Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwykli przegrywać?

stez, 11 lutego 2005 r.
Grający na co dzień w VfB Stuttgart Aleksandr Hleb kilkoma akcjami rozmontował polską obronę. Na zdjęciu bezskutecznie próbują odebrać mu piłkę Tomasz Frankowski (nr 15) oraz Sebastian Mila (w środku).
Grający na co dzień w VfB Stuttgart Aleksandr Hleb kilkoma akcjami rozmontował polską obronę. Na zdjęciu bezskutecznie próbują odebrać mu piłkę Tomasz Frankowski (nr 15) oraz Sebastian Mila (w środku). Fotorzepa
Stare sportowe powiedzenie mówi, że nawyk wygrywania należy w sobie wykształcić. Jednak polscy piłkarze zdają się nie pamiętać o tej regule. W środę w fatalnym stylu ulegli słabej Białorusi.

Jeśli przegrywać to tylko teraz, w meczach towarzyskich. Jednak z drugiej strony, trudno oczekiwać od słabej reprezentacji, by znowu (niczym jesienią ubiegłego roku) wspięła się na wyżyny i wygrywała w meczach o punkty.

Cud bowiem już raz się zdarzył. Zdekompletowaną i słabą reprezentację wzmocnił jesienią Tomasz Frankowski oraz będący w życiowej formie Jacek Krzynówek. Selekcjoner Paweł Janas chyba sam po cichu nie wierzył w nadzwyczajne efekty tego eksperymentu.

Mimo to się udało. Nasza reprezentacja, która w meczach kontrolnych traciła średnio po cztery gole, wygrała trzy wyjazdowe mecze eliminacji do mistrzostw świata. Styl nie zachwycał, gra była dobra tylko momentami, ale grunt, że wygrywaliśmy. Drugie miejsce w tabeli pozwoliło w spokoju i optymistycznym nastroju przetrwać do wiosny. Jednak już w pierwszym towarzyskim meczu 2005 roku kibice mogli stracić humory.

Bo i jak długo można polegać na szczęściu, czy dobrej passie? Przegrany mecz z Białorusią 1:3 w bezwzględny sposób ukazał braki polskiej kadry. Brak zgrania, wiele strat, za mało walki w środku pola, osamotniony Maciej Żurawski w ataku - mankamentów znalazłoby się jeszcze więcej...

Wprawdzie słabszą dyspozycję naszej drużyny można tłumaczyć okresem przygotowawczym, przerwą zimową, brakiem w zestawieniu Mirosława Szymkowiaka, czy Emmanuela Olisadebe, ale czy mocny zespół ulega w tak dramatycznym stylu europejskiemu średniakowi? Na pewno nie.

W marcu czekają nas mecze o punkty eliminacji do mistrzostw świata. 26 zagramy z Azerbejdżanem, cztery dni później zmierzymy się z Irlandią Północną. Może dobrze się stało, że w lutym dostaliśmy takie baty od Białorusinów? Dostrzegamy braki, wiemy co poprawiać. Wiadomo też jedno. Jeśli tak zagramy w meczach o punkty o awansie do przyszłorocznych finałów, które odbędą się w Niemczech, możemy zapomnieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński