Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żywot człowieka bezdomnego

Grzegorz Drążek
W Stargardzie jest tylko jedno miejsce, w którym osoby bezdomne mogą bezpiecznie przeczekać noc. Schronienie znajdą w Ognisku Brata Alberta, przy ulicy Krasińskiego, działającym pod opieką Caritasu Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej.

W mieście funkcjonuje jeszcze jadłodajnia przy ulicy Robotniczej, należąca do Stowarzyszenia Ludzi Bezdomnych, Samotnych Matek z Dziećmi. Tam jednak nie ma noclegowni, wieczorem trzeba opuścić stołówkę i poszukać miejsca na nocleg.
Przedstawiciele stowarzyszenia chcieliby założyć w mieście ośrodek dla bezdomnych, w którym ludzie bez dachu nad głową znaleźliby schronienie przez całą dobę. Jednak, co podkreślają w rozmowach, nie napotykają życzliwości ze strony władz miasta i powiatu, bowiem o budynek, w którym mogliby założyć noclegownię, walczą bez skutku od wielu miesięcy.
- W ośrodku, który chcielibyśmy otworzyć, bezdomni nie musieliby płacić, tak jak jest w przypadku innych noclegowni - mówi Wiesław Karspuk, prezes stowarzyszenia. - Jesteśmy jednak zdania, że bezdomny powinien zarobić na swoje utrzymanie, w związku z tym chcielibyśmy utworzyć warsztaty, w których osoby bezdomne pracowałyby i zarabiały.
- Nie wierzę w to, że przyjmowaliby nas do takiego ośrodka za darmo - uważa Tadeusz, bezdomny zamieszkujący w Ognisku Alberta. - Ten pomysł nie ma racji bytu, jest to typowo monarowskie podejście do sprawy, sam sobie zarób na swój pobyt. Szefowie takich domów jeżdżą potem samochodami najlepszych marek.
Prezes stowarzyszenia jest jednak przekonany o swojej racji.
- W mieście potrzebny jest ośrodek z prawdziwego zdarzenia, z lekarzem, psychologiem, pielęgniarką - twierdzi W. Karspuk. - Często wśród bezdomnych są ludzie starsi, odrzuceni przez własne dzieci. Pieniądze na ich utrzymanie trzeba brać właśnie od tych krnąbrnych synów i córek. Prawo pozwala na podejmowanie takich kroków. Jednak, co mnie bardzo dziwi, ośrodki opieki społecznej tego nie robią.
- Nic nie ma za darmo - uważa Danuta Bojarska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Stargardzie. - Popieram ideę powstania warsztatów pracy dla ludzi bezdomnych, jednak patrząc na polską i stargardzką rzeczywistość uważam, że jest ona nie bardzo realna. Proponowaliśmy stowarzyszeniu naszą pomoc, jednak bez echa.
W Ognisku Brata Alberta przebywa obecnie trzydzieści osób, w tym siedem kobiet z dziećmi. Miejsc w ośrodku jest zaledwie osiemnaście. W chwili powoływania do życia noclegowni, nikt nie przypuszczał, że w Stargardzie takich miejsc potrzeba więcej. Dziesięć miejsc noclegowych opłacane jest przez miasto, część pieniędzy daje opieka społeczna, która kieruje tutaj ludzi, płacą także sami bezdomni, ze swoich rent i emerytur.
- Przyjmujemy do siebie wszystkich bezdomnych z terenu powiatu stargardzkiego - mówi Agnieszka Hołubowska, dyrektorka Ogniska Brata Alberta. - Odmawiamy natomiast ludziom z innych miejscowości, w których funkcjonują ośrodki pomocy dla bezdomnych. Nie sądzę, aby w Stargardzie potrzebny był ośrodek dla większej liczby ludzi.
Innego zdania są przedstawiciele Stowarzyszenia Ludzi Bezdomnych, Samotnych Matek z Dziećmi, którzy uważają że w mieście jest więcej niż pięćdziesięcioro bezdomnych, o których mówi MOPS.
- Liczby, którymi operuje opieka społeczna oraz Caritas nie są prawdziwe - uważa prezes Karspuk. - W Stargardzie jest kilka razy więcej bezdomnych niż twierdzą przedstawiciele tych instytucji. Wystarczy przejść się nad ranem po mieście.
Koszt jednego dnia pobytu w ośrodku Caritasu wynosi dziewięć złotych. W cenie są nocleg oraz trzy posiłki. Jednak nie wszyscy, którzy tam przebywali, pozostali w tym miejscu na dłużej.
- Odszedłem z ogniska, bo panowały tam dziwne reguły - mówi czterdziestoletni mężczyzna stołujący się w jadłodajni przy ulicy Robotniczej. - Nie można było mieć własnego zdania, a do tego trzeba było za wszystko płacić.
Ognisko ma swój wewnętrzny regulamin: pobyt kosztuje, nie można używać alkoholu, telewizję można oglądać tylko do 21.30.
- Mieszkając tutaj każdy z nas godzi się na pewne warunki - mówi Zdzisław, mieszkaniec ośrodka Caritasu. - Wiadomo, że niektórym to się nie podoba. Znam jednak ludzi, którzy odchodzili stąd i wracali po jakimś czasie. Regulamin jest regulaminem i należy go przestrzegać.
Kilka tygodni temu, w dawnym kinie "Panorama", znaleziono zamarzniętego człowieka. Jak mówi Wiesław Karspuk, był to jeden ze stołujących się u niego ludzi.
- Trzeba jak najprędzej pomóc tym ludziom, inaczej coraz częściej bezdomni będą zamarzać na śniegu - twierdzi prezes stowarzyszenia. - Jestem przekonany, że nowy ośrodek powstanie, mamy już nawet lokal, w którym mógłby się mieścić. To budynek po byłym żłobku przy ulicy Towarowej. Wysłaliśmy pismo do władz miasta, w którym przedstawiliśmy wizję naszego ośrodka. Czekamy teraz na konkretne decyzje. Jeżeli nie zapadną, udamy się do marszałka województwa, a jak będzie trzeba to pojedziemy do Warszawy.
Obie stargardzkie placówki nie mogłyby prowadzić swej działalności bez pomocy sponsorów. Każdego roku, przede wszystkim w okresie świątecznym, otrzymują one wiele darów: jedzenie, ubrania, środki czystości. Bez tego trudno byłoby zapewnić godziwe warunki bezdomnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński