MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zmiany są konieczne. Kiedy jest na nie czas? Rozmowa z Beatą Tadlą, dziennikarką, uczestniczką spotkania na 30. Pol’and’Rock Festival

Rajmund Wełnic
Rozmawiamy w Strefie Pomorza Zachodniego, przy tabliczce urzędu pracy, a że spotkanie dotyczyło zmian w życiu, to te najczęstsze są związane właśnie ze zmianą pracodawcy.

Kiedy jest dobry moment na taką zmianę: gdy widzimy za mało na koncie po wypłacie, czy gdy szef nas wkurza?

Czasami życie przynosi niespodzianki i decyduje za nas, bo to nas zwalniają, ja też to przeżyłam. A czasami to my decydujemy, bo po prostu jesteśmy umęczeni, wręcz udręczeni jakąś pracą i na pewnym etapie myślimy sobie, że nie pieniądze są najważniejsze tylko mój wewnętrzny spokój. Bo to, że chcę wreszcie robić coś co odpowiada moim wewnętrznym przekonaniom, że chcę wreszcie robić coś co lubię, a nie pracować jak robocik przy taśmie produkcyjnej, bo nie chcę tego robić. Albo wykształciłem się i jestem np. geodetą, a muszę pracować w handlu.

Zmienić można nie tylko pracę, ale miejsce zamieszkania, partnera...

Można i nawyki żywieniowe, co ma same plusy, bo stajemy się zdrowsi. Zmiany dotyczą wszystkich sfer naszego życia, choć też nie jest tak, jak mówi się, że jedyne co pewne w życiu to zmiany.

A jak powinniśmy odczytywać sygnały o nieuchronnych zmianach?

Indywidualnie, nie róbmy niczego bo tak robią inni, nie ulegajmy owczemu pędowi i nie róbmy niczego co jest tzw. masówką. Jeżeli komuś zaświtała w głowie myśl o przemianie takiej czy innej to nie oznacza to, że ja też muszę. Słuchajmy siebie. Jesteśmy wyposażeni w intuicję, cudowną część naszego mózgu zwaną mózgiem gadzi, która podpowiada nam co warto robić.

Mózg gadzi?

Tak działa jaszczurka, która jak jest w ciepłym miejscu to jest jej dobrze i w nim zostaje, a jak robi się zimo i jest jej źle to ucieka. A więc częściej powinniśmy słuchać naszej intuicji, ale też mieć świadomość, co w nas jest dobre i wartościowe i to rozwijać. Nie skupiać się na czymś, że czegoś nie mamy, że czegoś nie potrafimy tylko rozwijać coś co może dać jeszcze coś światu.

Naszym czytelnikom i widzom, gdy patrzą na dziennikarzy wydaje się, że to ciekawa, twórcza praca, w której wciąż się coś zmienia. Jest kreatywna, codziennie nowe wyzwania. A to przecież też męczące i stresujące.

To prawda. W moim przypadku jest tak, że nie zmieniłam pracy od 33 lat, ja zmieniałam wyłącznie redakcje. Ale to rynek medialny się zmieniał. I to już jest niezależne ode mnie, od pana i innych dziennikarzy. Gdy zaczynałam pracę to nie było telefonów komórkowych, nie było internetu, technologii pozwalającej nagrywać nasza rozmowę na dyktafon w telefonie i przede wszystkim publikować te treści natychmiast. Postęp jest niesamowity, bardzo się narzędzia pracy dziennikarza zmniejszyły. Na początku swojej pracy chodziłam z wielkim magnetofonem kasetowym, a materiały do radia montowałam na wielkim magnetofonie szpulowym. Czyli na taśmie, którą trzeba było kleić. Serwisy informacyjne nie pisałam nawet na maszynie do pisania, tylko ręcznie, długopisem, bo nie mieliśmy komputera. Zresztą niespecjalnie był nam wówczas potrzebny, bo nie było internetu. Pamiętam, jak byłam na wystawie „Drogi do wolności” w Gdańsku z małym wówczas moim synem i pokazałam mu zdjęcie z podpisywania porozumień sierpniowych, zobacz tak wygląda maszyna do pisania, a on pyta się, a gdzie ma ma ekran? Dzięki temu, że możemy nagrać jakieś wydarzenie, wrzucić je od razu do mediów społecznościowych i reszta świata może się o tym w tej samej chwili dowiedzieć. A kiedyś? Informacje do radia zdobywaliśmy z gazet, które przecież siłą rzeczy pisały o rzeczach, które wydarzyły się przecież jeszcze przynajmniej dzień wcześniej, bo drukowały się w nocy. Jak się wydarzył wypadek na drugim końcu Polski i jest np. wielki korek to zanim tam dotarła ekipa telewizyjna, to on dawno zdążył się rozładować. Ta szybkość przekazywania informacji sprawia z drugiej strony, że jesteśmy bezpieczniejsi.

Dla naszych dzieci brzmi to cokolwiek abstrakcyjnie.

Zgadza się, czytałam, że najmłodsze pokolenie, tzw. pokolenie Alfa, a więc jeszcze młodsi niż słynna Zetka, czyli urodzeni w dobie internetu, zmieni w ciąguswego czasu już nie tylko pracę, ale i zawód przynajmniej pięć razy. Z tego trzech z tych zawodów jeszcze nawet nie istnieje.

A jak ze zmianami w Pani życiu?

Przede mną decyzja o otworzeniu własnego biznesu, który będzie działał obok tego co robię zawodowo i medialnie.

Zdradzi nam Pani coś?

Nie będzie to nic związanego z mediami. Nie mogę na razie jeszcze nic powiedzieć, ale będzie to coś co pozwoli zdywersyfikować moją działalność. Bo zróżnicowanie jest ważne chociażby z tego powodu, abyśmy mieli różne źródła dochodów, różne ścieżki rozwoju. Bo jak się jedna skończy, urwie to jeszcze coś nam zostaje. Gdy jesteśmy skupieni na jednej działalności, i nie mówię tu tylko o pracy, i ona się kończy to zostajemy z niczym.

Beata Tadla, dziennikarka radiowa i telewizyjna. Współpracowała m.in. z TV Puls, TVP i TVN. aktualnie prowadzi program „Pytanie na śniadanie” w TVP2. Pracuje także ze studentami, prowadzi szkolenia, konferencje prasowe

od 7 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński