Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzę to nie prezent pod choinkę

Emilia Chańczewska
Pani Teresa Roman już piąty rok prowadzi wspólnie z mężem stargardzkie schronisko dla zwierząt. Przez ten czas spotkała się z wieloma tragicznymi przypadkami okrutnego traktowania psów i kotów przez ludzi.

Nie raz na pastwę zgrai psów wrzucano chorego psa czy przejechanego kota z połamanymi łapami, który był zagryzany jeszcze na oczach właścicieli. Jednak przypadek, z którym pani Teresa spotkała się kilka dni temu pokazał, że ludzka nienawiść nie zna granic.
- Obok schroniska stał karton, który nas zainteresował - opowiada Teresa Roman. - Siedział w nim kot. Myśleliśmy, że jest po wypadku, zawieźliśmy go do lekarza, gdzie od razu dostał zastrzyk uspokajający. To młody kot, może kotka, teraz nawet nie da się tego sprawdzić...
Kot, którego ktoś podrzucił w kartonie, miał związane sznurem przednią i tylnią łapę. Jedna z przednich łap była oberwana, część tylniej trzymała się na sznurku. Na całym boku miał rany szarpane.
- Chyba ktoś go rzucił psom na pożarcie - mówi opiekunka zwierząt. - To musiało się stać około cztery dni przed znalezieniem go.
Kot został uśpiony, ale i tak trudno sobie wyobrazić, ile wycierpiał przez te kilka dni.
- Każdy człowiek musi coś zrobić ze sobą, ze swoim życiem - dodaje T. Roman. - Jestem po to na świecie, żeby pomagać innym. Wybrałam akurat zwierzęta. Niektórym mogę pomóc przeżyć, niektórym pomagam godnie umrzeć.
Pani Teresa szuka wszędzie pomocy dla zwierząt. Najwięcej ma ich w okresie letnim, kiedy to ludzie pozbywają się pupilków, bo przeszkadzają w urlopach. W schronisku jest wtedy ponad trzysta psów. Obecnie żyje ich tam około sto siedemdziesiąt, kotów jest ponad trzydzieści.
- Ludzie teraz przychodzą po zwierzęta, bo chcą mieć prezent dla dziecka na Gwiazdkę. - Denerwuje się opiekunka. - Mówią, że już nawet kupili kokardkę na szyję. Traktują żywą istotę jak zabawkę dla dziecka. A jak kotek podrapie, to go wyrzucają.
Od ludzi, którzy wzięli zwierzę ze schroniska, często ono ucieka. "Jak chce, to niech idzie" - mówią, a zwierzęta zawsze wracają do pani Teresy, która prowadzi skrupulatne zapiski, komu oddaje swoje psy i koty. Ona ich zawsze szuka, gdy znikają z przytuliska. Twierdzi, że najbardziej zaufanymi i odpowiedzialnymi właścicielami przygarniętych zwierząt są emeryci i renciści.
- Spisuję z dowodu nowych właścicieli - opowiada. - Wpłacają symboliczne kwoty. Jest to złotówka a czasami nawet pięćdziesiąt złotych. Nigdy nie narzucam sumy, ale z drugiej strony myślę sobie, że jak ktoś nie może dać na schronisko, to nie będzie też go stać na utrzymanie zwierzęcia.
W Stargardzie jest oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, ma on osobowość prawną i dzięki temu władze miasta przeznaczają znaczne dotacje na schronisko.
- Gram w totolotka - mówi na koniec Teresa Roman. - Jak wygram, postawię piękne schronisko, będziemy wtedy mieszkać z mężem obok zwierząt, opiekować się nimi całą dobę.

Nie będzie schroniska?!

W minioną środę stargardzkie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami zwołało walne zebranie. Uczestniczyli w nim wszyscy członkowie - około trzydzieści osób. Mimo, że w porządku obrad nie było mowy o uchwale zawieszającej funkcjonowanie przytuliska, właśnie taka decyzja została przegłosowana.
- W dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach to miasto dotowało na zwierzęta - mówi Zbigniew Krajewski z TOnZ. - Od początku przyszłego roku nie będzie dotacji na schronisko.
Mniejszość, która głosowała przeciwko uchwale, jest oburzona i nie godzi się z decyzją o zamknięciu schroniska.
- Znaleźliśmy rozwiązanie - mówi Z. Krajewski. - Złożymy wniosek do zarządu wojewódzkiego towarzystwa o powołanie nowego koła, które będzie prowadzić stargardzkie schronisko.

Stargardzkie schronisko

Istnieje od kwietnia 1997 roku, w budynku po stajni dla chorych zwierząt. Budynek jest nieogrzewany, ma dziurawy dach. Obecnie przebywa tam 217 zwierząt, w tym 25 kotów. Mieszkają one w dwudziestu dwóch boksach, znajdujących się na zewnętrz oraz w jedenastu boksach wewnętrznych. Jest tam również siedem profesjonalnych klatek dla zwierząt. Budy są ocieplone styropianem i papą, ufundowanymi przez darczyńców. Umowa ze Stargardzkim Towarzystwem Budownictwa Społecznego daje możliwość korzystania z tego obiektu do końca 2002 roku. Schronisko zwolnione jest przez zarząd miasta z płacenia podatków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński