Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żywcem spalili gołębie

Anna Starosta, 17 marca 2006 r.
- Żeby chociaż rozwalili drzwi, albo klatkę u góry, tak by ptaki mogły odlecieć. Jak można było dopuścić się takiego bestialstwa - mówi wstrząśnięty Wacław Nowakowski, właściciel spalonego gołębnika.
- Żeby chociaż rozwalili drzwi, albo klatkę u góry, tak by ptaki mogły odlecieć. Jak można było dopuścić się takiego bestialstwa - mówi wstrząśnięty Wacław Nowakowski, właściciel spalonego gołębnika. Sławek Ryfczyński
Wczoraj w nocy w Świnoujściu, które od kilku dni objęte jest strefą zapowietrzenia w związku z wykrytą tu ptasią grypą, spłonął gołębnik. Wewnątrz było około stu ptaków.

Właściciel gołębnika jest zrozpaczony.

- Mogli chociaż rozwalić drzwi, albo klatkę u góry, tak by ptaki mogły odlecieć - mówi Wacław Nowakowski. - Jak można było dopuścić się takiego bestialstwa. W gołębniku było około stu ptaków i jajka, z których miały się wykluć małe.

Około godziny 1.55 w nocy ktoś powiadomił straż pożarną.

- Wysłaliśmy dwa wozy - mówi st. kpt Iwona Osińska, oficer prasowy komendanta straży pożarnej w Świnoujściu. - Akcja trwa ponad dwie godziny. Pożar ugaszono o 4.11. Przypuszczalną przyczyną było podpalenie. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi komenda policji ze Świnoujścia.

Mieszkańcy dzielnicy są oburzeni, że ktoś mógł podpalić gołębie żywcem. Gołębnik znajduje się przy ulicy Sosnowej pomiędzy budynkami mieszkalnymi. Od dawna okoliczni mieszkańcy uskarżali się na obecność gołębnika na ich podwórku. Jeszcze zanim ptasia grypa pojawiła się w Świnoujściu, ptaki latały swobodnie nad domami. Mieszkańcom przeszkadzały przede wszystkim ich odchody. Uskarżali się, że nie mogą powiesić prania na balkonach, ani wyjść na ogródki.

- Było ich tyle, że co rusz ich odchody zapychały nam rynny - mówią mieszkańcy. - Poza tym niektórzy mają dachy pokryte specjalną papą, z której ptaki wydziobywały kamyczki.

Pojawiły się też pogłoski jakoby strach przed ptasią grypą był powodem podpalenia gołębnika. Ale są też głosy, że to tylko pretekst.

Tymczasem właścieciel gołębnika nie jest w stanie uwierzyć, że ktoś mógłby spalić żywcem zwierzęta w zemście za to, że gołębnik nie został usunięty.

- Miałem nakaz rozebrania budowli - mówi Wacław Nowakowski. - Zrobiłbym to. Już byłem nawet umówiony z panem, który chciał kupić gołębie. Czekałem tylko jak minie ptasia grypa.

Ale gołębie Wacława Nowakowskiego to nie jedyne ofiary psychozy. Mieszkańcy Świnoujścia chętnie wyzbywają się kotów i psów.

- To największa ludzka głupota - mówi Irena Olszewska, kierowniczka schroniska dla zwierząt w Świnoujściu. - Biorą kota pod pachę, na smycz i przychodzą do nas. Odmawiamy już przyjmowania, bo powiatowy lekarz weterynarii powiedział, że zamknie schronisko. Ale po oczach tych ludzi widać, że pójdą za róg i wyrzucą zwierzę.

Zdaniem Olszewskiej domowym, zdrowym kotom nie grozi zakażenie wirusem H5N1. Niebezpieczne dla życia zwierzęcia jest natomiast bezmyślne wyrzucanie w krzaki.

- Taki biedak nie da sobie rady - dodaje Olszewska. - Będzie głodny i zeżre byle co. I zdechnie. Takie koty nawet u nas w schronisku się zmarnują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński