czy fakt bycia blondynką miał tu jakieś znaczenie, w każdym bądź razie udało się. W Sudanie na wszystko jest czas, przyzwyczailiśmy się by nie planować na przód zbyt wiele. Tu żyje się dniem dzisiejszym a to co masz zrobić dziś zrobisz "bokra, inshallah"... jutro, jeśli taka jest wola Allacha.

Tak też jest- rytm dnia wyznaczają godziny modlitw. Kiedy się zbliżają ze świątyń rozbrzmiewa śpiew Muezinów, nawet na placach i chodnikach rozkładane są modlitewne dywany i wierni skłaniają się w kierunku Mekki. Nie zdawałam sobie sprawy jak mocno religia może przenikać codzienne życie.

Głodni wiary, głodni wiedzy

Sudan to kraj muzułmanów. Pora modlitwy jest święta. I choć świątynie nie są zbyt okazałe, ani pięknie wykończone, to wewnątrz panuje zawsze nastrój
Sudan to kraj muzułmanów. Pora modlitwy jest święta. I choć świątynie nie są zbyt okazałe, ani pięknie wykończone, to wewnątrz panuje zawsze nastrój pełen skupienia. Joanna Seńków

Sudan to kraj muzułmanów. Pora modlitwy jest święta. I choć świątynie nie są zbyt okazałe, ani pięknie wykończone, to wewnątrz panuje zawsze nastrój pełen skupienia.
(fot. Joanna Seńków)

Podczas długich rozmów z naszymi sudańskimi przyjaciółmi pełna byłam
podziwu dla siły z jaką wierzą lecz dostrzegałam też ogromny głód wiedzy o świecie
i tym tak potępianym oficjalnie zachodnim stylu życia. Większość młodych Sudańczyków buduje swój obraz Europy i Ameryki na podstawie telewizyjnych produkcji, a w ich głowach jest wiele stereotypów, których przełamanie nie przychodziło łatwo.

Sudan nie jest popularny wśród turystów. Biali spotykani w Chartumie to głównie pracownicy ambasad lub organizacji humanitarnych. Idąc ulicą co chwilę słyszałam za plecami słowo które do końca życia pozostanie w mej pamięci: "chaładża", czyli biały, człowiek z zachodu. I nie było w tym cienia pogardy czy niechęci - na twarzach rysowało się żywe zainteresowanie i radość ze spotkania osoby tak egzotycznej jak bladoskóra dziewczyna o blond włosach. Sudan w obiektywie to osobna historia.

Wiele spotkanych przeze mnie osób widziało aparat po raz pierwszy, odnosili się do niego nieufnie, inni podchodzili na ulicy i prosili o zdjęcie. Nie podawali adresu, na który mogłabym wysłać odbitkę. Wielu z nich nie miało go wcale.

Zobaczenie swojej podobizny na wyświetlaczu LCD cyfroweg o aparatu fotograficznego było dla małych Sudańczyków niezwykłym doświadczeniem, nie potrafili zrozumieć jak to możliwe, że są tu i tam - w tym małym pudełku.

Obiecywałam sobie ,że po powrocie do Polski będę innym człowiekiem, spojrzę na naszą "trudną"i "szarą" codzienność z innej perspektywy. Będę z zachwytem siedzieć godzinami w czyściutkiej łazience, podziwiać wodę która leci z kranu kiedy zapragnę i polskie szpitale - takie sterylnie czyste i piękne. Przez tydzień trwałam w tym zachwycie nad naszym ucywilizowanym i poukładanym życiem..

Po 7 dniach stałam się znowu swojską i po polsku narzekającą dziewczyną - bo autobus spóźnił się 10 minut! Hm...w Afryce krzyknęłabym z radością: przyjedzie już jutro! Byłam w Sudanie tylko gościem. Tamtejsza rzeczywistość dziwiła mnie, zachwycała, czasem doprowadzała do wściekłości. Dla mnie stanowiła koloryt wakacyjnej podróży, dla moich sudańskich przyjaciół jest codziennością.

Czy było warto przejechać tyle kilometrów by spędzić 4 tygodnie w nieziemskim upale? Choć chwilami w myślach krzyczałam :"nigdy wiecej Afryki!", juz teraz rozmyślam o kolejnym wyjeździe. Zyskałam nowych wspaniałych przyjaciół, odkryłam inny magiczny świat, gdzie kobiety są jak kolorowe kwiaty a posiłek smakuje jedzony tylko ręką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński