Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ZUS nie chce podnieść grupy inwalidzkiej ciężko choremu

Marek Rudnicki
– Mam 73 lata i ciężko przez całe życie pracowałem – mówi Jan Chomicz. – Do ZUS odprowadziłem przez ten czas duże pieniądze. A dziś słyszę, że nie dadzą nawet zapomogi, bo nie widzą związku między pracą spawacza, a chorobą zawodową, pylicą płuc.
– Mam 73 lata i ciężko przez całe życie pracowałem – mówi Jan Chomicz. – Do ZUS odprowadziłem przez ten czas duże pieniądze. A dziś słyszę, że nie dadzą nawet zapomogi, bo nie widzą związku między pracą spawacza, a chorobą zawodową, pylicą płuc.
Ponad 70-letniemu Janowi Chomiczowi specjalna komisja lekarska ZUS dwa razy odrzuciła prośbę o podniesienie grupy inwalidzkiej mimo że lekarze stwierdzili ponad 20 lat temu 70-procentową utratę zdrowia.

We wszystkich polach płucnych rozsiane cienie drobnoplamiste. Na tle widocznie nieregularne zagęszczenia na granicy pola górnego i środkowego. W prawym płacie wątroby hypoechogeniczne, wyglądają jak naczyniak. Zmiany zwyrodnieniowo-zniekształcające kręgosłupa lędźwiowo-krzyżowego.

Przytoczone na początku zdania pochodzą z wyników badań Jana Chomicza. Przez wiele lat pracował w stoczni jako spawacz, a później, gdy zdrowie już nie pozwalało, jako taksówkarz.

- Badany od 1988 r. choruje na pylicę płuc - napisała w swojej opinii lekarz Krystyna Szymczak. - Od 1988 r. nastąpiło jednak pogorszenie ogólnego stanu zdrowia. Wnioskodawca leczy się z powodu nadciśnienia tętniczego utrwalonego, a poza tym ma silne dolegliwości stawowe utrudniające chodzenie.

- Dr doc. Andrzej Siedlaczek, kierownik kliniki chorób płuc i gruźlicy stwierdził u mnie 70 proc. utratę zdrowia - opowiada pan Jan. - Ledwie oddycham, ledwie chodzę. Kiedyś przyznano mi trzecią grupę inwalidzką. Teraz odwołałem się do ZUS, bo jest ze mną coraz gorzej.

Z treści orzeczenia lekarza orzecznika ZUS: - Niezdolność do pracy całkowita.

- Poszedłem na komisję. Dziadek na emeryturze od razu mnie odrzucił. Odwołałem się i stanąłem drugi raz na komisję. Też odrzucili. Ich podstawowe pytanie, to czy robię pod siebie. No to ja, że nie, ale mogę to zrobić, jeśli jest taka potrzeba. Oni nie idą ludziom na rękę, bo przecież pensje dostają z ZUS. A jak mi powiedzieli, mają zarządzenie odgórne, żeby nie przyznawać rent, zasiłków pielęgnacyjnych, podnoszenia grup itd. Idą u nich oszczędności.

Pan Jan opowiada też o chorobie stawów kolanowych. Przez pół roku chodził po lekarzach. Wszyscy wzruszali ramionami twierdząc, że nie widzą przyczyny bólu.

- Ból był taki, że nocami chodziłem po ścianach. Każdy dzień w bólu stawał się wiecznością. Nie pomagały żadne leki. W końcu złamałem się i dałem w łapę. Zoperowano mi kolana. Ten lekarz dziwił się, dlaczego inni nie widzieli przyczyn, bo były oczywiste. Po operacji przeszło, choć nie mam już sprawnych nóg, jak dawniej.

- Lekarz orzecznik uznał, że nie jest pan całkowicie niezdolny do pracy w związku z chorobą zawodową oraz nie jest pan niezdolny do samodzielnej egzystencji - napisał ZUS w odpowiedzi na podanie o przyznanie dodatku pielęgnacyjnego. Mimo że kilka lat wcześniej również orzecznik ZUS stwierdził u pana Jana całkowitą niezdolność do pracy.

- Ten pan może w ciągu 30 dni od daty doręczenia orzeczenia lekarskiego wnieść do sądu odwołanie od decyzji komisji lekarskiej - mówi Piotr Tolko, rzecznik szczecińskiego ZUS.

- Poczułem się, jak kołchoźnik w totalitarnym państwie, w którym gdy człowiek staje się nieprodukcyjny, idzie na przemiał - mówi rozżalony Jan Chomicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński